KRÓL ISHAK POMÓGŁ. LECH ZAKOŃCZYŁ ROK ZWYCIĘSTWEM Z SIGMĄ

Fot. Mikołaj Dilc

Skromnie, za to przyjemnie – tak można podsumować ostatni mecz Lecha Poznań w tym roku. W czwartek pokonał on 2:1 Sigmę Ołomuniec w wyjazdowym spotkaniu 6. kolejki Ligi Konferencji. Sama rywalizacja nie porywała. Uświetniły ją głównie bramki, w tym dwa trafienia Mikaela Ishaka.

Niebiesko-biali nieźle weszli w spotkanie. Szybko wypracowali sobie dogodną okazję, zmarnowaną przez Taofeeka Ismaheela. Z czasem przestało być tak dobrze. Nie potrafili wyjść z własnej połowy pod naporem czeskiego zespołu. Piłkę udawało się im wyprowadzić maksymalnie do linii środkowej boiska, gdzie ją tracili. W fazach bez piłki zachowywali się jednak przyzwoicie, bo gospodarze nie mieli sposobu na ich defensywę.

Przełamanie i podłamanie

W 29. minucie zagotowało się w polu karnym poznaniaków i wydawało się, że Czesi są bliscy strzelenia bramki. Po sześciu minutach Kolejorz odpowiedział w najlepszy możliwy sposób. Ślicznym trafieniem popisał się Mikael Ishak. W doliczonym do pierwszej połowy czasie zrobiło się 2:0 – ponownie za sprawą Ishaka, który wykorzystał rzut karny.

– Spodziewaliśmy się wysokiego pressingu Sigmy, ale skoro strzeliliśmy te dwa gole, to wyszło tak, jak miało. Wyobrażaliśmy sobie, że będziemy bardziej kontrolować przebieg tego meczu. Rywale postawili trudne warunki – przytoczyła pomeczową wypowiedź Antoniego Kozubala oficjalna strona Lecha Poznań.

Na drugą część gry Kozubal oraz jego koledzy wyszli z zamiarem kontrolowania wydarzeń. Wychodziło im to, ponieważ rywalizacja toczyła się z dala od bramki bronionej przez Bartosza Mrozka. Nie forsowali tempa, ale nie pozwalali rozkręcić się przeciwnikom. W 59. minucie mogli podwyższyć rezultat, ale Ishak nie zdołał skompletować hat-tricka – tym razem chybił z 11 metrów.

Lech poczuł się chyba zbyt pewnie, przez co pod koniec meczu zbytnio się rozluźnił. Sigma zaczęła dochodzić do głosu, poczynała sobie coraz śmielej i w 84. minucie zdobyła bramkę na 1:2. Co ciekawe, zrobiła to po oddaniu pierwszego w tym starciu celnego strzału. Potem próbowała jeszcze ukąsić w doliczonym czasie, lecz na wysokości zadania stanął Mrozek.

– Ostatnie 15 minut było dla nas straszne i mogło się skończyć nawet 2:2. Uważam jednak, że wiele aspektów wychodziło nam dobrze w trakcie spotkania i to pozwoliło nam sięgnąć po ważne zwycięstwo, z którego niezwykle się cieszymy – mówił trener Niels Frederiksen na łamach strony poznańskiego klubu.

Szwed i Hiszpan pociągnęli drużynę

Świetny, choć nieidealny, występ zaliczył Ishak, który swoimi golami zwieńczył owocną rundę jesienną. Pierwsze trafienie to ładne uderzenie spod linii bocznej pola karnego. Bramkarz w tej sytuacji mógł tylko patrzeć, jak piłka szybuje, aby zatrzepotać w siatce. Z kolei druga bramka padła po pewnie wykonanej jedenastce. Szkoda, że napastnik nie trafił po raz trzeci w drugiej połowie. Tym razem przy strzale z rzutu karnego zabrakło szczęścia. Łącznie więc w 29 meczach trwającego sezonu uzbierał 22 gole. To blisko połowa dorobku całego zespołu, który we wszystkich rozgrywkach uzbierał ich 45.

Trzeba zauważyć, że Szwed strzelił na 2:0 po powtórzonej jedenastce, bo przy pierwszej próbie piłkarze Sigmy zbyt szybko wbiegli w pole karne. Tę próbę podejmował Luis Palma, który uderzył tak, jak obecnie prezentuje się na boisku – czyli nie najlepiej. Coś złego stało się z Honduraninem, gdyż jego forma po listopadowym zgrupowaniu reprezentacji poszybowała w dół. Wpływ na to może mieć zmęczenie, bo choć w Lechu nie należy do czołówki zawodników z największą liczbą minut spędzonych w grze, to przecież w międzyczasie jeździł na mecze swojej kadry narodowej. 

Przez ten słabszy okres poznaniacy są na ten moment sceptyczni co do wykupu Palmy. Wiosna będzie kluczowa w tym kontekście. 25-latek musi pokazać się z najlepszej strony, jeśli chce zostać w stolicy Wielkopolski.

Zarówno jedenastkę z pierwszej połowy, jak i z drugiej wywalczył Pablo Rodriguez. W przeciwieństwie do jego kolegi z Hondurasu ofensywny pomocnik ostatni czas ma obiecujący. Wciąż można przyczepić się do niektórych zagrań w wykonaniu Hiszpana, na przykład jego umiejętności wykończenia akcji czy to, że dość często ślizga się też podczas dryblingu, ale w końcu daje konkrety. Do Afonso Sousy jeszcze mu daleko, ale jest na dobrej ścieżce.

Warto było podjąć wysiłek

Mglista aura w sam raz dopasowała się do rywalizacji Kolejorza z Sigmą – na boisku nie działo się wiele tak jak za oknem w jesienny poranek, gdy wszystko, co widzimy, to właśnie zamglony krajobraz okolicy, w której żyjemy. Momentami pojawiały się prześwity, ale było ich niewiele. Więcej miał ich poznański zespół, dlatego wyszedł zwycięsko z ostatniego starcia w tym roku.

To chyba najważniejsze, że Lechici zakończyli rundę pozytywnie. Cóż by było po efektowności, gdyby schodzili z boiska pokonani. Mimo że w końcówce zrobiło się goręcej i drużyna z Ołomuńca strzeliła bramkę kontaktową, to przyjezdni nadal szli pewnym krokiem po trzy punkty. To się opłaciło, bo w fazie ligowej Ligi Konferencji uplasowali się na 11. miejscu, dzięki czemu w 1/16 finału ich rywalem będzie Shkëndija Tetowo lub Kuopion Palloseura. Choć gdyby udało się im utrzymać równą formę przez całą długość dotychczasowych zmagań, to osiągnęliby jeszcze lepszy rezultat.

– Te 10 punktów to całkiem niezły wynik. Mieliśmy apetyty na TOP8, ale celem pozostawał awans przynajmniej do fazy play-off. Finalnie cel zrealizowaliśmy, gramy wiosną w pucharach, to niezły wynik – stwierdził trener Frederiksen cytowany przez stronę Lecha.

– Początek fazy ligowej mieliśmy świetny, potem z kolei katastrofalny mecz w naszym wykonaniu na Gibraltarze i porażka w Madrycie, ale ostatecznie gramy dalej na wiosnę w pucharach i jesteśmy z tego powodu szczęśliwi. Były w tym czasie lepsze momenty, były też te gorsze, ale jesteśmy dalej w grze i to nas cieszy – podsumował Ishak.

Mikołaj Dilc