MUZYCZNY POMOST POMIĘDZY HISTORIĄ A TERAŹNIEJSZOŚCIĄ

Feeria barw na scenie, porywająca muzyka i sala wypełniona po brzegi ludźmi. Świadectwo pamięci o chwalebnej historii Wielkopolan. Tak wyglądała druga edycja koncertu „Cała Wielkopolska Gra! dla Muzeum” upamiętniającego rocznicę powstania wielkopolskiego.
W 107 lat po jego wybuchu organizatorzy wydarzenia rozbudzili pamięć o nim wśród starszych i młodszych widzów, burząc złudne podziały za pośrednictwem tak pięknego mediatora jakim jest muzyka.
Historia to opowieści, które krążą
Wielkopolska szczęśliwie nie wyzbyła się swoich historii.Z dumą do nich powraca i potrafi w swoich współczesnych mieszkańcach ożywić ich wspomnienie w sposób pełen gracji. Taką sprawczą moc można było zauważyć na koncercie zorganizowanym 14 grudnia 2025 roku w 107. rocznicę powstania wielkopolskiego. Na poznańskich targach pojawili się goście z różnych części kraju, na przykład z województwa zachodniopomorskiego czy dolnośląskiego, by wspólnie poświęcić myśl jedynemu polskiemu powstaniu zakończonemu sukcesem. Wybrzmiało to odpowiednio w zapowiedzi koncertu, zanim uwagę publiczności na dobre wzięli we władanie czołowi polscy muzycy. Rolę gospodarza objął Krzysztof Zalewski, dzieląc ze swoimi gośćmi scenę i łącząc na niej różne głosy w jednym harmonijnym brzmieniu. Artyści wspólnie dowiedli, żeprzeboje minionych dekad potrafią w sekundę zawładnąć sercami ludzi, zaś nowsze utwory wzbogacają historię muzyki, niczego jej nie ujmując.
Pomysły
W tym projekcie warto wskazać kilka rozwiązań, którym koncert zawdzięczał swój wspaniały klimat. Była to między innymi duża scena, z której Krzysztof Zalewski z radością korzystał, od czasu do czasu pokonując ją skocznym krokiem w obu kierunkach, być może łącząc przyjemne z pożytecznym i odhaczając codzienny trening kardio. Nowoczesna scenografia składała się między innymi z imponujących ekranów z tyłu sceny oraz po jej bokach. Wzdłuż sali kolejne, mniejsze co prawda, ale niczym obrazy otaczające publiczność. Na nich nazwa wydarzenia, występujący artyści, migawki koncertowe oraz historyczne grafiki przypominające, dlaczego spotkaliśmy się tego wieczoru w tym właśnie miejscu. Splot przeszłości z chwilą obecną poruszał pokłady sentymentalnego rozczulenia i dumy z ludzi odważnie stających do walki o niepodległość ojczyzny. Indywidualny związek z powstańcami pojawiał się w wypowiedziach osób ze sceny. Małgorzata Ostrowska wspominała swojego dziadka Franciszka, jednego z powstańców. Były też głosy z widowni potwierdzające bliskość motywu wieczoru sercom zebranych:
– Ja jestem już drugi raz, bo byłam już na poprzedniej edycji. Akcja szczytna. Sama mam wuja, który uczestniczył w powstaniu wielkopolskim, więc ja jestem jak najbardziej za. Takie koncerty mogą być co roku. Super sprawa.
– Ty też jesteś z Wielkopolski? Czy ta historia także dla ciebie rozgrywa się prywatnie?
– Tak, mój dziadek był w 15. Pułku Ułanów Wielkopolskich i też brał udział w powstaniu wielkopolskim, także jak najbardziej.
– Jako poznaniakowi, to po prostu dla mnie jest ważne, tym bardziej że mieszkam blisko, na Ławicy, tam, gdzie się odbywały walki między innymi. Warto to kultywować, tę pamięć.
Wspólnie
Zjawiskowa wokalnie i wizerunkowo Natalia Szroeder, pałająca energią Małgorzata Ostrowska, czarujący młodością Wiktor Waligóra, charyzmatyczny i przekorny Piotr Rogucki oraz Mrozu, który jakby dopiero co opuścił plan filmowy Clinta Eastwooda. Dzięki nim publiczność delektowała się muzycznymi smaczkami, takimi jak „Meluzyna”, a także garścią perełek z lat 70. i 80., między innymi coverem „I’m Still Standing” Eltona Johna i znanego wszystkim fanom serialu „Stranger Things” utworu Kate Bush „Running Up That Hill”. Mocne gitarowe brzmienia, porywający rytm perkusji i wokale, których odmienność tworzyła zachwycającą polifonię, na którą składały się dźwięki delikatne i urokliwe oraz cięższe, chropowate, pełne magnetyzującego piękna. Pokaz siły głosów Zalewskiego i Roguckiego dał „Leszek Żukowski”, w duecie dobrze znanym fanom obu panów, których można było nieraz usłyszeć podczas tegorocznych letnich festiwali oraz jesiennej trasy RE-START zespołu Coma. W klimat bluesowego jam session wprawiły słuchaczy kolejne piosenki, w szczególności te wykonane z Mrozem. Razem zaprosili publiczność do muzycznego spaceru po nocnych zakamarkach miasta i myślach kłębiących się o tej porze w głowie. Grzechem byłoby nie wspomnieć o znakomitym akustycznym wykonaniu „Tolerancji” Stanisława Soyki. Hołd dla jednego z najważniejszych polskich muzyków porwał zgromadzonych. W głosie artystów słychać było czystą chęć życia i dzielenia się nim, tak jak i emocjami, z otaczającymi ich ludźmi, chłonąc płynącą z muzyki radość. Wspólne jej doświadczanie ma niezwykłą moc i sprawia, że nieznajomi stają się sobie bliżsi, niż na co dzień można by przypuszczać, że to możliwe. Słodycz mieszała się z rozżaleniem złamanego serca w utworze „Miłość Miłość”, gdy wspólnie z Natalią Szroeder, która dołączyła w tym utworze do Zalewskiego, fani wyśpiewywali prośby o zapomnienie rozrywających duszę uczuć. Emocje przetaczały się po widowni, która z pasją wtórowała artystom. Gdy na scenie pozostał sam gospodarz, „Tańcz” uderzyło falą mocnego brzmienia, powracając do kawałków z pazurem, wybudzając z melodyjnego transu poprzednich piosenek. Zalewski zdecydowanie pokazał jak się tańczy, ponownie korzystając z obszernej sceny. Było dynamicznie, gdyż dołączyły do niego zachwycające chórki. Mimo że muzyk podkreślał w tym utworze przesycony rywalizacją charakter życia, to widać było, że jest w nim również miejsce na zabawę. W „Nastolatku” było drapieżnie, choć o miłości. W takiej formie rock pokazuje, jak szeroki wachlarz rozmaitych emocji ma w swojej ofercie i co można przekazać w muzyce, inkluzywnej poezji XXI wieku, społecznie zrozumiałej i takiej, z którą każdy z nas obcuje na co dzień.

Zakończenie sezonu koncertowego Krzysztofa Zalewskiego obfitowało w wielkie emocje. Wielkopolska pokazała, jak znakomicie się bawi oraz że ta zabawa może pomagać w pielęgnowaniu pamięci historycznej regionu i jednocześnie przydawać dumy całej Polsce. Taki finał roku z pewnością jest więcej niż satysfakcjonujący dla artysty i zostawia z większym apetytem na nowy rok i nowy sezon zarówno fanów, jak i samego wykonawcę.
Nikt nie chce się rozstawać
Czy był potrzebny bis? W takiej wspólnej grze nie mogło go zabraknąć! „Sweet Dreams (Are Made of This)” grupy Eurythmics podkręcone elektrycznym brzmieniem rozdarło powietrze. Głębia dźwięku znanego większości, jeśli nie wszystkim wśród publiczności, a do tego silny beat nie mogły nie przyspieszyć bicia serca i nie porwać do tańca. Takie wykonania pokazują, jak znakomicie można odświeżyć znane już od dekad utwory, wykorzystując elektryczne brzmienia i efekty, by stworzyć nową, olśniewającą jakość. Polifonia głosów uzyskana dzięki chórkom udowodniła, że ich rola jest nie do przecenienia.

„O deszczu” zakończyło muzyczną ucztę, a choć ze sceny roztaczała się wizja anihilacji znanego nam świata, to ponad tym wzbijała się myśl o bliskości dwojga ludzi jako miejscu schronienia przed kłębiącymi się problemami i katastrofami. Nawet jeśli jest to chwilowa ucieczka, to czym przecież jest życie człowieka, jeśli nie momentami piękna przydarzającymi się pośród zgiełku codzienności. Słowa „(…)chodźmy się kochać(…)” wypełniały salę, nawet gdy artyści weszli już za kulisy.
Koncerty zostawiają nas z różnymi emocjami, żyją w nas długo po tym, jak wybrzmią ostatnie dźwięki utworów. Tak swoje wrażenia opisała po wydarzeniu jedna z jego uczestniczek:
– Wielkopolska „zaGRAła dla Muzeum” pięknie. W rytm znakomitej muzyki biły serca zjednoczonych pod sceną ludzi – zjednoczonych nie tylko pasją do muzyki, lecz także wspólną historią. Idea wsparcia Muzeum została zrealizowana w sposób niezwykle emocjonalny i autentyczny, a rockowa energia – buntu, odwagi i wolności – doskonale oddała ducha tego wyjątkowego spotkania. Wspaniale było usłyszeć wybitnych artystów: Zalewskiego, Ostrowską i Roguckiego. A gdy cała sala zaśpiewała „Tolerancję” Soyki, oczy napełniły się łzami. To było naprawdę niezwykłe przeżycie.
Angelika Stohnij
