ULTRADŹWIĘKI NA ULTRASOUND TOUR. LORDE ZAWITAŁA Z TRASĄ NA ŁÓDZKIEJ ATLAS ARENIE

W mikołajki na Atlas Arenie odbył się koncert Lorde, nowozelandzkiej piosenkarki. Na widowni dało się zobaczyć fanów „in their 20s”, którzy wychowali się na pierwszych albumach artystki. W minioną sobotę w Łodzi mogli przeżyć swoje nastoletnie emocje jeszcze raz w gronie innych wrażliwych i kochających muzykę Lorde fanów.
Lorde, tak naprawdę Ella Marija Lani Yelich-O’Connor, debiutowała już w 2013 roku albumem „Pure Heroine”, który znalazł dla siebie miejsce na samym szczycie list przebojów. Od tej pory artystka wydała kolejne krążki: „Melodrama”, „Solar Power”, a także tegoroczny „Virgin”. Kwietniowy singiel „What Was That”, promujący nowy album, na Spotify zebrał do tej pory ponad 139 milionów słuchaczy. Ekscytującym momentem w czasie kampanii reklamowej był spontaniczny pop-up, który artystka przygotowała fanom – zaprosiła ich do Washington Square Park w Nowym Jorku, gdzie zagrała dla nich nową piosenkę. Setki osób nie opuściło terenu zgromadzenia nawet po odejściu piosenkarki i dalej bawiło się w parku, pomimo interwencji policji. Wydarzenie to zapisało się wielkimi literami na kartach historii fandomu, tak jak w historii polskich fanów zapisał się mikołajkowy koncert.
Hołd dla lat nastoletnich
Widownia w trakcie koncertu miała okazję usłyszeć tak nostalgiczne utwory jak kultowe „Royals”, „Buzzcut Season” lub „Ribs” z albumu „Pure Heroine” oraz „Greenlight” czy „Supercut” z albumu „Melodrama”. Dało się usłyszeć, że właśnie w trakcie tych najstarszych utworów widownia była najgłośniej. Lorde podczas promocji swoich kolejnych albumów wielokrotnie podkreślała niesamowitość nastoletniości. Mówiła, że nastolatki błyszczą i wiedzą coś, o czym dzieci jeszcze nie mają pojęcia, a dorośli o tym zapominają. Te uczucia dają o sobie znać właśnie w jej starszych utworach. Ich obecność na setliście była gigantycznym skokiem w przeszłość, do lat wolności, szaleństwa i „błyszczenia”. Nie zabrakło również dwóch utworów z „Solar Power” („Big Star” i „Oceanic Feeling”), trzeciego albumu studyjnego Lorde. Zebrał on w 2021 roku sporo negatywnych opinii i nic w tym dziwnego – muzycznie bardzo różnił się od poprzednich prac artystki. Nie można mu jednak odebrać charakterystycznej cechy jej twórczości: całkowitej szczerości i intymności tekstów.

Intymność
Show w wykonaniu Lorde to nie jest jedynie śpiewanie piosenek. To surowy, bardzo osobisty performance. Piosenkarka na scenie zrzucała z siebie kolejne części garderoby, co miało być pochwałą dla dorosłego ciała takim, jakie jest. Ciało jest jednym z kluczowych elementów występu. Wyeksponowane zostało za sprawą tanecznych ruchów artystki, ale też przez wielkie ekrany znajdujące się za nią. Podkreślało to jego zmienność i piękno. W trakcie wykonywania „Man Of The Year”, Lorde miała na sobie jedynie kawałek srebrnej taśmy klejącej zakrywający piersi, dokładnie tak, jak w teledysku. Momentami mogliśmy obserwować artystkę jedynie w czerwonym topie i bokserkach Calvina Kleina.

Uznanie dla polskich pisarzy
Ważnym i szczerym momentem koncertu była przedmowa do „Liability”, utworu, który opowiada o poczuciu, że jest się „za bardzo”, że jest nas „za dużo”. Piosenkarka nawoływała do samoakceptacji, odsłonięcia się i pokazania światu takim, jakim się jest. Wspomniała również, że Polska jest krajem pełnym świetnych myślicieli, artystów i pisarzy oraz że wiele jej ulubionych książek zostało napisanych właśnie przez Polaków. To ekscytujące wyróżnienie dla fanów lubujących się nie tylko w muzyce, ale też w literaturze.
Świetlny pokaz
Oprócz ciała, ogromną rolę w wystąpieniu Lorde odgrywało również światło. Świetlne lasery, promienie przenikające dym, migające lampy – wszystko to dawało wrażenie bycia w klubie dyskotekowym i pozwalało na puszczenie hamulców oraz zabawę „na całego”. Efekty specjalne dawały odrealnione wrażenie, pozwoliły na całkowite odcięcie się od świata rzeczywistego i zanurzenie w tym wykreowanym przez artystkę. Surrealistyczny wydawał się również moment zagrania utworu „David”. Lorde przeszła wtedy przez sam środek widowni w stronę B-stage, znajdującej się po drugiej stronie hali. Dzięki temu zabiegowi nawet fani stojący dalej od sceny mieli możliwość zobaczenia ulubionej piosenkarki z bliska. Ella miała wtedy na sobie świecącą kamizelkę, która sprawiła, że wyglądała jak przybysz z kosmosu. Swój spacer zakończyła na podeście drugiej sceny, gdzie zaśpiewała ostatnią piosenkę z setlisty – kultowe „Ribs”, hymn nastoletniości dla wielu osób. Ten moment na Atlas Arenie można uznać za historyczny – tysiące młodych gardeł mogło wspólnie wykrzyczeć, że boi się dorastać.

Wielki powrót
Był to drugi koncert artystki w Polsce – pierwszy odbył się na Open’erze osiem lat temu. W Łodzi piosenkarka wspomniała tamto wydarzenie, przypominając deszcz, który wtedy padał. Powiedziała, że polscy fani są szaleni i wiedziała to już wtedy. Przeprosiła również, że musieliśmy na następne show tyle czekać. „Ultrasound Tour” w Łodzi na pewno wynagrodziło ten długi czas rozłąki z idolką.
Bezpieczne miejsce
Supporty przed Lorde były dwa: utalentowana Erika de Casier, która rozbujała widownię, mimo że na scenie była sama oraz nie miała żadnej scenografii i efektów, oraz brytyjska piosenkarka znana pod pseudonimem The Japanese House. Support składający się w całości z artystek płci żeńskiej był jak miód na serce dla fanów kobiecych głosów. Warto też wspomnieć o pięknych słowach wypowiedzianych przez drugą z nich: Amber Bain wielokrotnie powtarzała na scenie jak ważne są w tych czasach prawa osób LGBTQ+, w szczególności osób trans. Fandom Lorde, który w dużej mierze składa się z członków tej społeczności, powitał wypowiedź artystki gromkimi brawami. Atlas Arena na kilka godzin zamieniła się w bezpieczne miejsce dla miłośników muzyki, niezależnie od ich wieku, orientacji seksualnej czy pochodzenia.
Co dalej?
Mikołajki, które fani spędzili razem z Lorde w Łodzi można uznać za jak najbardziej udane. Artystka ruszyła w dalszą trasę po Europie. Polscy wielbiciele nie będą jednak musieli długo czekać na jej powrót do naszego kraju – już 13 sierpnia 2026 roku Lorde wystąpi na poznańskim BitterSweet Festival!
Zuzanna Rauchut
