CZERWONA KARTKA UTRUDNIŁA ZADANIE. PODZIAŁ PUNKTÓW LECHA I CRACOVII

Ciężary na własne życzenie. W niedzielę Lech Poznań zremisował 2:2 z Cracovią w wyjazdowym meczu 18. kolejki Ekstraklasy. Choć to poznaniacy objęli prowadzenie, to czerwona kartka pokazana dla ich piłkarza tuż przed końcem pierwszej połowy pokrzyżowała im szyki. Cracovia strzeliła im dwie bramki, jednak oni zdołali uratować cenny punkt, szybko odpowiadając na drugie trafienie.
Kolejorz znów musiał walczyć o korzystny rezultat jak o swoje życie i ponownie wyszedł z takiej ciężkiej batalii obronną ręką. Tym razem nie boisko, a czerwona kartka dla Pablo Rodrigueza sprawiła, że miał tak trudne spotkanie do rozegrania. Dotychczas nie potrafił się odnaleźć w sytuacji, gdy jednego z jego zawodników wykluczano. Jednak okres po listopadowym zgrupowaniu reprezentacji jest przełomowy, więc i w tym aspekcie nastąpiła poprawa. Lechici po raz pierwszy nie przegrali meczu, w którym jeden z nich schodził przedwcześnie do szatni.
– Oczywiście gra w „dziesiątkę” przez 50-55 minut jest bardzo trudna, co zresztą wszyscy dzisiaj wiedzieliśmy. Myślę, że moi piłkarze zaprezentowali się bardzo dobrze w tej sytuacji. Pracowali bardzo ciężko i na tej podstawie mogę stwierdzić, że zasłużyli przynajmniej na ten jeden punkt. To był ważny krok w kwestii rozwoju drużyny, ponieważ musieliśmy grać bez jednego zawodnika i dotychczas skutkowało to najczęściej nagłym załamaniem w grze i stratami dużej liczby goli. Tymczasem teraz udało nam się wrócić do spotkania mimo niekorzystnej sytuacji i to sprawia, że ten punkt nabiera dla nas dużej wagi. To dla nas bardzo duży progres mentalny – mówił po meczu trener Niels Frederiksen, cytowany przez portal Sportowy Poznań.
Hiszpan tylko dolał oliwy do ognia
Przed czerwoną kartką dla Rodrigueza Lech wcale nie miał łatwiej. Choć w 17. minucie objął prowadzenie po wykorzystaniu rzutu karnego przez Mikaela Ishaka, to początkowo wyglądał gorzej od nieźle dysponowanej Cracovii. W pierwszym kwadransie rywalizacji na boisku istniała właściwe tylko ona. Po objęciu prowadzenia goście zdołali się pozbierać i powoli wchodzili na właściwy tor.
– Nie sądzę, że wyglądaliśmy przekonująco grając jedenastu na jedenastu, będąc szczerym. Mieliśmy prowadzenie, ale osiągnęliśmy jest ze względu na rzut karny, który jest w gruncie rzeczy dość prostą sytuacją. Nie wypracowaliśmy gola z akcji z gry jako drużyna. Nie zmienia to jednak faktu, że łatwiej by było nam wywalczyć sobie trzy punkty, grając w pełnym składzie. Sądzę, że to logiczne, że skoro gramy ze stratą jednego zawodnika i jesteśmy w stanie zremisować, to grając na równi mogliśmy wygrać to spotkanie – twierdził szkoleniowiec poznańskiej drużyny.
Z rytmu Lechici wytrącili się w absurdalny sposób. W ciągu dwóch minut Rodriguez otrzymał dwie żółte kartki, co poskutkowało wykluczeniem z gry. A ofensywny pomocnik mógł uniknąć dostania tego drugiego kartonika, z 39. minuty, ale odcięło mu prąd. On sam przecież w tej sytuacji został sfaulowany. Natomiast zrobił coś kompletnie niezrozumiałego, nie stłumił emocji i równo z odgwizdaniem przez sędziego przewinienia kopnął rywala.
– Żaden z zawodników nie robi czegoś takiego umyślnie. Każdy wychodzi na boisko z najlepszymi intencjami, żeby pomóc drużynie i klubowi, robiąc co w jego mocy – silnie w to wierzę. W takich sytuacjach musimy być mądrzejsi. Łatwo jest jednak mówić z perspektywy kogoś, kto stoi przy linii i pełni rolę obserwatora. Ja jednak też mówię w trakcie meczu rzeczy, które nie są szczególnie roztropne czy to w kontekście graczy, czy sędziów. To jest futbol. Musimy unikać takich sytuacji i utrzymywać kontrolę nad swoimi emocjami. Nie jestem jednak zły z powodu jego zachowania i nie mogę być – bronił swojego piłkarza duński trener.
Zremisowali, mimo że musieli gonić wynik
Jeszcze przed końcem pierwszej części spotkania krakowianie wyrównali. Gola na 1:1 zdobył Mikkel Maigaard. Kolejorz bronił się podczas akcji bramkowej ofiarnie, natomiast duński piłkarz wbił piłkę do siatki z najbliższej odległości. Później przyjezdni przez długi czas utrzymywali korzystny wynik. Skapitulować musieli w 79. minucie, kiedy ślicznym trafieniem z dystansu popisał się Mateusz Praszelik. Poznaniacy jednak się nie poddali – po dwóch minutach rezultat na tablicy wyników ponownie wskazywał remis. Dobrą centrę spod linii końcowej boiska posłał Michał Gurgul, a atak bramką zakończył Ali Gholizadeh. W końcówce meczu remisu strzegł swoimi interwencjami Bartosz Mrozek.
– Ciężki mecz dla nas i taki był jeszcze zanim otrzymaliśmy czerwoną kartkę. A po nie było nam jeszcze trudniej. Cieszy w tej sytuacji, że wywalczyliśmy jeden punkt, to dla nas ważne. Byliśmy pozytywnie nastawieni, motywacja była na odpowiednim poziomie, bo wygraliśmy trzy z czterech poprzednich spotkań. Także mamy niezły okres i koncentrujemy się na kolejnych wyzwaniach i spotkaniach, jakie przed nami – zaznaczył Taofeek Ismaheel, cytowany przez oficjalną stronę Lecha.
– Było w tym meczu wszystko, co może się wydarzyć w piłce nożnej. Myślę, że dla kibiców było to dobre spotkanie do oglądania, bo było mnóstwo emocji, zwroty akcji, gole, kartki, dużo walki. Z przebiegu gry, to szanujemy ten remis – podsumował na łamach oficjalnej strony poznańskiego klubu Mateusz Skrzypczak
Nie było to idealne pożegnanie z rozgrywkami Ekstraklasy, które wrócą po zimowej przerwie. Na ten moment strata do 1. miejsca w tabeli wynosi cztery punkty, ale jeśli zespoły mające od Lechitów więcej punktów wygrają swoje spotkania, ta może się powiększyć do sześciu. Choć taka ewentualna różnica punktowa nie jest wielka, bo do rozegrania pozostało sporo meczów ligowych, to pozycja wyjściowa na wiosnę mogłaby być lepsza. Natomiast zespół z Poznania nie kończy jeszcze grudniowego maratonu, bo przed nim dwie potyczki w Lidze Konferencji.
Mikołaj Dilc
