DWIE DEKADY JAZDY PO ROCKPORT – NFS MOST WANTED KOŃCZY 20 lat!

Ekran startowy gry (mat. własne)

„Hi, I’m Josie Maran and I play Mia in „Need for Speed Most Wanted”. Make sure you do all your racing, in the game; on the street, drive safely and responsibly… and wear your seatbelt” – te już legendarne wręcz słowa witały nas po uruchomieniu gry „Need For Speed: Most Wanted”.

Chwilę później naszym oczom ukazywał się intensywny przerywnik filmowy kończący intro i zabierający nas do menu głównego, gdzie zawsze rozbrzmiewał utwór „Nine Thou” zespołu Style of Beyond. A dalej? Szaleńcze pościgi, podrasowane do granic możliwości samochody, szerokie ulice miasta Rockport i zapadająca w pamięć muzyka połączona z niesamowitym klimatem do dziś śniąca się wielu fanom serii. Brzmi znajomo? Wskakuj więc ze mną do tego pociągu nostalgii, a tym, którzy nie mieli przyjemności tytułu ograć, polecam przeczytać niniejszy artykuł jako podróż w dalekie zakątki nostalgii miłośników gier wyścigowych. 

Jak do tego doszło? WIEM!

„Most Wanted” miało ogromne szczęście, to trzeba powiedzieć na początek, gdyż przyszło mu się narodzić w momencie, gdy seria „Need for Speed”, przez wielu uważana za najważniejszą franczyzę gatunku zręcznościowych gier wyścigowych, święciła największe triumfy po premierze odsłony o nazwie „Underground 2”, jednocześnie to złote lata świata tuningu w kulturze masowej. W momencie premiery omawianej przeze mnie gry, świat nadal fascynował się pierwszymi dwoma filmami sagi „Szybcy i Wściekli”. Dlatego nie było i nie będzie w historii lepszego momentu na premierę tak surowej i bezpardonowej produkcji, która do dziś może wyznaczać wzór dobrej „ścigałki”, choć nie jest pozbawiona wad, dziś pomijanych tylko ze względu na silną nostalgię. 

Klasyczna fabuła i uproszczona formuła

Trudno doszukiwać się większej głębi w historii jaką przeżywamy w tej grze. Główny bohater (wedle deweloperów ma mieć na imię Brian), przybywa do fikcyjnego miasta Rockport położonego na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych w jednym celu – dominacji lokalnej sceny nielegalnych wyścigów ulicznych. Przemierzając ulicę aglomeracji w swoim srebrno niebieskim BMW M3 GTR spotyka Mię Townsend w jej Maździe Rx-8, a już chwilę później następuje konfrontacja z szefem policyjnego wydziału ds. wyścigów drogowych – sierżantem Crossem, jednak zbieg okoliczności sprawia, że ten puszcza naszego bohatera wolno, aczkolwiek „na pamiątkę” uszkadza mu lakier samochodu kluczykami od swojego radiowozu. To moment, gdy gra powoli oddaje samochód w nasze stery, dowiadujemy się o Czarnej Liście – 15 najlepszych kierowcach tutejszej sceny wyścigowej oraz jak się na nią dostać. By nie przedłużać, powiem tylko że w trakcie pojedynku z nr 15 – Razorem (genialnie zagranym przez Dereka Hamiltona) nasz bohater nieuczciwie traci swój wóz na rzecz wspomnianego kierowcy, po czym zostaje aresztowany. Jakiś czas później zostaje jednak wypuszczony, gdyż jak wspomina Mia „trudno Cię oskarżyć o wyścigi, skoro nie masz wozu”. I dopiero tutaj, po dobrych 30 minutach, zaczyna się główna rozgrywka. Wybieramy pierwszy samochód (o nich opowiem później) i zabieramy się do pracy, by odzyskać nasz samochód od Razora, który w międzyczasie wspiął się na szczyt Czarnej Listy korzystając z naszej „bawary”. 

Sam schemat rozgrywki jest relatywnie prosty. Żeby rzucić wyzwanie kierowcy z Czarnej Listy musimy wygrać odpowiednią liczbę wyścigów oraz zaliczyć wyzwania związane z pościgami policyjnymi. Następnie mamy dostęp do konfrontacji z kolejnym z bossów, gdzie pokonując go zdobywamy jego miejsce na liście oraz możemy nawet wygrać jego pojazd. System ten był bardzo prosty, a jednocześnie rewolucyjny, bo konkurencja w tamtych latach nadal trzymała się szkieletowych fabuł, które minimalnie tłumaczyły potrzebę ciągłego ścigania. „Most Wanted” jednak dostarcza nam 15 postaci, każdą z własnym imieniem, historią oraz samochodem odwzorowującym w jakiś sposób jej charakter. Z dzisiejszej perspektywy gra wydaje się też bardzo różnorodna pod tym względem, że na 15 kierowców prawie 1/3 to kobiety i mamy osoby należące do różnych mniejszości etnicznych, pozbawione też krzywdzących stereotypów. 

Metal nie tylko karoserii

Wspomniałem już o „Nine Thou”, jednak ignorowanie reszty ścieżki dźwiękowej gry byłoby zbrodnią. Nie znajdziemy, co dość typowe dla franczyzy, wielkich gwiazd na liście, a jednak „Most Wanted” doskonale oddaje surowy brutalny klimat postindustrialnego miasta mieszając metal, rock i undergroundowy hip-hop lat 2000 z genialną muzyką elektroniczną Paula Lindforda, która towarzyszy nam wszędzie. Garaż? Polecą tu wolniejsze kawałki. Wyścig? Oczekujcie energiczniejszych kawałków. Pościg policyjny? Tu wkracza właśnie Lindford ze swoim zestawem utworów, które gra umiejętnie miksuje, dzięki czemu pasuje ona do naszej aktualnej sytuacji w walce ze stróżami prawa. 

Nieoczywistości na parkingu

To niestety trzeba powiedzieć, jedną z najsłabiej broniących się części tej gry jest lista dostępnych samochodów. Twórcy postawili na mniej standardowe pojazdy, zabrakło kultowych wtedy Nissanów GT-R, brakuje starszych muscle carów, pojawią się też praktycznie identyczne pojazdy pod innymi markami. Rozbijmy to na szczegóły.

Pierwsze cztery auta do wyboru już przynoszą zaskoczenie. Mimo że istnieje tu klasyczny podział na trzy klasy: muscle, JDM i egzotyki, nie jest w żaden sposób zaznaczona, a poza tym trudno nazwać Chevroleta Cobalta samochodem klasy muscle, choć i tak dobrze wypada na tle Fiata Punto (poważnie? W takiej grze?). Golf IV obecny obok nich razem z Lexusem Is 300 to najjaśniejsze punkty tej listy, gdzie ten pierwszy ma mieć najlepszy stosunek jakości do ceny. 

Pokonując kolejnych kierowców Czarnej Listy odblokowujemy kolejne pojazdy, co wygląda jakby twórcy trochę „na szybko” zapełniali listę. Do dziś nie rozumiem, czemu w jednym momencie umożliwia nam się zakup aż trzech Audi, z których tylko TT ma typowo sportowy charakter. Dlaczego zdecydowano umieścić się obok siebie Pontiaca GTO i jego australijską wersję Vauxhalla Monaro, Cadillaca CTS i kto pozwolił skrzywdzić legendarną Toyotę Suprę MK4, umieszczając ją bardzo nisko w liście samochodów? 

Chcesz zobaczyć ocean?

Chciałbym jeszcze opisać nieco ogólne osadzenie i klimat wizualny naszej gry. Zacznijmy od opisu miasta. Rockport jest różnorodne, przestronne i ma niepowtarzalny charakter. Na północy znajdziemy dzielnicę Rosewood, a w niej klub golfowy, stadion baseballowy, autostradę nr 99, uniwersytet i naszą pierwszą kryjówkę. Odblokowywane w drugiej kolejności Camden Beach to wypadkowa między miasteczkiem rybackim, stocznią z lotniskowcem, a luksusowym kurortem. Na koniec centrum Rockport o bardzo biznesowym charakterze. Całość broni się wizualnie po 20 latach, jest spójna i, co najważniejsze, doskonale nadaje się do jazdy szaleńczym tempem. Co ciekawe, twórcy poszli w bardzo interesujące rozwiązanie, bowiem po Rockport ścigamy się tylko w dzień, przeciwnie do spowitego wieczną nocą Bayview z poprzedniej odsłony serii. Całość sprawia lekko przygnębiające wrażenie miasta, które kiepsko poradziło sobie z wyjściem z ery industrializmu, co pogłębia mocny żółty filtr charakterystyczny szczególnie dla edycji wydanej na konsoli Xbox 360, ochrzczony przez fanów jako „piss filter”. 

Moja pierwsza miłość

Z grą po raz pierwszy zetknąłem się w pakiecie wersji demonstracyjnych dołączonych do magazynu „Auto Świat” około 2008 roku. Samo demo zrobiło na mnie ogromne wrażenie, błyskawicznie nauczyłem się na pamięć mapy Rosewood – jedynej dostępnej w owej wersji części mapy, co ostatecznie skłoniło mnie do zakupu pełnej wersji gry niecałe dwa lata później. Aczkolwiek po raz pierwszy udało mi się ją ukończyć dopiero w 2019 roku. Nie przeszkadzało mi to w międzyczasie pokochać produkcję całym sercem, piosenki z niej do dziś rozbrzmiewają na moich słuchawkach, a skromnym marzeniem jest zbudować replikę Lexusa IS 300 Taz’a. 

Nie byłem jedyny

Żeby poszerzyć perspektywę spojrzenia na tę grę poprosiłem mojego przyjaciela Krzysztofa, by również cofnął się wspomnieniami do tej odsłony i naświetlił swoje emocje z nią związane. Wspomniał, że było to dla niego pierwsze zetknięcie z tego typu fabułą, gdzie misją jest odzyskać samochód. Dość ciekawym podejściem, jakie obrał przechodząc tytuł, było częste kupowanie nowych samochodów, zamiast ulepszanie już posiadanych. W pamięci utkwił mu fakt, że „Most Wanted” miał o wiele uboższy zakres modyfikacji wizualnych od poprzednich części, a także fakt, że ucieczka przed policją potrafiła być wyzwaniem. Podsumował tę grę jako „przyjemny sprawdzian umiejętności”.

Symbol epoki

Powiedzieć, że „Most Wanted” jest grą ikoniczną, to jak nic nie powiedzieć. Oprócz bycia uznaną za jedną z tzw. złotej trójki „Need For Speedów” (obok „Carbona” i „Undergrounda 2”), często wspomina się ją jako złotą formułę zręcznościowej gry wyścigowej, nieraz wskazując, jako że miałby to być najlepszy tytuł wszech czasów swojej kategorii. Czy tak jest? Uważam, że jest to kwestia zbyt złożona, by jednoznacznie to określić, ale faktem jest, że mimo mijających 25 listopada 20 lat od wydania tej gry w Europie, to społeczność jej fanów jest nadal żywa i aktywnie rozwija scenę moderską gry. Tytuł pozwolił się wybić kilku twórcom internetowym, dał istną nieśmiertelność BMW M3 GTR, prowadząc do takiej popularności, iż w 2024 roku muzeum BMW Welt postanowiło odtworzyć legendarne malowanie z gry w rzeczywistości, a kopie tego samochodu powstają na całym świecie, nieraz wykonywane w przydomowych garażach przez zagorzałych fanów. Dlatego jeśli ktoś ma ochotę na sporą dawkę nostalgii… polecam usiąść do tej gry, zanurzyć się w klimat sceny nielegalnych wyścigów początków XXI wieku i raz jeszcze, lub może po raz pierwszy, przeżyć tę przygodę. Later!

Mikołaj Matuszyk