BĘDĘ GRAŁ W GRĘ – RELACJA Z PGA 2025

W dniach 24-26 października na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich odbyło się PGA. Można by powiedzieć, że jest to prawdziwe święto graczy (chociaż osoby, które się nie interesują gamingiem też coś dla siebie znajdą). Co roku przyciąga ono uczestników z całej Polski. A jak było podczas tegorocznej edycji?
PGA, czy też Poznań Game Arena, to największe targi gier komputerowych w Europie Środkowo-Wschodniej. Odbywają się one na terenie MTP od lat, a tegoroczna edycja była już 19. Podczas wydarzenia można było między innymi zagrać w różne gry, wziąć udział w licznych konkursach czy kupić sobie wyjątkową pamiątkę.
Zmiany, zmiany

PGA, ze względu na swoją formę (są to targi, a nie na przykład konwent jak Pyrkon), co roku wygląda trochę inaczej. Były pewne stałe elementy, takie jak na przykład konkurs Cosplay Show czy stoiska, na których można przetestować daną grę – ale tego, jakie atrakcje dokładnie będą dostępne, nie da się przewidzieć ze znacznym wyprzedzeniem. W tym roku można było zauważyć dwie znaczące różnice. Pierwszą z nich była większa, lepiej oświetlona i inaczej ulokowana scena, na której odbywały się na przykład PGA Mistrzostwa Polski, drugą zaś było (ku mojemu i innych rozczarowaniu) zmniejszenie strefy gier Indie.
– Moim zdaniem jest tutaj za mało mniejszych wystawców, a za dużo wielkich stoisk – powiedział Michał, który od lat chodzi na PGA.
Nie oznacza to jednak, że nie było w co grać. Pomimo mniejszej liczby gier, nadal utrzymywały one poziom.
Zagrajmy w coś!

Najważniejszym elementem PGA były oczywiście gry komputerowe. Swoje stanowiska wystawiły zarówno wielkie firmy, takie jak Nintendo czy Ubisoft, jak i mniejsze, nie tak bardzo kojarzone przez ludzi (a czasem całkiem początkujące). Można było na nich zagrać nie tylko w najświeższe nowości, ale też w gry, które od dawna są na rynku. Czasem też można było trafić na gry wystawiane przedpremierowo, czy nawet w trakcie produkcji.
Głośne tytuły

Największym zainteresowaniem cieszyło się stoisko CD Project Red, na którym można było zagrać w „Wiedźmina 3” czy zrobić sobie zdjęcie na motorze z „Cyberpunk 2077”. Dużą popularność zyskała też najnowsza odsłona serii „Assassin’s Creed”. Tłumy były również widoczne na strefie Nintendo, gdzie można było na ich najnowszej konsoli zagrać w liczne gry tej firmy.
– Bardzo podobała mi się najnowsza „Zelda”. Można też było zobaczyć, jak płynniej chodzi nowsza wersja Nintendo Switch od tej poprzedniej – powiedziała Julia.
Przez wszystkie trzy dni widoczna była ogromna kolejka do zagrania w „Valor Mortis” – soulslike od twórców „Ghostrunnera”. Gra ta nie miała jeszcze premiery, a teren tego stoiska był oddzielony od reszty targów ogromną kotarą, tak żeby nikt z zewnątrz nie był w stanie jej zobaczyć. Ja miałam ogromną przyjemność zagrać przedpremierowo w wersję demo „Reanimal” – gry łączącej w sobie horror i grę przygodową od twórców „Little Nightmares”. Tu też obowiązywał absolutny zakaz fotografowania i nagrywania, ale mogę zapewnić, że wyglądała rewelacyjnie i bardzo dobrze się w nią grało.
I te cichsze (ale wcale nie gorsze)

Jak co roku najbardziej moje serce skradła strefa gier Indie – stoiska zazwyczaj są obsługiwane przez twórców tych gier, można więc usłyszeć z pierwszej ręki o tym, co ich zainspirowało, co sprawiło największy problem podczas produkcji, albo jakie są plany na rozwój danego tytułu. Jednym z doświadczeń, jakie najlepiej wspominam z tegorocznego PGA było zagranie w „Flamecraft” – grę na podstawie planszówki o tym samym tytule, w której to zbierasz zasoby, tworzysz zaklęcia i rozlokowujesz po różnych punktach w mieście smoki. Nie miałam pojęcia o istnieniu tej gry (w żadnej z tych dwóch wersji), podeszłam tam tylko dlatego, że przeuroczo wyglądała. Bardzo przyjemny gameplay i przepiękna grafika to jedno, ale fakt, jak pracownicy stoiska opowiadali o tej grze i jak bardzo się cieszyli, kiedy inni mówili im, że to, co stworzyli jest świetne, naprawdę potrafił poprawić człowiekowi humor. Było widać, jak dużą pasją darzą ten tytuł.
Jednak nie tylko grami człowiek żyje

Oczywiście gry to nie jedyna atrakcja dostępna na PGA. W trakcie wydarzenia można było też między innymi wysłuchać prelekcji o tym, jak zacząć pracę w gamedevie, wziąć udział w konkursie (i nie były to tylko turnieje związane z jakąś grą, ale też na przykład quizy wiedzy ogólnej), zrobić zdjęcie z zaproszonymi influencerami czy kupić coś na jednym z licznych stoisk – które też nie ograniczały się tylko do tematyki gamingowej. Dostępne były myszki czy klawiatury, ale można też było znaleźć na przykład figurki z anime.
Jednym z najbardziej wyczekiwanych punktów programu był konkurs Cosplay Show, podczas którego cosplayerzy z całej Polski prezentowali swoje, naprawdę imponujące, stroje. Nie zabrakło osób przebranych za postaci z „League of Legends”, „Fallouta” czy „Silent Hill”. Jak wspomniałam wcześniej, w tym roku konkurs ten przeniósł się na scenę, która (w przeciwieństwie do tej zeszłorocznej), znajdowała się bardziej na uboczu.
– Widać, że w tym roku więcej wydano na scenę. Robi ogromne wrażenie – powiedziała Wiktoria.
Było ciszej, nie przechodzili co chwila losowi ludzie, próbujący dostać się do innego punktu targów. Było też ciemniej, co w połączeniu z obecnymi tam reflektorami stwarzało zdecydowanie lepszy efekt, niż gdy ten konkurs odbywał się w świetle dziennym.
Tegoroczną edycję PGA mogę zdecydowanie uznać za udaną. Byłam na tym wydarzeniu przez wszystkie trzy dni i nie znalazłam nawet jednego momentu, w którym bym się nudziła czy nie wiedziała, co mam ze sobą robić. Tegoroczne PGA było już moim dziewiątym, a wciąż bawiłam się tak dobrze, jak na pierwszym. Był to intensywnie spędzony czas, ale jestem naprawdę usatysfakcjonowana i już nie mogę się doczekać przyszłorocznej edycji.
Olga Graban
