PRZEDSMAK MISTRZOSTW ŚWIATA NA DIAMENTOWEJ LIDZE W CHORZOWIE I… ZIMNY PRYSZNIC DLA POLAKÓW

Fot. Aleksandra Łukawska

Mistrzowie olimpijscy, rekordziści globu i liderzy tegorocznych tabel. Gwiazdorska obsada sobotniego Memoriału Kamili Skolimowskiej zapewniła kapitalne widowisko. Jak na tle światowej czołówki wypadli Polacy? 

Memoriał Kamili Skolimowskiej po raz kolejny udowadnia, że jest jednym z najważniejszych punktów w kalendarzu Diamentowej Ligi. W sobotnie popołudnie, 16 sierpnia, na trybunach Stadionu Śląskiego w Chorzowie zasiadło tysiące kibiców, którzy mieli okazję podziwiać aż 46 medalistów igrzysk olimpijskich z Paryża i 13 rekordzistów świata w akcji. 

Historyczne rezultaty na Stadionie Śląskim

Karsten Warholm wraca w wielkim stylu – jego 46.28 s na 400 m ppł to najlepszy wynik w tym sezonie na świecie i trzeci w historii tej konkurencji! Lepsze rezultaty (rekordowe 45.94 s Warholma i 46.17 s Raia Benjamina) padły jedynie w finale igrzysk olimpijskich w Tokio. 

Nie mniej imponujący był popis Femke Bol, która w biegu na 400 m ppł uzyskała najlepszy w tym roku czas na świecie – 51.91 s. Ósme miejsce w tej rywalizacji zajęła Anna Gryc – 56.38 s.

Faith Kipyegon pozazdrościła Jakobowi Ingebrigtsenowi, który rok temu w Chorzowie pobił rekord świata na 3000 m. Królowa biegów średnich, mająca w tym roku na koncie trzy rekordy świata w swojej koronnej konkurencji (1500 m), tym razem spróbowała swoich sił na dwukrotnie dłuższym dystansie. Rekordu może i nie było, ale po piekielnie szybkim biegu w potwornym upale mistrzyni plasuje się na drugim miejscu w tabelach historycznych z wynikiem 8:07.04 s. To najlepszy rezultat od 32 lat, rekord Afryki i, oczywiście, rekord Diamentowej Ligi.

Na dystansie 1500 m godnie zastąpiła ją Gudaf Tsegay. Etiopka uzyskała fantastyczny, drugi najlepszy rezultat w tym roku na świecie i jeden z najlepszych w historii biegu na tym dystansie – 3:50.62 s. Klaudia Kazimierska była jedenasta z rekordem życiowym – 3:59.66 s. 

Faworyci nie zawodzą

Armand Duplantis rozpoczął rywalizację w skoku o tyczce zaskakująco, bo od zrzutki na 5.60 m. Dwukrotnie mierzył się też z wysokością 6.10 m, która jednak ostatecznie zapewniła mu zwycięstwo w konkursie. Już po raz kolejny w tym sezonie o włos od zaliczenia tej wysokości był także Emanuil Karalis. Po jego niepowodzeniu „Mondo” próbował jeszcze atakować 6.20 m, ale i tym razem strącił poprzeczkę. To nie był jego dzień – nie było więc mowy o skakaniu na 6.30 m, na co z pewnością liczyli kibice podekscytowani kolejnym rekordem świata, który Szwed ustanowił zaledwie kilka dni wcześniej w Budapeszcie. Piotr Lisek w dalszym ciągu nie uporał się w tym sezonie z wysokością 5.80 m.

Keely Hodgkinson, mistrzyni olimpijska z Paryża, otworzyła sezon najlepszym wynikiem w tym roku na świecie – 1:54.74 s. W bardzo szybkim biegu z dobrej strony pokazały się Polki. Ósme miejsce z czasem 1:59.08 s (rekord życiowy) zajęła Angelika Sarna. Zaraz za nią na mecie zameldowała się Margarita Koczanowa – 1:59.90 s (również rekord życiowy). 

Prawdziwe święto sprintu

Dużo emocji wzbudziła pierwsza od czasu finału igrzysk konfrontacja mistrza olimpijskiego Noaha Lylesa i wicemistrza olimpijskiego Kishane’a Tompsona. W Paryżu tę dwójkę dzieliło zaledwie 0.005 s. Tym razem górą był Jamajczyk, który wyrównał w dodatku rekord memoriału – 9.79 s. Lyles przybiegł na metę 0.03 s później. Dziewiąte miejsce zajął Oliwer Wdowik – 10.32 s.

Wśród kobiet błyszczała najlepsza w tym roku na listach światowych Melissa Jefferson-Wooden. Amerykanka z kapitalnym czasem 10.66 s wyrównała rekord mityngu. Ulubienica publiczności, Ewa Swoboda, wbiegła na metę jako ósma, za to z najlepszym wynikiem tego sezonu – 11.08 s. 

Na tle czołówki w końcu mogła się też sprawdzić Natalia Bukowiecka. Brązowa medalistka w biegu na 400 m z Paryża nie pokazała jednak pełni swoich możliwości. Zajęła piąte miejsce z czasem 50.16 s. To ponad pół sekundy wolniej niż jej najlepszy wynik z tego sezonu. Poniżej 50 sekund pobiegły trzy zawodniczki: Marileidy Paulino (49.18 s), Salwa Eid Naser (49.27 s) oraz Henriette Jaeger (49.83 s). 

Kosmiczny poziom płotków

Finałowy bieg na 100 m ppł kobiet był najszybszym w historii lekkoatletyki. To zasługa nie tylko fenomenalnego (trzeciego w historii) czasu zwyciężczyni, Masai Russel (12.19 s), ale także czasów zawodniczek z trzeciego (Tobi Amusan – 12.25 s), czwartego (Danielle Williams – 12.31 s), piątego (Alia Armstrong – 12.32 s), czy siódmego miejsca (Ackera Nugent – 12.43 s). Od 32 lat nie widzieliśmy też tak szybkiej Europejki. W biegu eliminacyjnym Nadine Visser uzyskała wynik 12.28 s. W finale, w którym zabrakło niestety polskich akcentów, zajęła ósme miejsce. Rezultat Pii Skrzyszowskiej (12.66 s) był jedenastym czasem w stawce. Alicja Sielska, młodzieżowa mistrzyni Europy, może natomiast pochwalić się nowym rekordem życiowym – 12.81 s.

Rozpędza się też Jakub Szymański, który do tej pory zmagał się z pewnymi trudnościami w wydłużeniu dystansu z hali. W biegu na 110 m ppł osiągnął drugi najlepszy czas w karierze (13.28 s), który dał mu siódme miejsce. Do rekordu Polski zabrakło 0.03 s. Mistrz olimpijski z Paryża, Grant Holloway, tym razem uległ swojemu rodakowi Cordellowi Tinchowi, który wynikiem 13.03 s wyrównał rekord memoriału. Rekordzista świata na dystansie 60 m ppł uzyskał czas 13.15 s.

Brutalna weryfikacja formy Polaków

Nie trudno zauważyć, że świat nam ucieka. Polacy stanowili raczej tło rywalizacji czy uzupełnienie stawki niż realną konkurencję w walce o wygraną. Odległe miejsca naszych reprezentantów mogą martwić w perspektywie zbliżających się wielkimi krokami mistrzostw świata. Wyniki z sobotnich zawodów nie tylko nie dałyby medali, ale w większości przypadków nie pozwalałyby nawet myśleć o występie w finałach konkurencji. Pozostaje mieć nadzieję, że forma przyjdzie w najważniejszym momencie sezonu – w Tokio.

Aleksandra Łukawska