PRZEDSMAK MUNDIALU – W OCZEKIWANIU NA START KLUBOWYCH MISTRZOSTW ŚWIATA W USA

Fot. Tkotw12/ Wikimedia Commons

Między 15 czerwca a 13 lipca kibice dostaną to, czego oczekują, czyli kolejnych dawek piłkarskich wrażeń. Zadbają o nie 32 drużyny z całego globu. Klubowe Mistrzostwa Świata przeszły metamorfozę, która być może uatrakcyjni te dotychczas nieciekawe rozgrywki.

Sezon piłkarski w Europie się skończył i brakuje Wam wrażeń? Bez zmagań w Anglii, Hiszpanii czy Niemczech Wasze życia tracą sens? A może tęsknicie za Ligą Mistrzów? Cóż, wszystkie te rozgrywki wrócą dopiero między sierpniem a wrześniem, ale słuchajcie nowiny – nie musicie zapadać w hibernację! Przed nami przecież Klubowe Mistrzostwa Świata!

To już nie ten turniej, który nikogo nie obchodził. Wtedy rywalizowało między sobą tylko siedem drużyn, w dodatku w systemie premiującym zespoły z Europy i Ameryki Południowej, bo miały one zapewnione miejsce w półfinale. W 2023 roku FIFA stwierdziła, że mistrzostwa świata klubów doczekają się rozszerzenia. Przez tę decyzję 14 czerwca 32 kluby z całego świata rozpoczną rywalizację o zwycięstwo w tym ciekawie zapowiadającym się turnieju.

Ale to już było

Kiedy jeszcze o to trofeum walczyło siedem drużyn, system kwalifikacji wyglądał następująco. Udział zapewniała wygrana w międzynarodowych turniejach klubowych organizowanych przez sześć konfederacji piłkarskich:

  • UEFA (Europa) – Liga Mistrzów,
  • CONMEBOL (Ameryka Południowa) – Copa Libertadores,
  • CONCACAF (Ameryka Północna, Środkowa i Karaiby) – Liga Mistrzów CONCACAF,
  • CAF (Afryka) – Afrykańska Liga Mistrzów,
  • AFC (Azja) – Azjatycka Liga Mistrzów,
  • OFC (Oceania) – Liga Mistrzów OFC.

Siódmą drużyną był mistrz kraju, w którym odbywały się w danym roku Klubowe Mistrzostwa Świata.

Zespoły afrykańskie, azjatyckie i północnoamerykańskie rozpoczynały rywalizację od ćwierćfinału, z kolei gospodarz i drużyna z Oceanii grały w play-offie o miejsce w 1/4 finału. Kluby europejskie i południowoamerykańskie miały zagwarantowany udział w półfinale. Rozgrywano jeszcze mecze o 3. i 5. miejsce.

W środowisku piłkarskim tamten format nie wzbudzał wielkich emocji. Nikt nie myślał o mistrzostwach jako o turnieju, na który czeka się miesiącami. Raczej wiadomo było, że drużyny z Europy jadą tam po swoje – aby powiększyć klubową gablotę. Co najwyżej rozgrywki traktowano jako ciekawostkę. W końcu FIFA zdecydowała się coś zmienić.

Nowy, ale dobrze znany

Po rozszerzeniu rozgrywek wciąż kwalifikują się do nich zwycięzcy turniejów klubowych wszystkich związków futbolu, ale z edycji z czterech lat poprzedzających rok, w którym odbywają się mistrzostwa świata. Wyjątkiem jest Oceania, skąd dostaje się jedna drużyna będąca najwyżej w rankingu klubowym spośród zwycięzców Ligi Mistrzów OFC. Resztę stawki uzupełniają najlepsze drużyny w rankingu: osiem z Europy, dwie z Ameryki Południowej, po jednej z Azji, Afryki oraz Ameryki Północnej, Środkowej i Karaibów. Ostatnie miejsce jest dla mistrza kraju-gospodarza.

Nowa formuła w zasadzie nie jest rewolucyjna. Znamy ją dobrze z mistrzostw świata rozgrywanych pomiędzy reprezentacjami narodowymi. Walka o końcowy triumf i puchar zacznie się fazą grupową. Z ośmiu grup, po cztery zespoły każda, wyjdzie łącznie 16 drużyn – dwie na grupę. Potem zacznie się faza pucharowa. Kluby zostaną rozmieszczone na turniejowej drabince, która prowadzić będzie od 1/8 finału aż do wielkiego finału.

Zmieniło się też to, że od teraz Klubowe MŚ będą rozgrywane co cztery lata. Wcześniej, od 2005 roku aż do 2023 roku, kiedy w Arabii Saudyjskiej odbyła się ostatnia edycja tego turnieju, kluby grały w tych rozgrywkach FIFA co rok. Dwa lata temu mistrzem został Manchester City, więc to zespół Obywateli będzie bronić tytułu. To wszystko ma zwiększyć prestiż rozgrywek.

– Kluby odgrywają kluczową rolę w światowym futbolu. Klubowe Mistrzostwa Świata FIFA 2025 będą stanowić kamień milowy w zapewnieniu klubom ze wszystkich konfederacji odpowiedniej sceny, na której będą mogły zabłysnąć na najwyższym poziomie gry – mówił podczas 26. posiedzenia Rady FIFA Gianni Infantino, prezydent tej organizacji.

Europejski monopol

Oczywiście niekwestionowanymi faworytami są europejskie drużyny. W pierwszej kolejności należy wymienić Paris Saint-Germain – triumfatora tegorocznej Ligi Mistrzów, który obecnie pod batutą Luisa Enrique gra nieziemsko. Rzucić rękawice postarają się zawodnicy Manchesteru City, czujący niedosyt brakiem zdobytych pucharów w ostatnim sezonie, oraz Bayern Monachium, mimo że w minionym sezonie miał problem z wygrywaniem z rywalami na swoim poziomie.

Zwycięstwo jest także w zasięgu zawsze groźnego Atletico Madryt. Zespół Diego Simeone gra stylem pasującym do takich rozgrywek – pragmatycznym, polegającym na przyjmowaniu twardej postawy oraz wyczekiwaniu na błędy przeciwnika. Namieszać może Chelsea Londyn ze swoją pełną ambicji młodą kadrą i z trenerem Enzo Marescą na czele oraz Borussia Dortmund, która miała dobrą końcówkę sezonu.

Wbrew pozorom trudno upatrywać w Interze Mediolan – finaliście Ligi Mistrzów z tego roku – kandydata do mistrzostwa. Z drużyny odszedł trener Simone Inzaghi, więc jest ona wielką niewiadomą. Podobnie przedstawia się to w wypadku Realu Madryt, w którym podczas turnieju w roli szkoleniowca zadebiutuje Xabi Alonso, a także Juventusu Turyn. Tam Igor Tudor będzie chciał udowodnić, że zasłużenie pozostawiono go na stanowisku trenerskim po zapewnieniu Starej Damie miejsca w Lidze Mistrzów.

Znajome nazwiska spoza europejskich drużyn

Kwintesencją wszelkich sportowych turniejów są ich uczestnicy. Wszyscy uczestnicy, nie tylko ci z drużyn z Europy. Wielu piłkarzy, którzy zagrają na Klubowych MŚ, jest rozpoznawalnych na świecie – niezależnie od reprezentowanego przez nich zespołu. Wszędzie znajdziemy w miarę znane nazwiska, czy to grające kiedyś w Europie, czy to na mistrzostwach świata.

Chyba najciekawiej podczas turnieju mogą zaprezentować się zespoły południowoamerykańskie. Flamengo, obecny lider ligi brazylijskiej, ma w składzie paru znanych Europejczykom zawodników – Danilo, Alexa Sandro i Jorginho – oraz kilku reprezentantów swoich krajów, na przykład Gonzalo Platę, Guillermo Varelę czy Giorgiana De Arrascaetę. 

Z kolei w argentyńskich potentatach, czyli River Plate oraz Boca Juniors, grają kolejno dla tych pierwszych – Manuel Lanzini, Marcos Acuña, Gonzalo Montiel – a dla drugich – Agustín Marchesín, Edinson Cavani, Marcos Rojo.

Idąc dalej, w meksykańskim Club León spotkamy Andrésa Guardado oraz Jamesa Rodrígueza, zaś w Monterrey (również z Meksyku) rozpoznamy Sergio Ramosa, Héctora Moreno, Lucasa Ocamposa albo Jesúsa Coronę. 

Amerykański Inter Miami stworzył drugą FC Barcelonę, zatrudniając Lionela Messiego, Jordiego Albę, Luisa Suáreza oraz Sergio Busquetsa. Równie znakomitą paczkę ma arabski Al-Hilal, w którym grają Kalidou Koulibaly, Renan Lodi, João Cancelo, Sergej Milinković-Savić, Rúben Neves i Aleksandar Mitrović.

Mamy też polski akcent w postaci Macieja Skorży prowadzącego japońską Urawę Red Diamonds. Podczas jego pierwszej kadencji od lutego 2023 roku do stycznia 2024 roku kibice Czerwonych Diabłów go kochali. Były szkoleniowiec Lecha Poznań wrócił do trenowania tego klubu we wrześniu 2024 roku. Początek miał ciężki, bo musiał wyciągnąć drużynę z kryzysu. W tym sezonie jednak Urawa zajmuje trzecie miejsce w tabeli ligi japońskiej (w tym azjatyckim kraju gra się w formacie wiosna-jesień).

Mikołaj Dilc