O IRONIO, WYGRAŁ FUTBOL! PSG TRIUMFATOREM LIGI MISTRZÓW

Rozegrany w sobotę finał Ligi Mistrzów zakończył się zdeklasowaniem Interu Mediolan przez Paris Saint-Germain, który wygrał 5:0. Zespół z Paryża nie dał żadnych szans włoskiej drużynie. Francuzi pokazali, jak wielki jest projekt Luisa Enrique, natomiast mediolańczycy musieli obejść się smakiem, mimo że kolejny raz puchar był w ich zasięgu. W ten sposób żegnamy się z tegoroczną, niesamowitą Ligą Mistrzów.
Rozpieszczają nas od poprzedniego sezonu te najważniejsze w Europie rozgrywki klubowe. W tym roku otrzymaliśmy zmagania w nowym formacie turnieju. System szwajcarski urozmaicił Ligę Mistrzów i sprawił, że aż do ostatniej kolejki fazy ligowej mecze dostarczały nam emocji. Fazę pucharową również śledziło się z zapartym tchem. Potyczki Interu z Barceloną, czy PSG z Aston Villą na długo zapiszą się w historii piłki nożnej.
Jednak najważniejsze jest to, że po raz drugi z rzędu otrzymaliśmy efektowny finał. Ostatnio Real Madryt pokonał Borussię Dortmund 2:0. Może nie był to najwyższy wynik, lecz samo spotkanie oglądało się znakomicie. Podobnie teraz – w meczu o puchar obejrzeliśmy piłkę na niezwykłym poziomie. Co prawda, taki poziom zaoferowała nam tylko drużyna z Paryża. Mimo to, piłkarskiej jakości było tak dużo, że bezradność Interu stała się nieistotna w odbiorze sobotniego meczu.
Paryżanie dają się lubić
Po 14 latach udało się zrealizować marzenia właściciela Nassera Al-Khelaifiego. Gdy katarski biznesmen objął prezesurę w paryskim klubie, przyświecał mu cel rozwinięcia marki PSG we Francji i na świecie. Plan zwieńczyć miało zwycięstwo w Lidze Mistrzów, którego klub długo nie mógł się doczekać. Aż do 2020 roku zespół słynął raczej z odpadania na etapie 1/8 finału lub ćwierćfinału. Wtedy, w pandemicznym sezonie, w końcu udało się mu dojść do finału, lecz przegrał go z Bayernem Monachium.
Tamta porażka zadowoliła wielu postronnych fanów futbolu. Francuskiego giganta kojarzono raczej jako projekt kapryśnego milionera, który próbował osiągnąć sukces, wydając astronomiczne sumy pieniędzy na gwiazdy piłki nożnej. PSG było ,,dream teamem”, brakowało mu jednak duszy. Posiadanie piłkarzy pokroju Zlatana Ibrahimovicia, Edinsona Cavaniego, Neymara, czy Kyliana Mbappe wystarczyło na zdominowanie Ligue 1.
Co prawda, w sezonie 2020/2021 drużynie z Paryża udało się dotrzeć do półfinału, ale traciła już ten impet z poprzedniej kampanii. W następnych dwóch sezonach ponownie kończyła rywalizację o Ligę Mistrzów w 1/8 finału. Nie pomogła nawet obecność Lionela Messiego. Punktem zwrotnym było zatrudnienie Luisa Enrique na stanowisku trenera. Hiszpan na miano specjalisty zapracował sobie w FC Barcelonie, z którą wygrał w 2015 roku Ligę Mistrzów. Jego sukcesy są zapisane także w historii reprezentacji Hiszpanii.
Paris Saint-Germain zaczęło się zmieniać. Oczywiście katarski prezes wciąż nie był skąpy, kiedy przychodziło do transferów. Odmłodzono zespół, sprowadzając między innymi Bradleya Barcolę, Lucasa Beraldo, João Nevesa czy Désiré Doué. Odważnym ruchem było pozyskanie Ousmane Dembele, który przeszedł w Paryżu drogę od zera do bohatera. Zerwano ze starym wizerunkiem PSG jako zbioru kapryśnych gwiazdek i stworzono zgraną grupę zawodników.
Pokaz umiejętności
Finałowa potyczka z Interem jest najlepszym przykładem tego, jak Enrique chce, żeby jego podopieczni grali. Paryżanie mają prezentować wysoki poziom zaangażowania przez okrągłe 90 minut i mieć niezaspokojony głód bramek. Trener wymaga też od swoich zawodników wszechstronności, bo pozycje na boisku przypisuje się im tylko na potrzeby grafiki przedmeczowej. Jesteśmy świadkami futbolu totalnego, kiedy na przykład prawy obrońca, Achraf Hakimi, pojawia się na lewym skrzydle albo kończy akcję bramkową jako napastnik.
Paryżanie funkcjonują na boisku jak jeden organizm. Każdy zna swoje zadania i je wykonuje. Zawodnicy potrafią naciskać rywali i czyhać na ich błędy, wymieniając podania w nieskończoność. Dysponują też indywidualnościami, które jednym zagraniem mogą zadecydować o losach akcji, czy to podaniem, czy dryblingiem. Przykłady? Można wspomnieć chociażby Maestrię Vitinhi w dystrybucji piłki albo nieobliczalność Chwiczy Kwaracchelii podczas pojedynków jeden na jeden.
Należy też poświęcić fragment MVP tego finału i oddać mu to, co cesarskie. Doué strzelił dwie ładne bramki i zaliczył asystę, przytomnie podając piłkę w polu karnym. Nie tylko odcisnął wielkie piętno na wyniku, lecz miał również spory wpływ na grę PSG. Poza tym, zapisał się w historii Ligi Mistrzów jako trzeci najmłodszy strzelec w finale tych rozgrywek oraz szósty w historii strzelec co najmniej dwóch bramek w meczu o najcenniejszy puchar Europy.
20-latek wykazywał się sporym talentem już w Stade Rennais FC, lecz eksplozja jego talentu nastąpiła w tym roku. Od końcówki stycznia strzelił 13 bramek i był autorem 12 asyst we wszystkich rozgrywkach, licząc wyczyn z sobotniego finału. Można powiedzieć, że na potrzebę meczu z Interem wygryzł ze składu Barcolę. Jedno jest pewne – karierze uzdolnionego Doué trzeba się przyglądać.
Porażka na najważniejszym froncie
Choć Inter w praktyce nie istniał, był drugim aktorem meczu finałowego. Mediolańską drużynę znamy z wyrachowania, które tym razem nie wystarczyło. Trafił się jej zbyt mocny rywal, wykorzystujący każdą okazję do zagrożenia bramce Yanna Sommera i dobrze zorganizowany w fazach bez posiadania piłki. Jedynym asem w rękawie mógł być trudny do przepchnięcia Marcus Thuram. Mimo że Francuz po przyjęciu futbolówki skutecznie się zastawiał, to jego partnerzy nie potrafili z tego skorzystać.
Liderzy byli jakby nieobecni. Lautaro Martinez nie oddał żadnego strzału i według heatmapy częściej przebywał w okolicach koła środkowego, a nie pola karnego. Henrich Mchitarjan do 62. minuty, kiedy zszedł z boiska, miał zaledwie 15 kontaktów z piłką. Z kolei Denzel Dumfries nie robił różnicy na prawej stronie, często tracił futbolówkę, a także niecelnie dośrodkowywał. Tak słabego Interu jeszcze w tym sezonie nie oglądaliśmy.
Ból spowodowany takim słabym meczem staje się jeszcze mocniejszy, gdy Włosi przypomną sobie o występie w finale Ligi Mistrzów sprzed dwóch lat. Wówczas przegrali z Manchesterem City, ale byli o wiele bliżej sukcesu, niż w minioną sobotę. Obywatele długo nie mogli się przebić przez linię obrony Nerazzurrich. Kiedy mediolańczycy stracili bramkę, stworzyli sobie kilka świetnych okazji. Po spotkaniu mogli czuć nie tylko niedosyt i rozczarowanie, ale też satysfakcję z walki do samego końca. Teraz zabrakło i tego.
Inną z przyczyn porażki Interu są problemy mentalne. Zespół Simone Inzaghiego nie radził sobie w tym sezonie z walką o jakiekolwiek puchary. Finał Superpucharu Włoch przegrał z Milanem i z tą samą drużyną odpadł w półfinale Pucharu Włoch. Natomiast ligową rywalizację o scudetto w Serie A zakończył na drugim miejscu ze stratą tylko jednego punktu do pierwszego Napoli. Drużyna włoskiego szkoleniowca w decydujących momentach zawodziła.
Co dalej w Mediolanie?
Nie dość, że Inter przegrał z PSG, to jeszcze może stracić dotychczasowego trenera. Już przed spotkaniem finałowym, mówiło się o ofercie z arabskiego Al-Hilal dla Inzaghiego. Włoch w wypowiedziach pomeczowych nie rozwiał tych wątpliwości i prawdopodobnie mogliśmy być świadkami jego ostatniego akordu na stanowisku szkoleniowca Nerazzurrich. Jego dotychczasową, czteroletnią przygodę określić można jednak jako udaną, bo umocnił klub w czołówce ligi włoskiej. Przez te lata zdobył mistrzostwo Włoch, dwa Puchary Włoch i trzy Superpuchary Włoch.
Mimo wszystko, polscy fani Interu znajdą pewną wesołą nutę w smutnej melodii ostatnich dni. Nicola Zalewski swoim, co prawda przeciętnym, ponad trzydziestominutowym występem, został drugim piłkarzem, który zagrał w finale Ligi Konferencji, Ligi Europy i Ligi Mistrzów. Abstrahując od tego rekordu, jest szansa, że piłkarz wypożyczony z AS Romy zostanie w Mediolanie na dłużej. Został tam solidnym zawodnikiem szerokiego składu.
Mikołaj Dilc