SENTYMENTALNA PODRÓŻ DO PIŁKARSKICH CENTRÓW NAMIĘTNOŚCI [FELIETON]

Fot. Станислав Ведмидь/Wikimedia Commons

Potrzebowałem tego tekstu jak gotówki pod koniec miesiąca. Prosta czynność scrollowania umożliwiła mi  krótką podróż wewnątrz siebie. Rozmyślałem podczas niej o najważniejszej rzeczy w moim życiu, czyli piłce nożnej. Przeniosłem się do lat, kiedy dopiero budowała się moja miłość do tego sportu. Dzięki temu porównałem uczucia tamtych czasów z tym, co czuję do futbolu dziś.

Początek mojego dnia ma określoną rutynę. Zawsze przy śniadaniu odpalam Instagrama, by nadrobić stories profilu Make Life Harder i naładować baterie śmiesznymi filmikami (tak, to tanie dostarczanie bodźców, wiem). Ale wiecie, że z algorytmami treści jest jak z ruletką w kasynie – czasem trafisz nie tam, dokąd chciałeś.

Fatalny traf

Ja pogrzebałem swoje nadzieje na dobry start dnia, natrafiając na nostalgiczną kompilację zagrań piłkarskich gwiazd. To nie był zwykły materiał z epicką muzyczką, jakich wiele na YouTubie. Nagraniu towarzyszyła poruszająca piosenka Harry’ego Stylesa ,,As It Was”. Może nigdy nie należałem do kręgu fanów byłego członka One Direction, jednak tiktoki zapoznały mnie z tym nastrojowym dziełem, godnym nazwania ,,księgą zbójecką”.

Trendujący niegdyś na chińskiej platformie do zabawiania mas ludzkich (i szpiegowania, według niektórych) utwór wprawił mnie w sentymentalny nastrój. Pomyślcie sobie o najbardziej wzruszających filmach czy serialach. Przy tej krótkiej instagramowej rolce są one dla mnie zaledwie nudnymi, tandetnymi paszkwilami. 

Filmik miał w sobie wszystko i jednocześnie nic. Wszystko, bo zawierał… wszystko, co musiał, by zachwycić pierwszego lepszego miłośnika piłki nożnej – najlepszych futbolowych aktorów sprzed ostatnich dziesięciu lat w ich najznakomitszych rolach, a to okraszone kapitalną ścieżką dźwiękową. Natomiast nic, ponieważ pozostawił we mnie pustkę, która zaczęła zżerać moją duszę. Podsumowując, gdyby powstał wcześniej, Oscara za najlepszy film krótkometrażowy miałby murowany. 

Atak nostalgii

W tym momencie mogłoby się palić i walić, ale to nie miałoby już znaczenia. Pogrążyłem się w myśli o tym, jak szybko mija czas w piłce nożnej. Racja, nie odkryłem jakiejś wielkiej zagadki tego świata. Mimo to zatrwożyła mnie prędkość następowania po sobie kolejnych wydarzeń w piłkarskim uniwersum. Jest ona tak zawrotna, że aż nie potrafiłem sobie tego w pełni uświadomić. 

Nigdy szczególnie nie zwróciłem uwagi na płynną zmianę generacji piłkarzy. Moja młodość wiąże się z różnymi nazwiskami – od niegrających już od pewnego czasu Pirla, Ibrahimovicia czy Chielliniego po będących na skraju kariery Lewandowskiego, Neymara i Messiego. A co dopiero mówić o Hazardzie, Pogbie lub Ramosie. Moja baza danych składa się w większości z tych emerytowanych zawodników. Włączył się we mnie boomer, który twierdzi, że teraz już nie ma czasów, a kiedyś to były.

Tylko że teraz też jest od groma wartych uwagi graczy. W piłce są trzy pewne rzeczy: na końcu zawsze wygrywają Niemcy, reprezentacja Polski to ostatnia słaba drużyna w Europie oraz właśnie stała obecność magików na futbolowej scenie. Bo oni ciągle istnieją i wciąż będą się rodzić. Wbrew pozorom nadal żyjemy w pięknych czasach dla piłki nożnej. 

Dziś też jest dobrze

Szybkość mijania czasu podkręciła rosnąca liczba meczów. Współczesny futbol został napompowany ogromną liczbą spotkań. Bardziej napełnione powietrzem są chyba tylko baloniki dmuchane przez nas, polskich kibiców, przed wielkimi turniejami, w których udział bierze nasza reprezentacja. Próba nadążania za piłkarskimi wydarzeniami nadawałaby się na fabułę filmu ,,Oszukać przeznaczenie”.

Jednak ta hiperinflacja sprawia, że mamy szeroki wybór. Chcesz obejrzeć mecz na szczycie? Proszę bardzo. A może wolisz odmóżdżyć się po pracy rywalizacją rodem z boisk Ekstraklasy? Jak najbardziej, to też się znajdzie. Dużo zyskują na rozszerzaniu lub tworzeniu nowych rozgrywek mniejsze drużyny. Tworzą one kolejne ciekawe historie w tej zabetonowanej hierarchii, w której najważniejsze są najbogatsze kluby.

Jaka puenta wyłania się z tego sentymentalnego wylewu? Tęsknię do czasów, kiedy było prościej (ok, boomer). Ale też kocham to, co jest teraz – możliwość ponownego zakochiwania się w następnych piłkarskich perełkach albo w kolejnych zespołach dokonujących czegoś niemożliwego. Myślę, że gdy już raz prawdziwie pokocha się piłkę nożną, miłość do niej nigdy nie wygaśnie.

Mikołaj Dilc