23 LATA TEMU ZMARŁ LAYNE STALEY

Fot. Rex Aran Emrick/ Wikimedia Commons

„If I can’t be my own, I would feel better dead” – Layne Staley, „Nutshell”. Alice In Chains to zespół, który wyrósł na fali wielkiej epoki muzyki grunge na przestrzeni lat 80. i 90. Grupa pochodziła z miasta Seattle w USA. Za jej sukces przede wszystkim odpowiada unikalny styl komponowania, skupiony na harmonizowaniu wokali i ekspresywnych refrenach. W 2025 roku mijają 23 lata od pożegnania jednego z najwybitniejszych wokalistów rockowych wszech czasów.

Layne Rutheford Staley urodził się 22 sierpnia 1967 w Bellevue. Swoją przygodę z muzyką rozpoczął jako perkusista. Z czasem jednak zdecydował się przebranżowić, by włożyć swe serce w śpiew. Uznawany jest za jednego z najbardziej wpływowych wokalistów rockowych na świecie. Od 1987 do 2002 był jednym z filarów grupy Alice In Chains. Odpowiadał za teksty, a ponadto swym aż 4-oktawowym tenorem zapisał na taśmach historyczne melodie.

„I’m the man in the box” – fragment utworu „Man In The Box”

Staley w wieku 15 lat podjął najważniejszą decyzję w życiu – zaczął śpiewać. Zdecydował się spieniężyć perkusję, by móc zainwestować w nową pasję. Ćwiczył w pokoju, który współdzielił wraz z przyrodnim bratem. Humorystycznie przyznawał się, że na początku był okropny, jednakże w końcu spełniony faktem, że znalazł swój instrument. Jego gusta uległy zmianie. Od energicznego glam metalu, zaczął fascynować się zdecydowanie cięższą muzyką metalową – Slayer, Exodus, Metal Church etc.

WEJŚCIE NA SCENĘ

Początkowo występował w szeregach amatorskiego zespołu Sleze. Wśród członków grupy zdobył szybko uznanie, dzięki swym umiejętnościom. Był przyrównywany do Vince’a Neila, z zespołu Motley Crue, jednakże wtedy jeszcze nie odblokował w pełni swego potencjału. Wynikało to z głównie z faktu, iż śpiewał głównie covery, zatem obiektywnie trudno było ocenić, jak finalnie rozwinie się jego kreatywność wokalna. Sleze niedługo po dołączeniu Staleya zmieniło nazwę na Alice N’ Chains, a ich muzyka była fuzją glamu i thrash metalu.

ROK 1987

Dla Staleya ten okres był przełomowy, gdyż za pośrednictwem Nicka Pollocka (gitarzystę Alice N’ Chains) Jerryego Cantrella. Jesienią 1987 współtworzyli nowy zespół, którego skład uzupełnili Mike Starr i perkusista Sean Kinney. Grupa na wypracowanym porozumieniu jammowała i konsekwentnie zmierzała w kierunku, by wejść na szczyt.

ALICE IN CHAINS

Początkowo występowali pod nazwą Diamond Lie, a ich pierwszy koncert miał miejsce w Kane Hall na Uniwersytecie Waszyngtońskim w 1988 roku. Dzięki szybko zdobytemu zainteresowaniu, niedługo po tym wydarzeniu, działali w lokalnych klubach. Narodziny grupy ze Seattle, wraz z wydaniem ich debiutanckiego albumu „Facelift”, przyczyniły się do ukształtowania gatunku grunge oraz dodały sporą cegiełkę do rozwoju alternatywnego rocka. Ich muzyka była ekspresywna, głośna, a zarazem brutalna. Wyróżniała się harmonizowanymi wokalami, które finalnie przebijały płynące prosto z serca refreny, opiewające w ogromną gamę emocji. Do ich sukcesu przyczynił się przede wszystkim singiel „Man In The Box”, do którego autorem słów był Staley. Alice, dzięki niemu zaczęli intensywnie koncertować z takimi gwiazdami jak: Megadeth, Iggy Pop czy Extreme.

NARASTAJĄCY PROBLEM ROZPOZNAWALNOŚCI

Po osiągnięciu sukcesu radiowego jako pierwszy zespół grunge, Staley zaczął odczuwać ciężar rozpoznawalności. Wokalista stronił od ludzi. Wbrew pozorom nowy gatunek muzyki przypadł słuchaczom do gustu i bardzo szybko przebił się do mainstreamu (Nirvana, Soundgarden, Pearl Jam, Alice In Chains – wielka czwórka ze Seattle). Nie należy tego mylić, iż wokalista się „alienował”. Jest wspominany jako ciepły człowiek, który podczas wywiadów, wydawał się nawet zawstydzony. Pośmiertnie dedykowano mu wiele utworów, zespołów takich jak: Pearl Jam Zakka Wyldea, Staind. Muzyk cieszył się sporym uznaniem w środowisku muzycznym.

POCZĄTEK PROBLEMÓW NARKOTYKOWYCH

Staley zaczął zmagać się z uzależnieniem od heroiny. Mówi się, iż w nałóg wprowadziła go ówczesna partnerka, lecz plotek krąży wiele. Skutkiem tego był odwyk, który finalnie przerodził się w największy sukces grupy – wydanie albumu „Dirt”. Flagowcem owej płyty był utwór „Would?”. Wokalista na przestrzeni całego krążka zdecydował się wykorzystać swe doświadczenia z walki z uzależnieniem. Według de Soli (odpowiadającego za biografię Alice In Chains), „napisał na tym albumie ponure, brutalnie szczere obrazy uzależnienia od narkotyków”.

NIECHLUBNY INCYDENT METALLICI

Choć Layne kilkukrotnie po odwykach odradzał się niczym feniks z popiołu, to nie radził sobie z zachowaniem czystości w organizmie. Uzależnienie wpłynęło na niego zbyt silnie i postawiło zespół nad przepaścią. W 1993 wyrzucono basistę Mike Starra, którego zastąpił Mike Inez. Był to niewątpliwy cios personalny dla Staleya, gdyż muzycy od początku wzajemnie pogłębiali swój problem narkotykowy. Rok później Cantrell sam rozważał rozejście się ze Staleyem. Nałożyło się na to kilka czynników. Alice In Chains zyskali globalną sławę i szykowali się do trasy z Metallicą oraz do wystąpienia na Woodstock 1994. Niestety przez porażkę Staleya do obu wydarzeń nie doszło, a wokalista stał się obiektem drwin ze strony grupy z San Francisco. James Hetfield wraz z Jasonem Newstedem i Larsem Ulrichem, podczas występów na żywo drwili z jego uzależnienia, wykonując gesty będące aluzją do wbijania igły. Dla samego Staleya był to czerwony alarm, w którym wokalista zaczął na poważnie brać swój problem.

NARODZINY MAD SEASON

W przerwie od Alice In Chains, Layne stał się częścią supergrupy współtworzonej przez gitarzystę Pearl Jam Mike’a McCreadiego, basistę Johna Saundersa oraz perkusistę Barretta Martina. Wydali razem płytę „Above”, której proces twórczy był skomplikowany. Brett Eliason (producent) wspomina – „Albo będę pił, albo brał, a picie jest dla mnie trudniejsze” – słowa Layniego. Opisywano go już wtedy jako człowieka skrajnie wychudzonego i „zielonkawo szarego”.

POŻEGNANIE

Choć Alice In Chains udało się zreaktywować w 1996 i wystąpić chociażby w MTV Unplugged, to był to ostatni rok wraz z Laynem Staleyem. Wokalista odsunął się na bok. Zakupił mieszkanie przez specjalną firmę, która miała uniemożliwić wyciek jego adresu. Jego życie na przestrzeni od 1997 do 2002 stało się odległe od społeczeństwa. Layne nie próżnował muzycznie i dalej próbował tworzyć, lecz jego organizm był skrajnie wyniszczony, a utwory z tego okresu nigdy nie ujrzały światła dziennego. Wokalista brał udział w kilku kolaboracjach, w których słychać, że to już nie jest ten sam człowiek co wcześniej, mimo iż to przedstawia tylko swym głosem. Ostatnią osobą, która go widziała żywego, był Mike Starr, który wspomina, iż Layne był skrajnie wychudzony (przypuszczalnie mógł ważyć 39 kilogramów), a jego mieszkanie było pełne śladów zażywania. Starr chciał wezwać karetkę, lecz Staley mu zabronił, grożąc zerwaniem przyjaźni. Między muzykami doszło do kłótni, w wyniku której Mike opuścił mieszkanie. „Jego ostatnie słowa, które do mnie powiedział, brzmiały «nie w taki sposób. Nie zostawiaj mnie w taki sposób». A ja go zostawiłem […] Nie chce mi się w to wszystko wierzyć. Strasznie mi wstyd” – wspominał. Dnia 19 kwietnia wykryto brak płynności na jego koncie, co dało powód do niepokoju. Około godziny 17.50 funkcjonariusze wraz z matką muzyka udali się do jego mieszkania. Po wyważeniu drzwi odkryli spoczywające ciało muzyka. Zmarł w powodu wstrzyknięcia mieszanki heroiny i kokainy.

 „[Layne] był naprawdę delikatny, niesamowicie ciepły i dziecinny – w najlepszy możliwy sposób. To wydaje się zupełnie inne od tego, czego można by przewidywać lub oczekiwać po jego piosenkach”. – Eddie Vedder – REFLEKSJA

Przyznam – wzruszyłem się. Alice In Chains jest mi znane od lat, lecz od kilku tygodni stanowi główny obiekt mojego zainteresowania. Powodem tego była moja fascynacja, jaką siłą emanował głos Staleya. To musi być niesamowite przeżycie dla gitarzysty, kiedy u Twojego boku, ktoś ma tyle pary i zaangażowania. Ich po prostu trzeba posłuchać, by zrozumieć. Analizowałem ich wystąpienia na żywo i z roku na rok przedstawiały przez jakie piekło musiał przechodzić Layne. Krytycy się zbiorą i powiedzą, iż sam sobie sprawił taką sytuację, lecz bądźmy ludźmi. W moim odczuciu, to był człowiek jak każdy z nas, który miał emocje, a ich wrażliwość udowodnił w swych tekstach. Jest to dewastujące uczucie, kiedy oglądasz wystąpienie z 1990 i widzisz wokalistę pełnego energii, aż finalnie dochodzisz do 1996, w którym mikrofon jest jego jedyną rzeczą trzymającą w pozycji stojącej. Trzeba natomiast podkreślić, iż Layne mimo swych problemów, to był tytan pracy, który zawsze trzymał bardzo wysoki poziom podczas występów na żywo. Mimo znacznie pogorszonego stanu zdrowia, jego głos pozostał z nim do śmierci. Mój artykuł to zaledwie ułamek tej tragicznej, lecz zarazem wzruszającej historii, wokalisty, który pozostanie niezastąpiony. Niech jego artystyczna dusza spoczywa w spokoju.

UTWORY, KTÓRE WARTO POSŁUCHAĆ:

„Man In The Box”
„Rain When I Die”
„Would?”
„Put You Down”
„Nutshell”
„Down In The Hole”
„Rooster”
„Don’t Follow”

Mateusz Berndt