JAZZ NA SPACER, METAL PRZY SPRZĄTANIU I UZDRAWIAJĄCE CZĘSTOTLIWOŚCI – DLACZEGO TO TAKIE WAŻNE, CO I KIEDY W DUSZY GRA?

Ostatnio w ogóle nie słucham muzyki – stwierdził ostatnio mój kolega, który stara się ograniczyć rozpraszacze do minimum. No i właśnie, czy muzyka zawsze pełni funkcję rozpraszacza i rozrywki? Czego powinno się słuchać, by muzyczne sesje pomagały w prowadzeniu produktywnego trybu życia, a nie pogarszały jakość codzienności? A może właśnie nie powinno się słuchać niczego, a za to zanurzać się w tym, co po prostu czujemy? Ale czy nasz mózg odczuwa muzykę tak samo?
Niewidzialny towarzysz
Muzyka nie jest neutralnym elementem naszego życia, niemającym wpływu na nasz zachowanie i odbiór codzienności. Często jesteśmy nieświadomi, że muzyka, do której się przyzwyczajamy, może stać się regulatorem naszego samopoczucia. Czasem także i słabym mechanikiem, który je rozreguluje.
Na ile dobrą metodą jest przepracowywanie negatywnych emocji dzięki pogłębianiu ich wydźwięku poprzez smutne lub agresywne brzmienia? Udajemy, że gramy w teledysku, a nasza twarz już czerwieni się od łez i naporu pokrytej deszczem szyby. Słuchamy Radiohead, a potem… może i deszcz przestaje padać, ale słońce nie dociera do naszych myśli. Nadal są jakieś takie zamglone, obciążające i pochmurne.
Absorbujemy się w przeżywanie tragizmu tego momentu (już nie ma znaczenia, czy chodzi o tragizm bohatera piosenki, czy nasz osobisty). Umysł jest jak gąbka, która chłonie wszelkie docierające do niego bodźce, nawet jeżeli my sami nie traktujemy tego na dłuższy dystans z powagą.
Treść jest ważna
Mówi się, że są dwa rodzaje słuchaczy muzyki – ci, którzy zwracają uwagę na tekst, i tacy, dla których głównie liczy się brzmienie. W obu grupach możemy znaleźć absolutnych muzycznych fanatyków, ale ta pierwsza wiedzie gorszy żywot… Co, kiedy piosenka o wpadającym w ucho rytmie i instrumentalnej aranżacji ma wulgarny i płytki tekst? Po jej wysłuchaniu będziemy się czuli co najmniej dziwnie – także wulgarnie i płytko.
Nie bez powodu zawsze czułam niepokój, przechodząc obok grupek chłopaków, w których jeden z nich miał dość pokaźny w rozmiarach głośnik. Podobna była też głośność muzyki, która z niego leciała. Z tekstu (z reguły jest to rap) mogłam wyciągnąć tylko kilka kluczowych haseł – to wystarczyło, żebym czuła się nieswojo. Odsłonięte części ciała kobiet, wulgaryzmy w formie przecinków i ciągła potrzeba nietrzeźwej zabawy. Jeżeli daje im to motywację, by cierpliwie czekać na tramwaj, cieszę się, że znaleźli swój efektywny sposób.
Jesteś tym, czego słuchasz
Nie warto z góry zakładać, że zawsze z łatwością rozpoznamy fana lub fankę Iron Maiden, Hoziera czy Sabriny Carpenter tylko po wyglądzie zewnętrznym. Napotkamy wiele zaskoczeń, które są częstsze niż pojedyncze przypadki. Muzyka, której słuchamy regularnie, pozostaje w nas głębiej niż tylko w warstwie wierzchniej tego, jak się prezentujemy i czujemy. Dla niektórych to część osobowości, dla innych – odskocznia od „ambientu dnia codziennego”. Ja, zanurzając się w konkretny gatunek lub twórczość artysty, lubię podchodzić do tego holistycznie – może piosenkarka, której teksty ze mną rezonują, czyta także książki, mogące mnie zainteresować? Wtedy wpisuję w wyszukiwarkę frazę „top 10 favorite books of (…)” i kopię coraz to głębsze tunele. Uwielbiam oglądać filmy z wyjątkowym soundtrackiem – tak dobrym, że chętnie słucham go również osobno. Wróćmy do tej najlepiej widocznej warstwy – ubioru.
Jeżeli nasza ulubiona muzyka pomaga nam odszukać swój styl, to dlaczego z tego nie skorzystać? Może odnajdziemy swoją ulubioną epokę i zaczerpniemy z tamtejszej mody albo zainteresuje nas jakaś kultura, której brzmień moglibyśmy słuchać na okrągło. Może się zdarzyć, że język, o jakim nigdy nie myśleliśmy, by się go nauczyć, stanie się atrakcyjny po przesłuchaniu kilku piosenek w nim nagranych? Choć dziedzin sztuki jest coraz więcej, to zawsze możemy stworzyć mozaikę kilku z nich i czerpać po całości.
Łatwo i przyjemnie?
Niektóre muzyczne style nie powstały po to, by wyzwalać w nas „wysokie” emocje. Przykładem może być disco polo albo letni, radiowy pop, który nie zadziwi nas swoim bogatym słownikiem czy płynącym ze słów morałem. Po co więc taka „nijaka” muzyka i czy naprawdę jest ona tak mało wymagająca w odbiorze? Zależy od tego, co nazywamy rozrywką. Jedni szybciej się przebodźcowują, innym takie tło muzyczne jest całkowicie obojętne. Piosenki pełne przekleństw, seksu i mantrycznych powtórzeń, służących jedynie rytmice i melodii snującej się przez godziny, to rozrywka, o którą się nie prosiliśmy, a jednak sama wchodzi do naszych uszu. Dla osób niesłuchających tej muzyki na co dzień nie jest ona ani łatwa, ani przyjemna. Staje się problematyczna, niewygodna i najzwyczajniej w świecie – denerwująca. Są gusta i guściki.
Nowa fala pozytywnych wibracji
Pewne dźwięki sprawiają, że mózg potrafi wydzielić hormon stresu – otoczeni głośnymi, ruchliwymi ulicami, żyjąc w ogromnych metropoliach, stajemy się z reguły bardziej nerwowi, bo wszystko wokół nas pędzi, a my staramy się za tym nadążyć. Czy tak samo jest z głośna muzyką? I czy na pewno chodzi tylko o jej głośność?
W przeciwieństwie do tego, o czym śpiewał Dawid Podsiadło, fale są. Tworzą one różnego rodzaju wibracje, które – gdy dochodzą do naszego ucha – określamy jako częstotliwości. Możemy mieć swoje muzyczne upodobania, ale okazuje się, że nasze ciała mają również preferencje do konkretnych częstotliwości (zgodnych z tymi, które bazują na wibracjach wywoływanych przez nas samych). To, że funkcjonujemy na różnych poziomach wibracji zależnie od naszego samopoczucia i stanu zdrowia, jest udowodnione naukowo. Jednakże niecałkowicie oficjalnie mówi się, że dane częstotliwości mają uleczalną moc. Podobno 432 Hz jest częstotliwością harmonii i pomaga zrelaksować napięcie mięśniowe, a 417 Hz oczyszcza nas z negatywnych emocji. 639 Hz – jako częstotliwość serca i złączenia – potrafi pomóc w komunikacji, odczuwaniu empatii i przebaczeniu. Brzmi bajkowo?
Metafizycznie rzecz ujmując, muzyka, tak jak światło, to fale, które niczym jasny promień na okładce Pink Floyd „The Dark Side of the Moon” mogą rozszczepić się na wiele barw. Jednak to nadal nie tłumaczy, dlaczego ryczące przestery gitary elektrycznej potrafią niektórych zrelaksować lepiej niż płynne brzmienie muzyki klasycznej. Wiemy jedno – uszu jest więcej od ludzi. Sprawdźcie z ciekawości, w jakiej częstotliwości utwory tworzą wasi ulubieni artyści i może potwierdzicie regułę, że rzeczywiście różne wibracje działają na was inaczej, a może wszystko zależy od tego, kiedy i gdzie słuchacie muzyki.
Intelektualiści słuchają jazzu
Nie zawsze. Ale udowodniono naukowo, że jazz może pozytywnie wpływać na nasz mózg, podobnie jak muzyka klasyczna. Te gatunki przypominają motory napędowe, wyzwalacze wyobraźni, ale mogą też działać jak melisa – na relaks i uspokojenie zszarganych nerwów. Jazzowe improwizacje sprawiają, że mózg uczy się poszerzania i przełamywania pewnych utartych już struktur myślowych. Nabieramy elastyczności i większej swobody, stajemy się bardziej otwarci i chłonni na wiedzę. Nie bez kozery pisanie w rytm jazzu swego czasu święciło swój triumf – poematy pełne literackiego wanderlustu i osobistej maniery piszących ich autorów zyskiwały nieprzewidywalny rytm. Wydawać by się mogło, że dopisując kolejne zdanie, wystarczy być autentycznym i dobrze wczuć się w muzykę – wtedy nie będzie trzeba szczególnie dbać o stylistykę i formę, bo tekst i tak zyska swoją własną melodyjność.
If I Could Turn Back Time
Żyjemy w epoce, która niesamowicie ułatwiła nam i odkrywanie każdego możliwego brzmienia, i słuchanie utworów sprzed godziny czy 100 lat. Zachęcam was, byście wykorzystali te możliwości i w wolnym czasie dali się ponieść falom, odkrywając nowy gatunek lub artystę. Niekoniecznie shazamując lecącą akurat w radiu piosenkę. Na YouTubie i Spotify możemy odnaleźć setki playlist, które zawierają konkretny podgatunek lub muzyczną epokę. Bądźcie kreatywni, wpiszcie swoje ulubione miejsce na ziemi, słowo w dowolnym języku, tytuł filmu lub nawet postać literacką. Jestem pewna, że ktoś stworzył listę utworów, które ją idealnie opiszą. Niech muzyka wam służy!
Aleksandra Piastanowicz