WÅLEMARK I CARSTENSEN SHOW! SKANDYNAWOWIE POMOGLI PRZEŁAMAĆ SIĘ LECHOWI

fot. Mikołaj Dilc

Lech Poznań z nieprzekonującą wygraną. Kolejorz pokonał 3:1 Zagłębie Lubin w niedzielnej rywalizacji w ramach 22. kolejki Ekstraklasy. Pomimo satysfakcjonującego wyniku forma poznaniaków wciąż stoi pod pewnym znakiem zapytania.

Z zainteresowaniem można było obejrzeć niedzielny mecz na Enea Stadionie. Ta rywalizacja miała nam powiedzieć, czy ostatnie porażki Kolejorza z Lechią Gdańsk i Rakowem Częstochowa były wypadkiem przy pracy, czy jednak jako jednorazowy wyskok zaliczymy znakomitą postawę piłkarzy Lecha w inauguracji rundy z Widzewem Łódź.

Inną stroną tego starcia było utrzymanie pozycji lidera w lidze. W piątek Raków – dzięki zwycięstwu nad Górnikiem Zabrze – wyprzedził poznański zespół. Z kolei tuż przed meczem w Poznaniu Jagiellonia Białystok zepchnęła Lechitów na trzecie miejsce, remisując z Cracovią. Trzy punkty zdobyte z Zagłębiem dałyby wszystkim sygnał, że poznaniacy po falstarcie nie składają broni, a formuła na wygrywanie trenera Nielsa Frederiksena się nie wyczerpuje.

Weszli z drzwiami i futryną

Lech – a konkretnie Patrik Wålemark – rozpoczął mecz z przytupem. Kibiców jeszcze nie zdążyły opuścić emocje po wyjściu piłkarzy na murawę, kiedy Szwed fantastycznie przymierzył z rzutu wolnego, otwierając wynik już w 2. minucie. Potężnego uderzenia nie zdołał wyciągnąć Dominik Hładun. Gospodarze po ostatnich porażkach weszli w spotkanie pełni wściekłości.

Wściekłość graczy Kolejorza szybko uleciała. Lubinianie natychmiast próbowali wyrównać wynik, wysoko podchodząc do wyprowadzających piłkę rywali. Przejęli kontrolę nad środkową strefą boiska i sprawiali sporo kłopotów rozgrywającym rywalom. Szukali swoich szans po rzutach rożnych. Lechici mieli problemy przy tych stałych fragmentach gry. Szczególnie nie potrafili zbierać po nich drugich piłek.

Tak właśnie w 12. minucie padł wyrównujący gol dla Zagłębia Lubin. Po zebranej futbolówce, goście rozegrali akcję zakończoną dośrodkowaniem, z którego skorzystał Damian Michalski. Asystował mu Jakub Kolan, pierwszy raz grający w podstawowym składzie Miedziowych. Trzeba wyróżnić młodego środkowego pomocnika, bo prezentował się dojrzale na tle tych bardziej doświadczonych kolegów.

– Kuba zagrał, bo dobrze wyglądał już w okresie przygotowawczym. W ostatnim tygodniu dawał bardzo dobre sygnały, dlatego dostał szansę od początku. Jest to zawodnik, który świetnie czuje się z piłką, a do tego jest bardzo agresywny w odbiorze. Potrzebowaliśmy dzisiaj tego spokoju, który on nam wniósł – powiedział Marcin Włodarski, trener Zagłębia Lubin.

Słońce po burzy

Gdy w końcu Lech odzyskał kontrolę nad przebiegiem meczu, od razu odpowiedział bramką. Ponownie za sprawą pana Wålemarka – pana z dużych liter. W 18. minucie, po nieporozumieniu Hładuna oraz Michalskiego, skrzydłowy zabrał bezpańską piłkę, podprowadził ją do pola karnego, a potem technicznym strzałem pokonał bramkarza drużyny z Lubina. 

W wyniku tej bramki z zespołu trenera Marcina Włodarskiego zeszło trochę powietrza. Drużyna z Poznania przejęłą inicjatywę, której symbolicznym przejawem był kilkudziesięciometrowy, brawurowy rajd Alexa Douglasa. Miedziowi wycofali się i zupełnie oddali środek pola. Wyprowadzali nieliczne kontry, a najgroźniejsi byli po stałych fragmentach.

Po 45 minutach zawodnicy Kolejorza zeszli do szatni z podniesionymi głowami. Po problemach opanowali sytuację i objęli prowadzenie 2:1. Zagłębie koniec końców było bezzębne, z wyjątkiem aktywnego Mateusza Wdowiaka.

Niepokojąca druga połowa

Zagłębie Lubin wzięło się w garść. Może nie przeprowadzało aż tak konkretnych ataków, ale często zagrażało bramce Mrozka. Gorąco zrobiło się w 64. minucie, kiedy po rzucie rożnym Radosław Murawski musiał wybijać piłkę z linii bramkowej. Lech znów zastanawiał się, jak przenieść ciężar gry na połowę gości. Miedziowi agresywnie doskakiwali do rozgrywających poznaniaków. Ich gra opierała się na szybkich atakach. 

– Dlaczego rywale stworzyli sobie więcej sytuacji pod naszą bramką? Dużo piłek traciliśmy, kiedy my ją wyprowadzaliśmy. Stąd przeciwnicy stwarzali sobie tyle sytuacji. Raczej to było po fazach przejściowych lub po stałych fragmentach gry, czy po wygranych drugich piłkach. To jest wniosek na przyszłość – my musimy mieć odpowiednią jakość przy piłce – zaznaczył Niels Frederiksen, trener Lecha Poznań.

– Później przeszliśmy na bardziej bezpośredni wariant gry. Zagłębie podchodziło wysoko, kryjąc indywidualnie. Spod takiego krycia ciężko było się wyrwać – zaznaczył Michał Gurgul, obrońca Kolejorza.

W końcu Lechici odpalili fajerwerki w 79. minucie. Rasmus Carstensen wykonał przemyślany ruch w pole karne przeciwnika, gdzie otrzymał podanie od Filipa Jagiełły. Prawy obrońca podwyższył wynik precyzyjnym uderzeniem na 3:1, jednocześnie koronując swój kolejny dobry występ. Można było powiedzieć, że to już koniec meczu, choć podopieczni trenera Włodarskiego jeszcze kilka razy zagrozili poznańskim gospodarzom.

Powoli się odbudować

Kolejorz wygrał, choć nie był tak spektakularny, jak we wzorcowym meczu z Widzewem. Raczej polegał na indywidualnym geniuszu Wålemarka niż na znakomitej grze zespołowej. Najważniejszy jest jednak powrót na zwycięską ścieżkę przed wyjazdowym spotkaniem z Pogonią Szczecin w przyszłym tygodniu. Łatwiej będzie do niego przystępować z pozycji lidera.

– Czasem po dwóch porażkach można wpaść w dołek i się nie odbić. Pewnie to nie był najpiękniejszy mecz w naszym wykonaniu, bo brakowało nam jakości z piłką przy nodze, przez co długimi momentami nie mogliśmy kontrolować przebiegu gry. Rywale utrudnili nam zadanie, ale ta jakość była ostatecznie po naszej stronie, ponieważ strzeliliśmy trzy gole, mając 7-8 szans, a rywale do strzelenia jednej bramki potrzebowali 15 okazji – zaznaczył Frederiksen.

– Jestem trenerem od 25 lat. Widziałem wiele, wiele przeżyłem i wiem, że czasami jest tak, że zespół wytrąca swoje tempo gry. Nie traci jakości, ale czegoś brakuje mu w grze – choć bardzo by chciał, to nie wszystko się udaje. My jesteśmy w takim momencie. Powrót na odpowiednie tory należy zacząć od zwycięstwa. Uważam, że ten pierwszy krok zrobiliśmy wygraną nad Zagłębiem. Do tego musimy dołożyć taką grę, jaka była wcześniej – podsumował trener Lecha Poznań.

Mikołaj Dilc