WIECZÓR PEŁEN MUZYKI I DOBREJ ZABAWY –RELACJA Z KONCERTU KIKUO W WARSZAWIE

19 lutego w warszawskim Palladium odbył się koncert Kikuo – jednego z najpopularniejszych vocaloidowych producentów. Po zobaczeniu ogłoszenia, że Warszawa będzie jednym z przystanków na jego trasie, byłam pewna dwóch rzeczy. Po pierwsze, że wydarzenie to przyciągnie prawdziwe tłumy. Po drugie, że będzie to coś, co uczestnicy będą długo wspominać.
Kim jest Kikuo?
Kikuo jest japońskim producentem vocaloidowym, działającym od 2003 roku. Najczęściej wykorzystuje w swoich utworach Hastune Miku, czyli chyba najbardziej rozpoznawalną wersję vocaloida – syntezatora śpiewu, pozwalającego na tworzenie piosenek poprzez wpisanie tekstu oraz melodii. Muzyka, którą tworzy Kikuo porusza zazwyczaj trudne tematy i charakteryzuje się ciężkim, elektronicznym brzmieniem. Jego najpopularniejszy utwór doczekał się ponad 104 milionów odsłon na Youtube, został również wykorzystany w jednej z najpopularniejszych gier rytmicznych ostatnich lat – Project Sekai. (Tutaj podrzucam link, gdyby ktoś był zainteresowany:https://youtu.be/NTrm_idbhUk?si=nQVlZ5U-VVuQ1O5A)
Ogromne zainteresowanie wydarzeniem
Warszawa na rozpisce trasy koncertowej okazała się sporym zaskoczeniem dla wielu osób – było to jedno z dwóch miast ogłoszonych dodatkowo (pozostałe zostały podane wcześniej), a spora część polskich fanów zdążyła już kupić bilety na występ w Berlinie. Dodatkowo, tego typu koncerty nie zdarzają się w Polsce zbyt często, a sam Kikuo nigdy wcześniej nie miał okazji występować w naszym kraju.
Po jednym zaskoczeniu zaraz przyszło drugie – wydarzenie oryginalnie miało mieć miejsce w klubie Oczki. Organizator chyba nie docenił, jak dużym zainteresowaniem będzie cieszył się ten koncert, bo, po dniu czy dwóch od startu przedsprzedaży, zmieniono lokalizację na Palladium, zwiększając tym samym liczbę biletów – a i tak wyprzedały się wszystkie.
Zrzeszenie fanów wszelkiego typu
W dniu koncertu zjawiłam się pod Palladium półtorej godziny przed otwarciem bramek. Mimo niesprzyjającej pogody już wtedy w kolejce stało kilkadziesiąt osób, a liczba ta rosła z każdą kolejną minutą. Wśród zebranych fanów znaleźli się zarówno tacy, którzy interesują się vocaloidami od kilkunastu lat, jak i tacy, którzy zaczęli się nimi interesować dopiero pod wpływem Project Sekai. Przyszły osoby w każdym wieku – zarówno dorośli, jak i nieletni w towarzystwie rodziców. Można było zauważyć cosplayerów, dziewczyny ubrane w stylu lolity czy Jirai Kei, typowych metalowców, czy ludzi, którzy ubrali się po prostu tak, aby było im wygodnie. Stanie w kolejce umilali sobie rozmową, graniem w gry czy oglądaniem seriali na telefonie. W mrozie i padającym śniegu stał tłum, który połączyło jedno – muzyka.
Przede wszystkim dobra zabawa

Po otwarciu bramek przyszło nam czekać kolejne półtorej godziny – tym razem już w cieple i bez śniegu spadającego na głowę. Panowała wszechobecna atmosfera ekscytacji i wyczekiwania. Nie słabła nawet, gdy w rozpoczęciu koncertu nastąpiło piętnastominutowe opóźnienie. Warto jednak było czekać. Gdy Kikuo wyszedł na scenę zaczęły się dwie godziny pełne muzyki – nie zabrakło zarówno jego największych hitów, jak i mniej popularnych utworów.

Można by powiedzieć, że wszystko ,,grało”. Nie pojawiły się żadne problemy techniczne, nagłośnienie było bardzo dobre, a animacje wyświetlane na scenie idealnie współgrały z muzyką. Jednak tym, co wywarło na mnie największe wrażenie był sam Kikuo – dawno nie widziałam tak dobrej interakcji z publiką. Już na samym wejściu przywitał się i przedstawił po polsku, a potem, już w trakcie koncertu, zachęcał ludzi do zabawy czy wspólnego śpiewania. Robił też przerwy by, jak sam mówił, ,,dać naszym uszom odpocząć”. Wywarł na mnie bardzo miłe wrażenie – wyglądał na osobę, która autentycznie lubi to, co robi i po prostu cieszy się, że może być w takim miejscu.

Publiczność również dopisała – przez bite dwie godziny, gdzie okiem sięgnąć, było widać dobrze bawiących się ludzi. Wszyscy skakali, śpiewali czy wymachiwali light stickami. Najbardziej wyjątkowa chwila miała miejsce w trakcie najpopularniejszego utworu Kikuo, kiedy to cała sala śpiewała jednym głosem. Atmosfera tam panująca była czymś naprawdę magicznym.

Już po zakończeniu koncertu, było słychać zewsząd z jednej strony głosy zachwytu, a z drugiej smutku, że już się skończył. Ja sama wiem, że wspomnienia z tego wydarzenia pozostaną ze mną na długo i chętnie będę do nich wracać. Był to niezwykły wieczór – pełen świetnych ludzi, dobrej zabawy i rewelacyjnej muzyki – z chęcią przeżyłabym to doświadczenie jeszcze raz i wiem, że nie jestem w tym podejściu osamotniona.

Olga Graban