„BRIDGET JONES: SZALEJĄC ZA FACETEM” [RECENZJA]

Nowy film z kultowej już serii o przygodach Bridget Jones miał swoją kinową premierę w piątek 14 lutego 2025 roku. Podobnie jak wcześniejsze części, jest on oparty na powieści Helen Fielding „Bridget Jones. Szalejąc za facetem”. Przedstawia dalsze losy naszej ulubionej bohaterki, która tym razem mierzy się z wyzwaniami wdowieństwa, samotnego macierzyństwa oraz poszukiwaniem miłości w dojrzałym wieku. W ciągu pierwszych czterech dni film zarobił ponad 11 800 000 funtów! Fenomen tej serii ma swoje źródło już 25 lat temu, kiedy po raz pierwszy spotkaliśmy się z tą chaotyczną bohaterką na ekranie. Ale czy najnowsza część dorównuje wcześniejszym ekranizacjom?

Akcja filmu rozpoczyna się kilka lat po wydarzeniach z poprzedniej części. Bridget (Renée Zellweger) jest teraz 51-letnią wdową, samotnie wychowującą dwójkę dzieci po śmierci swojego męża, Marka Darcy’ego (Colin Firth). Stara się pogodzić życie zawodowe z obowiązkami rodzicielskimi, jednocześnie zmagając się z samotnością i próbując znaleźć miłość. Ekranizacja przedstawia również, jak bohaterka radzi sobie z nowoczesnym światem randkowym i aplikacjami, co prowadzi do wielu zabawnych i wzruszających momentów. 

Renée Zellweger po raz kolejny udowadnia, że rola Bridget Jones to jej życiowe osiągnięcie. Ta amerykańska aktorka już od pierwszego filmu perfekcyjnie udaje brytyjski akcent, jej gra jest autentyczna, a postać, którą kreuje, wzrusza i bawi jednocześnie. Hugh Grant, powracający jako Daniel Cleaver po nieobecności w trzeciej części, wnosi na ekran charyzmę i humor, tworząc intrygującą dynamikę w relacji z główną bohaterką. Natomiast Colin Firth, mimo że jego postać nie żyje, pojawia się w retrospekcjach, co dodaje historii głębi i nostalgii. Nie mogło zabraknąć stałego grona przyjaciół: Jude, Shazzer i Toma, do którego dołączają Talitha i Miranda z pracy w telewizji. Świetną rolę odegrała także niezawodna Emma Thompson jako Doktor Rawlings. 

Film został wyreżyserowany przez Michaela Morrisa, który jest znany z m.in. „Zadzwoń do Saula”, „Locke & Key” czy „Trzynaście powodów”. Scenariusz, napisany przez samą Helen Fielding, utrzymuje charakterystyczny styl pełen brytyjskiego humoru i życiowej szczerości. Dialogi są błyskotliwe i inteligentne, pełne pomysłowych ripost, które są znakiem rozpoznawczym całej serii. Scenariusz adaptacji łączy w sobie elementy humorystyczne i dramatyczne, umiejętnie balansuje między komedią a refleksją nad dojrzałością, stratą oraz nowymi początkami. Film zręcznie portretuje trudności związane z samotnym rodzicielstwem i późniejszym wchodzeniem w nowe związki. To produkcja, która nie tylko bawi, ale i skłania do refleksji nad przemijaniem oraz akceptacją siebie. 

Podsumowanie

Ekranizacja spotkała się z mieszanym przyjęciem zarówno wśród krytyków, jak i widzów. Wielu fanów serii doceniło, że twórcy podjęli się trudnego tematu wdowieństwa i dojrzalszej miłości, jednocześnie zachowując lekki ton filmu. Natomiast niektórzy uważają, że ta adaptacja była niepotrzebna i nie oddawała specyficznego humoru poprzednich odsłon tej serii. Moim zdaniem „Bridget Jones: Szalejąc za facetem” to udany powrót do uwielbianego uniwersum. To film, który pokazuje, że życie po pięćdziesiątce wciąż może być pełne niespodzianek i nowych początków. Dzięki świetnej obsadzie, błyskotliwemu scenariuszowi i charakterystycznemu humorowi, „Bridget Jones: Szalejąc za facetem” jest obowiązkową pozycją dla fanów serii oraz wszystkich, którzy cenią dobre komedie romantyczne. Wystarczy tylko wybrać się do kina i przekonać się na własnej skórze! 

Daria Pyrzyńska