MUSICAL „TICK, TICK… BOOM!” W POZNANIU RAMACH FESTIWALU CZAS NA TEATR [RECENZJA]

Fot. Pexels

Nadszedł czas na teatr! Mowa nie tylko o nazwie festiwalu teatrów muzycznych, bo… zawitał on  również w naszym portalu. Na pierwszy ogień idzie polska wersja musicalu „Tick, tick… Boom!” w roli głównej z jednym z najpopularniejszych aktorów musicalowych polskiej sceny, czyli Marcinem Francem.

Ale czym w ogóle jest musical? To spektakl teatralny, który łączy w sobie przede wszystkim muzykę i piosenki, a do tego taniec, dialogi i scenografię. Znaczenie mają ruchy sceniczne aktorów i ich ekspresja, szczególnie w piosenkach. Chcąc udać się na musical w Poznaniu, najlepiej jest sprawdzić, co ciekawego grają w Teatrze Muzycznym.

Festiwal CZAS NA TEATR

To już trzecia edycja wydarzenia, które jest przeglądem teatralnym. Prezentuje wiele propozycji muzycznych z Polski i ze świata. Na konferencjach dotyczących festiwalu, jak i po samych spektaklach dyskutowano o terapeutycznym wpływie kultury i sztuki na odbiorczynie i odbiorców. Dodatkową atrakcją była Galeria kostiumów, gdzie można było zobaczyć, a nawet przymierzyć kostiumy z wielu znanych musicali. 26 listopada odbyła się Gala Musicalowa, na której wręczono nagrody Ogólnopolskiego Plebiscytu Musicalowych Premier Sezonu 2023/2024. W ramach programu gali wykonano koncertowe wersje utworów z tegorocznych premier, między innymi „Depesze”, „Jesus Christ Superstar”, „Wiedźmin”, „Wypiór” czy – oczywiście – „Drogi Evanie Hansenie” i „Tick, tick… Boom!”. Jak napisał dyrektor Teatru Muzycznego w Poznaniu Przemysław Kieliszewski, myśl przewodnią tegorocznej edycji określiła wrześniowa premiera musicalu „Drogi Evanie Hansenie” oraz potrzeba podejmowania problemów i wyzwań istotnych dla młodych ludzi. Teatr to w końcu miejsce, w którym najważniejsze są szczerość, wolność wypowiedzi, wrażliwość oraz chęć dialogu.

Z perspektywy aktora…

W ramach festiwalu działo się znacznie więcej niż to, co widzimy na scenie. Dodatkowymi aktywnościami było między innymi krótkie spotkanie z aktorami musicalu „Tick, tick… Boom!” po zakończonym spektaklu. Tego samego dnia grali go jeszcze po raz drugi, ale i tak udało im się poświęcić kilka minut i odpowiedzieć na nurtujące widzów pytania. Marcina Franca możemy w tym roku oglądać również w tytułowej roli musicalu „Drogi Evanie Hansenie” (o czym na naszym portalu jeszcze przeczytacie!). Na pytanie, jak sobie radzi z wcielaniem się w wiele ról w krótkim odstępie czasu, Marcin odpowiedział:

– Na tym trochę polega aktorstwo, żeby być kimś innym, wcielać się w bohaterów, którzy często są od siebie różni. Każda z postaci, którą odgrywam, ma w mojej głowie swoją szufladkę, dzięki czemu można grać różne spektakle – wyjaśnia.

W podobnym temacie aktor poruszył temat samego grania postaci na scenie, szczególnie w momentach ciszy. Co wtedy dzieje się w jego głowie, ma przemyślenia odgrywanej postaci, a może samego siebie?

– Najważniejsze w aktorskie jest to, żeby Marcin został za kulisami, a na scenie był John (główny bohater „Tick, tick… Boom!”). Kiedy gram, jestem w pełni odgrywaną postacią – w gestach, ubiorze, słowach i też w myślach – opowiada. – To energia między państwem a nami bardzo mnie napędza i pomaga w graniu spektaklu, każdorazowo z takim samym entuzjazmem – podsumowuje Marcin Franc. 

Śpiewają „sto lat, sto lat, a ty kładziesz się do grobu… 

To słowa pierwszej piosenki, jaką słyszymy w Tick, tick… Boom!”. Za przekład piosenek z języka angielskiego odpowiada Michał Wojnarowski. Musical to artystyczna autobiografia reżysera oryginału, Jonathana Larsona. Scenariusz powstał w 1990 roku. Główną postacią jest John, który właśnie zbliża się do trzydziestych urodzin. Tytułowe „tick, tick, boom” można interpretować jako uderzenia zegara – zegara czasu, który nieustannie mija, a my stajemy się coraz starsi, aż w końcu może okazać się za późno, żeby spełniać swoje marzenia. Z tym właśnie mierzy się John, który przeprowadził się do Nowego Jorku, żeby zostać autorem i reżyserem musicali. Sztuka krąży wokół słodko-gorzkich emocji oraz obserwacji ze świata show-biznesu i życia codziennego w Nowym Jorku lat 90. ubiegłego wieku. Spektakl jest bardzo intymny, blisko publiki. Na oryginalnej scenie Teatru Muzycznego ROMA nawet nie ma sceny, a pierwszy rząd jest na równi z aktorami. W scenografię amerykańskiego loftu wkomponowany jest zespół, który gra muzykę na żywo, a jednocześnie jest też częścią musicalu, tak jak widownia. Obsadę spektaklu tworzy tylko trzech aktorów, co również jest wyjątkowe. Głównego bohatera Johna gra Marcin Franc, jego dziewczynę Susan – Anastazja Simińska, a przyjaciela Michaela odgrywa Piotr Janusz. Anastazja i Piotr jednak nie są tylko tymi postaciami, a grają znacznie więcej, na przykład agentkę Johna, jego ojca czy szefową Michaela. Manewrują swoimi głosami, wprowadzając efekt komediowy. Aktorzy nazwali „Tick, tick… Boom!” musicalem zmieniającym życie – life performing. Wspaniale było zobaczyć ten spektakl na deskach Auli Artis. Niezawodny Marcin Franc zachwycił, a pozostała dwójka aktorów również była przyjemna do oglądania. W pamięci najbardziej zapadły mi dwie piosenki: tytułowa oraz finałowa. Jestem pod ogromnym wrażeniem przekładu piosenek z języka angielskiego, zachowując sens historii oraz odpowiednią linię melodyjną. Z przyjemnością obejrzałabym ten spektakl raz jeszcze, najchętniej na oryginalnej scenie w Warszawie. Dla fanów kina daję sygnał, że „Tick, tick… Boom!” jest dostępny również w wersji filmowej, z Andrew Garfieldem w roli głównej. 

To drugi musical, jaki miałam przyjemność zobaczyć i mam nadzieje, że na Kto pytał tego rodzaju kultury będzie tylko więcej!

Marta Głogowska