POETYCKA WOJNA GINCZANKI I BACZYŃSKIEGO

Nie od dziś wiadomo, że literatura nierzadko pełni funkcję świadectwa historii. Jednak czy o wojnie da się pisać w sposób liryczny? Zuzanna Ginczanka i Krzysztof Kamil Baczyński swoją twórczością, mniej lub bardziej znaną, udowodnili, że tak. Ale – co ważniejsze – czy w 2024 roku jest sens i potrzeba czytania często mało optymistycznych wierszy młodych twórców, którzy żyli w czasach okupacji niemieckiej? Biblioteka Raczyńskich postanowiła sprawdzić to na własnej skórze.
W piątek 8 listopada w Filii 42 Biblioteki Raczyńskich na osiedlu Pod Lipami w Poznaniu odbył się wieczór z poezją Zuzanny Ginczanki i Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Wydarzenie zostało zatytułowane słowami: „złamane skrzydła”, co nawiązuje do wielkiego talentu pisarskiego i tragicznych losów obojga artystów. Frekwencja dopisała, jednak spotkanie miało kameralny, osiedlowy, a może wręcz rodzinny charakter, dzięki temu, że uczestnicy i uczestniczki zgromadzili się na krzesłach ustawionych w wolnej przestrzeni między regałami z książkami. Przytulności dodały gorące napoje przygotowane przez organizatorów, które wraz z kolejnymi odczytywanymi wersami utworów lirycznych rozgrzewały zebranych.
Inicjatywa czytelnicza
Prowadzącym spotkanie był pan Wojciech Kowalski – stały czytelnik biblioteki i historyk z wykształcenia. Tak naprawdę całe wydarzenie zostało zorganizowane z jego inicjatywy, co pokazuje, jak otwarta jest instytucja na potrzeby i propozycje osób, które ją odwiedzają. Ale pomysł wieczoru z poezją nie zrodził się tylko w jednej głowie – powstał trochę jako skutek uboczny długoletniej już książkowej znajomości pana Wojciecha z panią Katarzyną Bittner, księgarką z księgarni Z Bajki.
To właśnie pani Katarzyna, która już od 20 lat fascynuje się Zuzanną Ginczanką i zbiera wszystko na jej temat, niedawno zapoznała pana Wojciecha z nią i otworzyła przed nim drzwi do świata jej poetyckiej twórczości. Zasadniczo nie powinien dziwić fakt, że pan Wojciech wcześniej nie słyszał o poetce, ponieważ nie jest ona znana w szerszych kręgach, a jej wierszy nie omawia się w szkołach. Między innymi dlatego zostało zorganizowane to spotkanie – żeby rozpropagować postać Ginczanki.
Obok zamiast kontra
Z kolei zaskakiwać może to dość nieoczywiste zestawienie dwojga twórców. W ich losach kryje się tyle podobieństw, co różnic, jednak – jak podkreślali organizatorzy – nie chodzi o porównywanie Ginczanki i Baczyńskiego, ale postawienie ich obok siebie. Należeli do tego samego pokolenia literackiego – Kolumbów i przez pewien czas mieszkali w tym samym mieście, czyli Warszawie, choć nie ma żadnych informacji odnośnie do tego, czy się znali. To, co przede wszystkim ich łączy, to złamane skrzydła – młodzieńcza radość i wielki talent, które odebrała druga wojna światowa. Choć Ginczanka urodziła się cztery lata wcześniej niż Baczyński, to oboje zginęli w tragicznych okolicznościach w 1944 roku: ona – została rozstrzelana w niemieckim obozie koncentracyjnym, on – poległ w czasie powstania warszawskiego, śmiertelnie raniony w czaszkę.
O Krzysztofie Kamilu Baczyńskim wiadomo bardzo dużo, w dodatku są to potwierdzone fakty, a jego biografię i twórczość omawia się w szkołach. Każdy słyszał o czasach edukacji, działalności konspiracyjnej, głębokiej więzi z matką i największej miłości, jaką była Barbara Drapczyńska. Natomiast w przypadku Zuzanny Ginczanki, a właściwie Szoszany Poliny Gincburg, nawet nie dało się ustalić dokładnej daty narodzin i śmierci. Jedna z ciekawszych informacji z jej życiorysu dotyczy pochodzenia – urodziła się w Kijowie w rodzinie zasymilowanych rosyjskich Żydów. Niedługo później uciekła z rodzicami do Równego na Wołyniu, gdzie jej wychowaniem zajęła się babcia. To właśnie ona zaszczepiła w Ginczance miłość do polskości i nauczyła ją języka polskiego.
„Ścierają się rym o rym ostrzone wiersze ze szczękiem”
Scenariusz wieczoru z poezją Zuzanny Ginczanki i Krzysztofa Kamila Baczyńskiego został opracowany w ten sposób, że po wyjaśnieniu, skąd wziął się pomysł na zorganizowanie takiego wydarzenia, i krótkim wstępie biograficznym przyszedł czas na zanurzenie się w słowach utworów lirycznych. Organizatorzy oraz osoby chętne czytali wybrane przez siebie wiersze, bez żadnego klucza tematycznego – wybory z przygotowanej wcześniej puli tekstów dokonywały się pod wpływem chwili. Ważne jednak było podanie daty, kiedy powstał konkretny utwór, ponieważ – jak zauważyła jedna z uczestniczek – literatura nie istnieje bez kontekstu, a w przypadku twórczości z czasów wojny ma to jeszcze większe znaczenie. Wybrzmiały takie wiersze jak: „Wyjaśnienie na marginesie”, „Zamiast różowego listu” i „Maj 1939” Ginczanki oraz „Erotyk”, „Pożegnanie” czy „Sur le pont d’Avignion” Baczyńskiego. Ciekawym urozmaiceniem były przerwy muzyczne, czyli słowa Ginczanki i Baczyńskiego odtwarzane w formie piosenek, między innymi Grzegorza Turnaua, Ewy Demarczyk czy Sanah.
Jedna z uczestniczek spotkania w trakcie podzieliła się z zebranymi swoją refleksją, która jest dobrą odpowiedzią na pytanie, czy warto gromadzić się, by wspólnie obcować z poezją. Jej zdaniem wiersze brzmią inaczej po pierwsze, kiedy są czytane na głos, po drugie, gdy można się nimi zachwycać w grupie i widzieć reakcje, jakie wywołują na twarzach innych osób. Ponadto to dobry sposób na uczczenie pamięci ludzi zasługujących na to, by ich wołanie nigdy nie zostało zagłuszone, bo treść wierszy Ginczanki i Baczyńskiego mimo upływu lat jest żywa do dziś.
– Jeśli chodzi o Zuzannę, bardziej oddziałuje na mnie jej życie, jej historia. W wierszach czuję taki chaos, ale może tak właśnie powinno być. Natomiast wiersze Baczyńskiego mają w sobie pewną prostotę, co na pewno pomaga w czytaniu, a jednocześnie przekazują dużo emocji – powiedziała Julia, 22-letnia studentka psychologii, po zapoznaniu się z biografią i twórczością poetki oraz poety. – Moim zdaniem oboje autorów warto czytać, warto poznawać, bo ich dzieła to fragmenty trudnego życia, zakończonego niestety przedwcześnie, i tworzą one naszą wspólną historię – podsumowała.
Historia kołem się toczy
Hegel w swojej filozofii doszedł do wniosku, że „historia uczy, że ludzkość niczego się z niej nie nauczyła”. Pogląd ten podziela pan Wojciech, który na zakończenie spotkania poświęconego twórczości Zuzanny Ginczanki i Krzysztofa Kamila Baczyńskiego przywołał postać podobną do bohaterów wieczoru, tyle że współczesną. Na początku roku w wieku 33 lat, przeżywszy tyle samo wiosen, co Jezus Chrystus, zmarł na froncie ukraiński żołnierz i poeta Maksym Krywcow. On także był młody, pisał wiersze i zginął tragicznie, ale nie w 1944 roku, lecz 80 lat później, a jego skrzydła zostały złamane przez wojnę.
Nie trzeba mieć wielkiej wrażliwości artystycznej, by umieć docenić taki rodzaj twórczości literackiej, czasami nawet najprostsze słowa mogą trafić gdzieś głęboko i rozwijać się w nas przez lata, więc tym bardziej warto – jeśli ma się taką możliwość – uczestniczyć w spotkaniach z poezją.
A kolejna szansa na to będzie w piątek 22 listopada o godzinie 18 tym razem w księgarni Z Bajki na osiedlu Przyjaźni w Poznaniu – bohaterzy wieczoru pozostaną niezmienni.
Wiktoria Duda