ZAWÓD: PATOSTREAMER. NA CZYM POLEGA FENOMEN JELLY FRUCIKA? [OPINIA]

Własna książka, współprace z firmami – jego fani pytają, czy wypuści w końcu swoje słodycze. „Nie wiem”, mówi, ale zapewnia, że nie będzie to baton – chce zrobić coś nowego. Przypomina to opis sytuacji dotyczącej jednego z wielu polskich celebrytów u szczytu budowanej przez wiele lat kariery. Za nim kryje się jednak niepozorny nastolatek z Koszalina, Filip Nowak, streamer, który zaczął zdobywać popularność dopiero w tym roku – i już bije w niej na głowę wielu najbardziej zacementowanych na polskiej scenie wyjadaczy.
To jedna ze stron medalu. Druga to liberalne użycie wulgaryzmów, obsceniczne żarty, zachowania, które, mówiąc najdelikatniej, nie są w dobrym guście. To zdaniem wielu ma być alarmujące.
– To niezwykłe, że rodzice mogą przyjść tu z dziećmi na wydarzenie, a nie mogą sprawdzić, co ich dzieci oglądają – mówi Natalia.
– Nie wiem, na ile ci rodzice, którzy przychodzą tu z tymi ośmiolatkami zdają sobie sprawę do kogo przyszli – Wiktoria jej wtóruje.
Obie dziewczyny spotkałem w moim rodzinnym Gorzowie Wielkopolskim na stanowieniu rekordu Polski we wspólnym piciu bubble tea zorganizowanym koło największej w mieście galerii handlowej NoVa Park Gościem specjalnym miał być właśnie Jelly Frucik, który był twarzą całego wydarzenia.
Dla jasności, wydarzenie nie zostało zorganizowane przez samo centrum handlowe NoVa Park, a przez firmę BoboQ Polska. Galeria odcięła się od celebryty w komentarzu pod usuniętym już postem na facebooku, gdzie informowała o wydarzeniu. Komentarz jednak zginął w ogniu krytyki, którą wylali pod wpisem zbulwersowani samym pomysłem internauci. Na scenie influencer wielokrotnie chwalił produkty firmy organizatora, a jej prezes, pan Mirosław Graj, mówił, że liczy na dalszą współpracę z Jelly Fruitem.
Filip Nowak. Jak został największym polskim streamerem w niespełna rok?
Można sobie jednak zadać w takim razie pytanie – na czym w zasadzie polega content tworzony przez Jelly Frucika, skoro budzi aż takie kontrowersje? Odpowiedź jest banalna: na kreacji jego samego. Sama postać Filipa jest tym, co przyciąga fanów. Jeśli ktoś, jak on, łączy się z widzami codziennie, to prędzej czy później jedyną stałą w tych streamach stanie się osoba influencera. Nie można streamować gier bez końca, bo albo się je przejdzie, albo w końcu znudzą się publiczności. Trudno też trzymać się jednej tematyki, skoro streamy mają być interaktywne. Kanał/profil cieszy się popularnością/oglądalnością, ponieważ to właśnie osoba samego streamera wychodzi na pierwszy plan.
Nie można odmówić Filipowi barwnej osobowości. Jest sprytny, dowcipny i przede wszystkim niezwykle energiczny, a co za tym idzie – potwornie pracowity. To właśnie pracowitość jest jego kluczem do sukcesu. To właśnie dzięki tej pracowitości stał się jednym z czołowych polskich tiktokerów.
Ma jednak niespodziewanych sojuszników, którzy pomogli mu zdobyć himalaje popularności, a on i tak wspina się jeszcze wyżej. Są to jego krytycy.
– Przyjechałem ze Szczecina – powiedział Patryk. – Specjalnie dla Jelly Frucika przyjechałem ponad sto kilometrów. Jak każdy widziałem szoty na tiktoku. Sam nie kojarzę jego twórczości, widziałem tylko jakieś urywki, to, co inni tworzą. – Wyraz jego twarzy podczas wywiadu, a następnie rozmowa, którą przeprowadziłem bez dyktafonu zdradziły mi jednak wszystko: Patryk nie jest jego fanem, przyjechał po to, żeby się z niego pośmiać.
– Znajomi to gdzieś udostępniali dla beki, więc tak stwierdziłam, że przyjdę – mówi Zuza, koleżanka Natalii.
– Wiele osób mówiło mi, że przyszło na to wydarzenie dla beki – Dzielę się doświadczeniem.
– W tym my – Natalia dodaje.
– Jestem tu z młodszą siostrą, bo ona chciała się napić bubble tea i śmiała się, że jej koleżanki są mega zajawione – Słyszę podobny głos ze strony Wiktorii.
– To raczej dzieci są jego fanami, a starsi się z niego śmieją – mówi Tytus.
Wierni fani?
Jelly Frucik zdaje się potwierdzać regułę, że nie ma złego PRu. Chcąc nie chcąc wiele osób, które słyszało o Filipie nawet tylko negatywne rzeczy zdecydowało się przyjść na wydarzenie i wziąć udział w stanowieniu rekordu poprzez samo picie bubble tea pod sceną.
– Do tej pory nie było rekordu Polski w piciu bubble tea, ale żeby nie było tak łatwo, żeby go ustanowić, w wydarzeniu musiało wziąć udział przynajmniej sto osób. Już dosłownie po pięciu minutach wiedzieliśmy, że rekord został ustanowiony – mówi Elżbieta Olszewska z biura rekordów Polski. Finalnie na wynik wpłynęło ponad tysiąc osób. To były te, które piły buble tea w dokładnie określonym przez biuro rekordów czasie. Jednak pod sceną w momencie kulminacyjnym wydarzenia naliczono ponad dwa tysiące osób. To więcej, niż pomieściłby klub Tama w Poznaniu, gdzie grały takie gwiazdy jak Oki, Otsochodzi czy Coals.
– Raczej kojarzę go z tego, co inni o nim mówią – powtarza mi parę razy Tytus. – Tu jest zdecydowanie więcej osób, które śmieją się z niego.
Nie twierdzę, że przed Jelly Frucikiem otwiera się szczególnie świetlana kariera muzyczna, choć – jak każdy inny polski celebryta – i on wypuszcza muzykę. Na jego streamingach znajdziemy póki co dwa kawałki – Niunie oraz Myszule. Premiera drugiego klipu miała miejsce właśnie w Gorzowie.
Przekaz obu piosenek jest w zasadzie pozytywny. Bardzo podobny do tego, co usłyszymy na przykład ze strony Genzie. Jednak i to jest kolejnym dowodem na to, że fanbase Filipa jest niezwykle zaangażowany. Na spotkaniu z nim można było zobaczyć wiele transparentów, których przeciętny rodzic by nie zrozumiał – znajdowały się na nich odniesienia do inside joke’ów czy memów, które funkcjonują w jego(czyim? Dzieci, Fanów czy Filipa) uniwersum. Laleczka Chucky, „Jelly Fruit z akcentem” – to wszystko rzeczy, które pokazują, jak oddani są fani Filipa. To oddanie jest oczywiście wykorzystywane.
Firma Boboq może się teraz chwalić rekordem Polski w piciu bubble tea. To doświadczenie również łączy ją z jedną z najgłośniejszych postaci w polskim internecie.
W połowie czasu oczekiwania na wejście pod scenę – wydarzenie rozpocząć się miało o dwunastej, Filip na scenie pojawił się jednak dopiero koło czternastej – otwarto drugie przejście ze względu na to, ile małych dzieci ściągnęło nagle pod NoVa Park. To one stanowiły największą grupę – a przynajmniej spośród tych, którzy zjawili się na spotkaniu z Filipem z różnymi fantami. Należą do nich nie tylko książki i transparenty, ale także podarunki dla Filipa odnoszące się do różnych wydarzeń z jego live’ów.
Nie zamierzam rozpisywać się szczególnie o tym, co myślę o przeklinaniu przez Filipa, bo też nie to stanowi moim zdaniem o jego problematyczności. Inni polscy celebryci też klną i chcąc nie chcąc, również oni trafiają przede wszystkim do najmłodszych odbiorców. Tak działa internet. To niepełnoletni mają najwięcej czasu, więc, można cynicznie powiedzieć, w zasadzie każdy, kto się wybija w internecie jest skazany na najmłodszych fanów. Sprośność, infantylizm i inne rzeczy, które przypisywane są Filipowi, określają także znaczną część innych polskich celebrytów. Nie znaczy to, że te cechy nie zasługują na krytykę, bo zasługują. Jednak nie powinny być one miarą, którą mierzy się jedynie Jelly Frucika.
Śledzący Filipa mogli się dowiedzieć o jego najnowszej kontrowersji, za którą został zgłoszony przez OMZRiK do prokuratury. Mowa o incydencie, w którym próbował zjeść na streamie kostkę domestosa. Wydarzenie przypomina trend z 2018, gdzie około dwudziestu amerykańskich nastolatków spożyło kapsułki do prania marki Tide. Dla Filipa miało to być zapewne prześmiewcze. Patrząc jednak na średnią wieku na wydarzeniu – szczególnie podczas drugiej części, na której zostali tylko najwierniejsi fani Jelly Frucika – średnia wieku nie przekracza dwunastu lat. To właśnie te dzieciaki najlepiej znały cały jego lore czy przyniosły mu własnoręcznie zrobione prezenty. To właśnie te dzieci najpewniej mogły nie wiedzieć, że to połykanie kapsułek było żartem.
To nie pierwszy raz, kiedy Filip miał okazję spotkać się z fanami. Niektórzy mogą pamiętać sytuację z galerii Arkadia. Już wtedy Filip mógł zobaczyć na własne oczy, jak młodych ma fanów.
Czy osiągnęliśmy już dno?
Filip miał dostawać oferty za walkę w oktagonie. Nie skorzystał z nich. Moim zdaniem dobrze – uważam, że moda na freak fighty polskich celebrytów jest niezwykle szkodliwa (truizm, wiem), a one same i cała ich otoczka promują patologie społeczne. Gdyby zależało to ode mnie, wszystkie gale typu Fame MMA zostałyby zakazane. Oczywiście, że Filip nie jest tak pazerny, jak osoby, które za grube pieniądze promują swoją twarzą takie gangsterskie przedsięwzięcia.
Nie mogę ze spokojnym sumieniem napisać, że to, co robi Jelly Frucik jest w porządku, bo nie bije się w ringu z Marcinem Najmanem. Tak samo nie chcę, by moje słowa o tym, że nie jest jakoś szczególnie bardziej infantylny od innych polskich influencerów wybrzmiały jak jego obrona. Uważam jedynie, że wszelka krytyka słusznie wymierzona w Filipa powinna być krytyką, której podlegają także inne osobowości polskiego internetu.
– My też miałyśmy te nasze „Zniszcz ten dziennik” – powiedziała Natalia.
– Inne pokolenia też zasługują na to – Zuza się śmieje.
To też, ostatecznie, prawda. Dzieci, ze względu na to, że są dziećmi, będą lgnęły do treści nieskomplikowanych, bodźcujących i śmiesznych. Myślę jednak, że to żadne usprawiedliwienie. To, że w naszym dzieciństwie było jak było, nie znaczy od razu, że takich influencerów trzeba promować. Ostatecznie, nawet jeśli sam jest tylko uczniem szkoły średniej, na Filipie spoczywa pewna odpowiedzialność ze względu na zasięgi, jakie osiąga. To, jak nimi dysponuje jako osoba publiczna powinno podlegać krytyce i ocenie. Jest pewien margines błędu, który powinien obowiązywać każdego. Być może przeklinanie czy prostacki humor jeszcze się w nim mieszczą. Jednak żarty, które mogłyby być potencjalnie niebezpieczne – już nie powinny. Oczywiście, że rodzice powinni bardziej interesować się tym, co ich dzieci oglądają w internecie. Widzimy jednak, że nawet kiedy ta fraza jest w przestrzeni publicznej powtarzana od lat, niewielu z rodziców rzeczywiście się tego podejmuje. Tak więc odpowiedzialność dalej spoczywa na influencerach, takich jak Filip.
Aleksander Knobel