DUŃSKI RENESANS LECHA. FREDERIKSEN POUKŁADAŁ KOLEJORZA

fot. Mikołaj Dilc

Poznań na początku nowego sezonu znów może czuć dumę ze swoich piłkarzy. W trakcie miernego poprzedniego roku postawa Poznaniaków nie zachwycała, ich styl gry stał się toporny i przewidywalny. Niels Frederiksen uwolnił drzemiący w drużynie potencjał.

Końcówka sezonu 2023/2024. Lech pod wodzą Mariusza Rumaka po obiecującym starcie rundy wiosennej zaczyna pikować. Powoli zapowiadaną walkę o mistrzostwo zaczyna zastępować walka o jedno z miejsc gwarantujących udział w eliminacjach do europejskich pucharów.

Ostatnich pięć kolejek to już degrengolada nieudacznictwa. W żadnym ze spotkań nie udało się wygrać i Kolejorz z trzeciego miejsca spadł na piątą pozycję. W Poznaniu nie można było mówić o żadnych nastrojach. Kibice swoją frustrację pokazali w ostatnim meczu sezonu z Koroną, kiedy na trybunach zapanowała wakacyjna atmosfera, a Kocioł cudownie przemienił się w plażę.

Nowe rozdanie

Trener Rumak stracił posadę, zarząd klubu po raz kolejny utracił zaufanie kibiców. Przez okres przygotowań nie zrobił wiele, żeby go odzyskać. Nowy szkoleniowiec, Niels Frederiksen, musiał przez około miesiąc czekać na swojego asystenta. W końcu udało się zakontraktować Sindre Tjelmelanda. Poza tym przez długi czas brakowało transferów przychodzących. Kadra kurczyła się zamiast powiększać, gdy odeszli Marchwiński, Velde i Karlstrom. Z wyjątkiem Alexa Douglasa na miejsca dotychczasowych liderów przychodzili zawodnicy, którzy nie od razu mogliby stanowić o sile zespołu (Fiabema, Håkans, Hoffmann).

Najwięcej optymizmu w serca kibiców wlewała postać Frederiksena. Duńczyk preferuje piłkę ofensywną, opartą na intensywności i wysokim pressingu. Znany jest z umiejętnego wprowadzania młodych zawodników do pierwszej drużyny i ich rozwijania. Co ważne, w jego wypowiedziach dało odczuć się chęci do pracy:

– Przyszedłem tutaj po to, aby wygrywać trofea i grać w europejskich pucharach – zaznaczył w trakcie pierwszej konferencji prasowej.

Od samego początku pokazywał też, że jest świadomy tego, w których aspektach drużynę należy rozwijać:

– Chciałbym, żeby gracze mogący grać na dużej intensywności dołączyli do nas latem. Mamy w składzie dużo jakości czysto piłkarskiej, natomiast myślę, że brakuje nam zawodników, którzy mogą grać na wysokiej intensywności – powiedział w wywiadzie dla portalu Goal.pl.

– Problemy w zeszłym sezonie mogły wynikać z mentalności. Według mojej obserwacji to była główna przyczyna kłopotów Lecha i będziemy się skupiać na tym, aby poprawić zespół również w tym aspekcie – stwierdził na powitalnej konferencji prasowej w Poznaniu.

– Bardzo ważną gałęzią jest akademia, rozwinęło się tutaj wielu zawodników i musimy się zająć tym, aby się rozwijać także w tym kierunku – usłyszeliśmy podczas tej samej konferencji.

Silny układ kart

I faktycznie, w Poznaniu znów zapowiada się na to, że Lech będzie walczyć o trofea. Na ten moment jest liderem w tabeli i zadowala kibiców swoją grą. Intensywność rzeczywiście się poprawiła, piłkarze zasuwają po murawie, aż się kurzy.

Zdecydowanie lepiej zawodnicy wyglądają mentalnie, co pokazali w starciu z Widzewem Łódź i Śląskiem Wrocław. W Łodzi, pomimo kiepskiego początku, zdołali się podnieść i niewiele brakowało do wyrównania wyniku. Starcie z Wojskowymi z Wrocławia przepchnęli, jak to się mówi o meczach, w których trudno jest przebić się przez dobrze zorganizowaną obronę rywali.

Widzimy także głód gry i chęć do zdobywania kolejnych bramek, jak w meczu z Jagiellonią. Mistrz Polski z poprzedniego sezonu został rozwalcowany przez maszynę Frederiksena i dał sobie wbić pięć bramek.

Ponadto do pierwszej jedenastki wskoczyło dwóch młodzieżowców: Michał Gurgul i Antoni Kozubal. Gurgula widywaliśmy już na boiskach ekstraklasowych w poprzednim sezonie. Były to jednak nieliczne występy. U Frederiksena wyrasta na podstawowego lewego obrońcę i rośnie z każdym kolejnym występem. Z kolei Kozubal z miejsca stał się kluczowym elementem środka pola.

Dobre wyniki udało się uzyskać już od startu ligi pomimo nieskompletowanej kadry. W trakcie rozgrywek zespół realnie wzmocniono. Filip Jagiełło wrócił do Ekstraklasy po kilku sezonach spędzonych we Włoszech. Pomocnik nie przebił się w Serie A po transferze z Zagłębia, ale na zapleczu włoskiej najwyższej ligi był podstawowym zawodnikiem drużyn, które reprezentował. Póki co wchodzi tylko z ławki, ale rywalizacja z Kozubalem i Murawskim nie należy do najłatwiejszych.

Przyszedł też młody i utalentowany Patrik Wålemark. Szwed w Poznaniu spróbuje przywrócić swoją karierę na właściwy tor. Po przenosinach ze Szwecji – gdzie uchodził za zawodnika z dużym potencjałem – do Holandii, jego kariera przystopowała. Wiedząc, jak Frederiksen potrafi rozwijać i odblokowywać zawodników, to Wålemark może szybko zostać gwiazdą Kolejorza. Strzelając trzy bramki w meczu z Koroną Kielce, pokazał, jaką wartość dodaną przyniesie, gdy wejdzie na najwyższe obroty.

Kart dobierać nie trzeba

Nowe twarze to jedno, przywrócenie dawnego blasku starym twarzom to drugie. To również udało się Frederiksenowi. Joel Pereira po słabej wiośnie znów prezentuje swój wysoki poziom na prawej obronie – dobrze spisuje się w defensywie oraz jest aktywny w ofensywie. Antonio Milić ponownie jest trudnym do przejścia, pewnym środkowym obrońcą. Także Dino Hotić nawiązuje do znakomitego początku w niebiesko-białych barwach z poprzedniego sezonu poprzez bramki i asysty.

Najważniejsze w tym wszystkim jest zbudowanie Afonso Sousy. Do tej pory kojarzony był tylko z przebłyskami, ale nie pokazał jeszcze swojego pełnego potencjału. Teraz to się zmienia, Portugalczyk obiecująco pełni rolę ofensywnego pomocnika. Jako najbardziej kreatywny zawodnik w fazie ataku strzelił na ten moment trzy bramki i zanotował tyle samo asyst. Jego jakość na boisku przekłada się na grę całego zespołu.

Okazało się także, że Ali Golizadeh nie nadaje się tylko do kasacji. Wygląda na to, że najdroższy zawodnik w historii klubu przestanie być znany tylko z przesiadywania u klubowego lekarza i anemicznego poruszania się po murawie. Od zmiany w meczu z Rakowem Częstochowa zaczął pokazywać piłkarski geniusz, który miał przywieźć ze sobą. Dał w końcu jakieś liczby. Duński trener musi mieć na niego plan, skoro Lech odrzucił ofertę transferu za Irańczyka złożoną przez Persepolis. Na razie jednak musi zadowolić się wejściami z ławki rezerwowych.

Wygrać dużą sumę

Całą dotychczasową pracę Nielsa Frederiksena pieczętuje nagroda dla trenera sierpnia i września. Duńczyk nie zamierza spoczywać na laurach. W programie ,,Odprawa przedmeczowa” wskazał elementy, w których drużyna musi się poprawić, by inne zespoły jej nie dogoniły:

– Musimy się poprawić w obszarze kreowania sytuacji i budowania akcji od tyłu, gdy przeciwnik podchodzi do nas wysokim pressingiem. To jest jeden z elementów, które chcemy poprawić, podobnie jak naszą grę bez piłki. Chciałbym, abyśmy byli agresywniejsi w naszym pressingu w dłuższym wymiarze czasowym.

Słowa padły jeszcze przed porażką w Pucharze Polski z drugoligową Resovią Rzeszów i słabym, szczególnie w drugiej połowie, przegranym meczu z Motorem Lublin w Ekstraklasie. Wyniki zasiały ziarno niepewności w sercach sympatyków Lecha. Przede wszystkim wciąż krótka ławka Lecha nie daje pola manewru trenerowi w meczach, kiedy zmiany mogłyby wpłynąć pozytywnie na obraz gry. Widoczny też jest czasem brak pomysłu na zorganizowane w obronie drużyny. Szkoleniowiec na konferencji po meczu z Motorem uspokajał:

– Nie sądzę, żebyśmy mogli mówić o jakimś większym dołku naszego zespołu, bo wciąż jesteśmy liderem. Tak dobrego startu, jak mieliśmy w tym sezonie, nie było od kilkunastu lat. Oczywiście nie ukrywam, że zawsze musimy się poprawiać. Jeśli spojrzymy na statystyki, to wykreowaliśmy znacznie więcej szans od rywala i wygralibyśmy dziewięć na dziesięć takich spotkań. Musimy wykorzystywać te sytuacje i nie dopuszczać do tylu okazji rywala.

Należy więc dalej obserwować, jak podopieczni Frederiksena będą prezentować się w kolejnych meczach i jak będzie postępować ich rozwój. Duńczyk wciąż ma pewne elementy do uporządkowania. Okazją do wzmożonej pracy nad nowymi rozwiązaniami jest obecnie trwająca przerwa na reprezentacje. Poznaniacy mogą jednak pozostać optymistami, bo od ostatniego sezonu Lech zaliczył duży progres. Najbliższy mecz już 19 października z Cracovią. Wtedy zobaczymy, na co nowego wpadł Niels Frederiksen ze swoim sztabem.

Mikołaj Dilc