ZNAMY OSTATECZNE WYNIKI WYBORÓW PARLAMENTARNYCH. TO DOPIERO POCZĄTEK DLUGIEJ DROGI DO WYŁONIENIA NOWEGO RZĄDU

Znane są już oficjalne wyniki wyborów parlamentarnych oraz referendum, które odbyły się w ubiegłą niedzielę. Państwowa Komisja Wyborcza we wtorek przekazała ostateczne liczby związane z procentowym poparciem dla poszczególnych partii, okręgów wyborczych i kandydatów. Ile procent uzyskały poszczególne komitety? Jak przekłada się ilość mandatów w sejmie na możliwości utworzenia samodzielnego rządu? Jaka jest rola prezydenta w obecnej sytuacji politycznej? Na te pytania odpowiemy w naszym artykule.

Zarówno wynik wyborów, jak i frekwencja były dużym zaskoczeniem dla części polityków, ekspertów i obywateli. Aż 74,38% uprawnionych do głosowania pojawiło się w lokalach wyborczych. To najwyższa frekwencja w wyborach parlamentarnych III RP, czego potwierdzeniem były kolejki Polaków oczekujących na oddanie głosu do późnych godzin nocnych. Inaczej prezentują się dane odnośnie referendum. Wzięło w nim udział 40,91% uprawnionych, co plasuje je na trzecim miejscu pod względem frekwencji we wszystkich referendach przeprowadzanych po 1989 roku. Jednak ze względu na nieosiągnięcie konstytucyjnego progu 50%, nie jest ono wiążące i ma jedynie charakter opiniodawczy.

Rekordowa frekwencja bez wątpienia przełożyła się na ostateczne wyniki poszczególnych partii:

SEJMSENAT
KomitetWynik procentowyLiczba mandatów w SejmieWynik procentowyLiczba mandatów w Senacie
KW Prawo i Sprawiedliwość35,38%194
34,81%
34
KW Koalicja Obywatelska PO .N IPL Zieloni30,70%15728,91%41
KW Trzecia Droga Polska 2050 – Polskie Stronnictwo Ludowe14,40%6511,50%11
KW Nowa Lewica8,61%265,29%9
KW Konfederacja Wolność i Niepodległość7,16%186,75%0

Kto wygrał?

W polskim systemie większość sejmowa wynosi 50% liczby posłów +1, czyli 231 mandatów. Żaden z komitetów nie uzyskał tego wyniku, który niezbędny jest do stworzenia samodzielnego rządu. Największą ilość mandatów zdobyła partia rządząca, która może liczyć na 194 reprezentantów w ławach poselskich. Wynik ten mocno różni się od drugiej kadencji rządów Zjednoczonej Prawicy, która wówczas posiadała 230 reprezentantów. Aby utrzymać władzę, będzie zmuszona zawrzeć sojusz z innymi frakcjami, które dostały się do parlamentu. Jak wiadomo z mediów, już teraz toczą się rozmowy z poszczególnymi reprezentantami strony opozycyjnej.

Drugim największym ugrupowaniem jest Koalicja Obywatelska, która uzyskała 157 mandatów w Sejmie. W tym przypadku jednak, możliwości koalicyjne są dużo większe ze względu na zbieżność niektórych poglądów z Trzecią Drogą i Nową Lewicą. Siły te nie odkładają na bok perspektywy utworzenia wspólnego rządu, ale wskazują na istotne dla siebie postulaty, których wprowadzenia oczekiwałyby od razu po utworzeniu koalicji.

Trzecia Droga, czyli koalicja ruchu Szymona Hołowni i Polskiego Stronnictwa Ludowego wywalczyła ponad 14% poparcia, czyli 65 mandatów na sali sejmowej. Frakcja ma duży potencjał jeśli chodzi o możliwość współtworzenia nowego rządu, programowo bowiem jest elastyczna zarówno w kierunku Koalicji Obywatelskiej, jak i Nowej Lewicy. To z tej formacji również Prawo i Sprawiedliwość może wyszukiwać możliwego poparcia. Rękawicę podjęła już Nowa Lewica, która wyraźnie wyszła z inicjatywą połączenia sił. Ostrożnie jednak podszedł do tego pomysłu lider konserwatywnego w pewnych obszarach PSL-u – Władysław Kosiniak Kamysz. Optuje on za pominięciem „spraw światopoglądowych” (chodzi tu przede wszystkim o kwestię aborcji) w ewentualnych umowach koalicyjnych, co już wywołało sprzeciw Anny Marii Żukowskiej z Nowej Lewicy. Polityczne tarcia nie przysłonią jednak realnej możliwości skorzystania z potencjału Trzeciej Drogi w parlamencie.

Nowa Lewica uzyskała 26 mandatów, co jest wynikiem niższym od tego uzyskanego cztery lata temu. Reprezentanci tej frakcji otwarci są jednak na sojusze z innymi ugrupowaniami. Wyraźnie wybrzmiały propozycje wystosowane wobec PSL, jednak wspomniane wcześniej kwestie światopoglądowe mogą opóźnić decyzje o połączeniu sił.

Sporym zaskoczeniem może być wynik Konfederacji, która uzyskała nieco ponad 7% głosów poparcia oraz 18 mandatów. Sami przedstawiciele i liderzy partii zawiedli się, bo nastawieni byli na dwucyfrowy wynik dominujący w sondażach. Ostatecznie jednak ich pozycja w parlamencie wzmocniła się, ponieważ mają o siedmiu reprezentantów więcej niż w poprzedniej kadencji. Nasuwa się więc pytanie, czy pokorne przyjęcie wyniku przełożyć się może na większą elastyczność w kwestiach światopoglądowych i możliwych koalicjach lub transferach, czy jednak umocni tą frakcję wobec niepewnej przyszłości PiS-u? Na tą chwilę trudno o tym przesądzać, jednak również tam Prawo i Sprawiedliwość może poszukiwać przyszłych sojuszników.

Pakt senacki znów wygrywa

Jeśli chodzi o izbę wyższą parlamentu miażdżącą przewagę zdobył tam tzw. pakt senacki, czyli sojusz trzech największych partii opozycyjnych (KO, Trzeciej Drogi, Nowej Lewicy oraz pięciu niezależnych senatorów). Zdobyli oni łącznie 66 na 100 mandatów wobec 34 stanowisk Zjednoczonej Prawicy. Ten ruch sprawdził się po raz kolejny i bez wątpienia nie pomaga Prawu i Sprawiedliwości w kreśleniu politycznej koncepcji na nowy parlament. Pomimo starań, żaden z reprezentantów Konfederacji nie uzyskał miejsca w senackich ławach.

Co może zrobić prezydent?

Wedle Konstytucji prezydent musi zwołać posiedzenie nowego parlamentu maksymalnie 30 dni od dnia wyborów, czyli do 14 listopada. To wtedy stary rząd podaje się do dymisji. Następnie Prezydent powołuje kandydata na premiera, przy czym Andrzej Duda będzie miał pełną dowolność w wyborze takiej osoby. Zwyczajowo jednak wskazuje się na reprezentanta zwycięskiego ugrupowania. Wówczas nowy premier ma 14 dni na wybór członków nowego rządu, którzy zostają zaprzysiężeni przez głowę państwa. Po tym czasie nowy gabinet ma dwa tygodnie na wygłoszenie expose i uzyskanie wotum zaufania.

Jeśli jednak rządu nie uda się powołać, wówczas inicjatywa ta przechodzi w ręce posłów, którzy w liczbie minimum 46 zgłaszają swojego kandydata na premiera. Sejm ma 14 dni na wybór premiera i rządu. Jeśli nowy rząd otrzyma wotum zaufania od Sejmu bezwzględną większością głosów (przynajmniej 231), wówczas głowa państwa nie może odmówić tak wybranego gabinetu.

W razie gdyby druga opcja również nie doszła do skutku, wtedy inicjatywa znów wraca do prezydenta, który ponownie wskazuje kandydata na premiera. Ten ma 14 dni na expose i wotum zaufania, przy czym wówczas może zostać wybrany zwykłą większością głosów. Gdy i to się nie uda, prezydent może skrócić kadencję parlamentu i zarządzić nowe wybory.

Michał Marcinów