PRZYWOŁALIŚMY WIOSNĘ DO POZNANIA! DRUGA EDYCJA NEXT FEST MUSIC SHOWCASE & CONFERENCE
Deszczowy weekend kwietnia rozpromienił się od masy koncertów, wydarzeń i ludzi na ulicach. A to za sprawą drugiej edycji Next Fest Music Showcase & Conference. Bogaty line up, ciekawe prelekcje, wiele spotkań i dobra muzyka – to wszystko i jeszcze więcej. Przychodzimy do Was z relacją z tego niezwykłego eventu!
Coachella Valley Music and Arts Festival, Open’er Festival, Orange Warsaw Festival – kojarzymy te wielkie festiwale w Polsce i za granicą. Również Poznań ma coś, czym może się pochwalić. To już druga edycja Next Fest, któremu towarzyszyło hasło Make Spring Great Again. Sama nazwa nawiązuje do Spring Break Showcase odbywającego się w stolicy Wielkopolski w latach 2014–2020. W tym roku festiwal trwał od czwartku do soboty (18–20 kwietnia). Każdy dzień wypełniony był koncertami, warsztatami oraz spotkaniami dla miłośników muzyki i koncertowania. To szczególny rodzaj wydarzenia, ponieważ artyści występowali w rozmaitych miejscach rozłożonych po centrum miasta. Od Tamy, przez Centrum Kultury Zamek, po Blue Note, plac Wolności czy klub Pod Minogą i wiele więcej. Next Fest to ponad 130 występów muzyków z Polski i zagranicy, grających najróżniejsze muzyczne style, więc z pewnością każdy znalazł swoją niszę i muzykę, przy której mógł dobrze się bawić.
Na co się wybrać?
Bogaty line up? To okazało się jednocześnie największą wadą Next Fest i jego zaletą. Liczba fantastycznych koncertów odbywających się w tym samym czasie była przytłaczająca i zmuszała fanów do podejmowania trudnych decyzji – pójść na koncert Coals czy tym razem wybrać się na Kacperczyków? Zobaczyć na żywo Kasię Lins czy Rosalie? To w tych chwilach, gdy znajomi wychodzili z Tamy i myśleli, co dalej, odbywały się najlepsze rozmowy. Spierano się o to, czy możliwe jest dotarcie w piętnaście minut na drugi koniec miasta, żeby zobaczyć występ chwalonej wokalistki, a także, czy zostać na miejscu i pójść do klubu obok posłuchać nieznanej wcześniej kapeli. Duże gwiazdy występowały w tym samym czasie co mniej popularni artyści. Czasem przyjaciele rozchodzili się w różne strony i widząc się znowu w drodze na after party, porównywali swoje doświadczenia. Po koncertach była możliwość zakupienia merchu. Prawdopodobnie zaszła taka sytuacja, że ktoś poznał kogoś i ta osoba dołączyła do jego grupy. Niekiedy ktoś poszedł na koncert w pojedynkę i poznał kogoś, a potem spędzili razem resztę wieczoru. Trzeba było podejmować trudne decyzje i zrezygnować z występów, na które być może czekało się tygodniami – nierzadko nie z własnej woli, zdarzało się, że po prostu nie było miejsca lub koncert odbywał się za daleko – ale w ten sposób odkryło się kogoś, kogo później dodano do swojej playlisty. Być może miało się też okazję z kimś takim porozmawiać.
– Patrząc na przestrzał gatunkowy Next Fest w tym roku, jestem zszokowany, ile jest osób i ile gatunków, które prezentują. Dowiedziałem się, że istnieją gatunki, o których wcześniej nie miałem pojęcia – mówi Kuxon, producent muzyczny i beatboxer mieszkający na co dzień w Norwegii. – Na pewno bez świadomości, kto jest kim, albo chociaż wstępnego rozeznania się, nawet na podstawie pierwszej rozmowy, czym się kto zajmuje jest trudno – opowiada – ale tu też uważam, że warto się nie zamykać na swój gatunek.
Kuxon został zapytany o radę dla początkujących artystów, którzy chcieliby być może poznać kogoś, z kim mogliby współpracować na takim festiwalu.
– Nie bój się uśmiechać do ludzi – odpowiedział.
Koncertowe relacje
Wiele wydarzeń towarzyszyło Next Fest, ale niezaprzeczalnie to głównie o muzykę chodzi! Ten artykuł tworzy wspólnie dwoje dziennikarzy naszej redakcji, co jest ogromnym plusem, bo mają oni różne festiwalowe doświadczenia.
Lordofon, obok Coals i trio Łona x Konieczny x Krupa (zarówno w formie koncertowej, jak i prelekcyjnej), był dla mnie zdecydowanie główną atrakcją festiwalu. Kojarzyłem ten duet, ale zawsze wydawało mi się, że to po prostu nie jest twórczość dla mnie. Wszystkim, którzy tak mówią o jakimś artyście, radzę pójść na jego koncert, szczególnie, gdy ten się odbywa w ramach wydarzenia, na którym już i tak się znalazło – i posłuchać jego muzyki na żywo, ponieważ brzmi ona wtedy zupełnie inaczej niż w wersji studyjnej. Oczywiście składa się na to wiele czynników – najważniejszy to chyba energia artystów i to, jak radzą sobie z publicznością. Coals na żywo – nigdy wcześniej nie miałem okazji pójść na ich koncert – brzmieli fantastycznie, choć przyjmuje się tradycyjnie, że w takiej wersji najlepiej brzmi muzyka instrumentalna, a nie elektroniczna. Z artystów, których odkryłem, mogę wymienić anię grr & paszkę czy Igę Postę. Do swojej playlisty dodałem też muzykę Joulie Fox – nie widziałem jej na żywo, bo byłem akurat w drodze na plac Wolności, ale zobaczyłem ją na harmonogramie, przeczytałem opis i postanowiłem, że z ciekawości posłucham jej muzyki. Nie zawiodłem się. Część artystów, co mnie pociesza, zagra jeszcze na Scenie nad Rusałką. Pozostałych będę wyczekiwał z niecierpliwością!
Taką relację przekazał Olek. W przypadku Marty mamy zupełnie inne koncerty czy wydarzenia. Co prawda byłam na konferencji rozpoczynającej festiwal, na której pojawiło się trio Łona x Konieczny x Krupa, ale na występ w Sali Wielkiej CK Zamek już nie dotarłam – było tylu chętnych, że zwyczajnie nie wpuszczali już do środka. Za to w czwartek usłyszałam moje nowe muzyczne odkrycie, czyli zespół Przebiśniegi na Scenie na Piętrze Estrady Poznańskiej. Jestem zachwycona i już nie mogę się doczekać kolejnych występów i nowych muzycznych premier! „Ostatni dom” czy „Sawannę” nucę non stop. Czwartkowy dzień to dalej jeszcze Typowa Kowalska, The Small Town Kids, Kaśka Sochacka i wyczekany powrót zespołu Sonbird! Artyści nie wydawali nowości przez praktycznie ostatnie 5 lat, a teraz wrócili z nowym kawałkiem „W innym czasie” i obietnicą płyty. Nie mogę się doczekać, a świetnie było ich zobaczyć na scenie w Blue Note i poskakać do „Głodnego” czy „Helu”. Piątek, nie inaczej, również przepełniony koncertami. Na placu Wolności duet Color Blue, potem kultowa Małgorzata Ostrowska. Przerwa na przejście do Muchos na koncert Dominika Dudka, który kameralnie rozgrzał atmosferę. Na zewnątrz deszczowo, ale nie przekreśliło to koncertu Vito Bambino – wykonawca rozruszał całą publiczność swoimi tanecznymi numerami. Emocji już trochę za wiele, jednak na takie wydarzenie przebodźcowanie można przezwyciężyć, więc rozpoczęłam ostatni dzień na Next Feście. I to w jakim stylu, bo od premiery filmu Lemon „Take What You Need”, czyli relacji z koncertu zespołu na Tauron Arenie w Krakowie. Poza pokazem odbyło się również spotkanie z Igorem Herbutem, Sarą James oraz twórcami produkcji: Dominiką Ślusarską i Adamem Nurkiem. Mimo że siedzieliśmy w Kinie Pałacowym, to sama czułam się, jakbym przeteleportowała się do stolicy Małopolski i naprawdę była na występie Lemon. Następnie koncert Tomka Ziętka w Blue Note i jego jazzowe brzmienia oraz szybkie przejście na plac Wolności, gdzie grała Kasia Lins. Na wieczór gwóźdź programu – bracia Kacperczyk! Osobiście ich uwielbiam, a koncertem na Next Fest rozpoczęli trasę wiosenno-letnią. Ich muzyka ogromnie ze mną rezonuje, a Maciek i Paweł razem z zespołem nie zawiedli i mogłam wykrzyczeć (prawie) wszystkie moje ulubione teksty piosenek.
Wiele emocji, masa chodzenia między lokalizacjami występów, spotkania, ludzie i wspaniałe koncerty. W takich superlatywach można opisać Next Fest, który mimo deszczowej pogody do Poznania przywołał wiosnę. Wyczekujemy kolejnej edycji!
Marta Głogowska, Aleksander Knobel