ŚWIĘTA W PRL – CZY MOGŁY BYĆ RADOSNE?

Okres PRL-u nie jest z reguły przedstawiany w pozytywnym świetle. W literaturze  można znaleźć dość sporo o atmosferze tamtych lat. Atmosferze, która raczej nie jest ukazywana kolorowo. W większości ten okres kojarzy się ze stanem wojennym. Ale jak było podczas Świąt Bożego Narodzenia? Czy antyreligijny reżim komunistyczny miał wpływ na to, czy święta można było obchodzić? 

Biorąc pod uwagę relację osób starszych z mojego otoczenia, którzy żyli w tamtych czasach, mogę śmiało stwierdzić, że w ich przypadku i w przypadku znanych im wtedy osób, święta były czasem pełnym radości i każdy obywatel, w zakresie swoich możliwości, hucznie spędzał dzień wigilijny. Tak wyglądały święta w domach ludzi ze wsi, którzy nie należeli do partii.

Ozdoby świąteczne i choinki

W latach 1949-1950 choinki można było kupić w składach węglowych, ale ludność wiejska wolała raczej samodzielnie ścinać choinki w lesie, co zazwyczaj odbywało się nocą, jako iż wycinka była nielegalna, a jednak każdy tak robił. Choinki w tamtym okresie ubierano w dniu kolacji wigilijnej, gdzie dziś choinkę ubiera się nawet tydzień albo dwa tygodnie przed świętami. Ozdoby świąteczne robiono ręcznie, a w szkołach tradycją było, że dzieci robiły łańcuchy ze słomy lub bibuły. Na choinkę wieszano orzechy, cukierki, świeczki, nawet wkładano zapałki w jabłka, jeśli te nie miały ogonka, i wtedy za pomocą nitki zawieszano je na drzewku. Ozdabiano choinki również włosem anielskim oraz obrazkami świętych, które były dołączane do opłatków. Ludzie również często szyli samodzielnie skarpety świąteczne.

Prezenty i kolędnicy

Prezenty w PRL-u były głównie zarezerwowane dla najbliższej rodziny żyjącej w jednym domostwie. W głównej mierze podarunki były robione ręcznie. Dzieci często pakowały jabłka w papierowe woreczki, do których również wkładano gałązkę świerku, aby zasygnalizować, że jest to prezent świąteczny. Jeśli rodziców było stać, to kupowali swoim dzieciom drewniane zabawki, szmaciane lalki, a w latach 70. nawet metalowe samochodziki. Prezenty były rozdawane tuż po kolacji wigilijnej, często przychodził gwiazdor czy też wiliorz (bo tak mówiono wtedy na Świętego Mikołaja) i pytał dzieci, czy były grzeczne. Ludzie przebrani za gwiazdora chodzili również po domach i śpiewali kolędy. Oprócz wiliorza występował również diabeł, śmierć oraz król. Według relacji dziadków, którzy mieszkali na wsi w okolicach Kalisza, kolędnicy czasami wchodzili do domu i gonili dzieci z rózgami.

Kolacja wigilijna i zabobony

Ludzie na wsi byli bardzo samowystarczalni. Wszystkie składniki na potrawy były brane z własnego gospodarstwa, ewentualnie kupowane w GS-ach, czyli sklepach na wsi. Na samą kolację wigilijną ubierano się w eleganckie stroje. Przygotowywano kompot z suszu, placki drożdżowe, karpia, makiełki. Grzyby nie zawsze były łatwo dostępne, więc na wsi zamiast zupy grzybowej robiono też zupę wiśniową. Przestrzegano postu, wyparzano nawet garnki, aby nie ostał się na nich żaden tłuszcz. Tak jak dziś – nakrywano do stołu o jeden talerz więcej, w razie gdyby zjawił się niespodziewany gość. Przed wigilią albo nie odmawiano modlitwy, albo odmawiano pacierz. Zasiadłszy do stołu wigilijnego, po tym jak podzielono się opłatkiem, jadło się najpierw makiełki, albowiem wierzono, że przyniesie to bogactwo i dobre zdrowie. Łuski karpia natomiast były chowane pod talerzem. a następnie po kolacji wigilijnej do portfela, co miało pomóc w „trzymaniu” pieniędzy. W niektórych domostwach wierzono również w zabobon szukania swojego cienia. Gaszono wtedy światło w pokoju, zostawiano lampki choinkowe i właśnie dzięki nim udawało się odnaleźć swój cień. Dopiero wtedy można było usiąść do stołu. Po kolacji wigilijnej resztki oddawano zwierzętom gospodarczym, a niektórzy nawet kupowali specjalne opłatki i łamali się nimi z bydłem, świniami, co było powiązane z zabobonem, że zwierzęta w noc wigilijną przemawiają ludzkim głosem. Tradycyjnie, po skończonej wigilii, szło się o dwunastej na pasterkę.

Święta Bożego Narodzenia były czasem spędzanym z rodziną, pełnym radosnych chwil. Nie obchodzono ich tylko i wyłącznie przez pryzmat religijności, ale również dlatego, że były tradycją. Reżim komunistyczny nie miał wpływu na atmosferę, a rząd również nie ingerował w to, że obywatele święta w ogóle obchodzą. Z relacji osób starszych, żyjących w tamtym okresie, ludzie na wsi byli jak jedna wielka rodzina, czasami nawet dawano sobie ryby i inne składniki takie jak cukier czy mak. Ogólnie określają ludność tamtych czasów jako życzliwszą oraz pomocniejszą. Pomimo trudności i rządów komunistycznych ludzie i tak byli w stanie fantastycznie spędzić czas w Wigilię i poczuć magię świąt.

Anna Krysiak

1 Comment

  1. student centrum

    o wiliorzu jeszcze nigdy nie słyszałem – dziękuję:)