HORROR FAST FASHION – PROBLEM ZAŚMIECANIA PLANETY I KONSUMPCJONIZM
Każdy z nas zna sklepy pokroju H&M lub Bershka, znajdujące się obecnie w prawdopodobnie każdym centrum handlowym. Oferują relatywnie tanie ubrania, często zamienniki kreacji, które widzimy na wybiegach ogromnych projektantów. Niestety, praktyki stosowane przez te sieciówki oraz całą „branżę fast fashion”, mają opłakane skutki dla środowiska.
Ale wolniej…czym dokładnie jest „szybka moda”? Solene Ruturier w artykule dla „Good On You” z 2023 roku tłumaczy iż „fast fashion można zdefiniować jako tanią, modną odzież, która czerpie pomysły z wybiegów oraz stylu celebrytów i z zawrotną szybkością przekształca je w ubrania, aby sprostać oczekiwaniom konsumentów”. Szybki czas, niskie ceny i powszechna dostępność przyciągają miliony. Obecnie, żeby dokonać zakupu w sieciówce, nie musimy nawet wychodzić z pokoju. Stron internetowych, umożliwiających nam szybki zakup ubrań z dostawą do domu jest co niemiara. W ostatnich latach popyt na odzież wzrosła, a z nim także produkcja. Przyczynia się to do tak zwanej nadmiernej konsumpcji, częstego wyrzucania starych ubrań i nadprodukcji, która niesie za sobą fatalne efekty dla naszej planety. Kupujący często wyrzucają ubrania kompletnie zdatne do ponownego użycia tylko pod wpływem zmieniających się trendów i znudzenia nimi.
Trendy szybsze niż moda – dlaczego nasze ubrania nie wystarczają?
Dużą rolę odgrywa tutaj kultura celebrytów i wpływ, jaki na nas mają. Obecność mikrotrendów, które widzimy np. na Tiktoku lub Instagramie, sprawia że czujemy potrzebę zmiany naszej garderoby i wpasowania się w to, co aktualnie króluje w internecie. A trendy, tak samo jak moda, są szybkie i chwilowe. Obserwujemy stylizacje gwiazd – na Pintereście roi się od zdjęć Hailey Bieber, Belli Hadid i innych sław, przechadzających się po mieście w swoich outfitach. Często pragniemy zaczerpnąć z nich inspiracji, jednocześnie nie wydając kroci na designerskie, drogie ubrania, które noszą. Sięgamy wtedy po tańsze opcje, które oferują nam sieciówki. Jesteśmy przyzwyczajeni do spontanicznych zakupów, nie zastanawiając się „Czy naprawdę potrzebuję tej bluzy?”, a gdy po chwili przestaje nam się podobać – pozbywamy się jej. W ostatnich latach nastąpiła popularyzacja sklepów jak Shein czy ASOS, sprzedających bardzo tanie ubrania. Pojawiają się w nich coraz to nowe kolekcje, w zależności co jest teraz trendy. Jakość materiałów z których są wytwarzane, pozostawia wiele do życzenia, a Shein wiele razy przyłapany został na kradzieży pomysłów od małych, mniej popularnych projektantów.
Przejdźmy do konkretów – jaka jest ciemna strona tego przemysłu?
Produkcja odzieży fast fashion emituje ogromne pokłady gazów cieplarnianych, zanieczyszcza wody i tworzy nielegalne wysypiska śmieci. Branża tekstylna przy produkcji i farbowaniu ubrań codziennie skaża morza i oceany, wypuszczając do wody mikroplastik. Trzeba wspomnieć również o tym, że woda jest aktywnie stosowana w produkcji ubrań. Według badań udostępnionych w magazynie „Biomasa”: „potrzeba 20 tys. l wody, aby wyprodukować 1 kg bawełny”. Jest to kolosalna strata naturalnych surowców. Kolejnym aspektem działalności fast fashion jest wyzysk i nieludzkie warunki, w jakich pracują osoby zatrudnione w fabrykach wielkich koncernów. Fabryki te znajdują się najczęściej w krajach azjatyckich, np. w Bangladeszu, Wietnamie czy Indonezji. Większość pracowników to kobiety i dzieci, pracujące w beznadziejnych warunkach za marną pensję. W raporcie „What she makes” z 2017, przygotowanym przez organizację humanitarną Oxfam, opisane są realia pracy w fabryce: „W Bangladeszu minimalna pensja to tylko 1/3 tego, co jest potrzebne, żeby zapewnić przyzwoity standard życia”. Nie obowiązują tam żadne prawa ochrony pracowników, są oni przepracowani, mieszkają w opłakanych warunkach i nie mogą pozwolić sobie na przerwę, z powodu chociażby choroby. Budynki, w których przygotowywana jest odzież, często się zawalają, a wtedy w katastrofie giną pracownicy. Wielu z nas słyszało o wydarzeniach z 2013, kiedy to w fabryce w Rana Plaza w Bangladeszu runął budynek. Znajdowało się w nim wtedy około 6 tysięcy ludzi. Pokazuje to, że nie tylko środowisko cierpi na praktykach, które stosowane są przez koncerny, ale także ludzie pracujący dla nich.
Spowolnienie mechanizmu
Stawiamy więc pytanie: „Jak możemy spowolnić fast fashion i zrobić coś dobrego dla naszej planety?”. Odpowiedź nie jest wcale taka prosta. Oczywiście istnieją brandy slow fashion, oferujące etycznie stworzone ubrania. Jednak nie każdy jest w stanie pozwolić sobie na zakupy w markach „wolnej mody”, ponieważ ceny tych wyrobów są o wiele droższe. Zatem co możemy zrobić? Dobrą opcją są zakupy w second-handach lub korzystanie z portalów takich jak Vinted, gdzie ludzie sprzedają ubrania, których już nie noszą. Możemy przestać wyrzucać ubrania i zacząć dawać im drugie życie, oddając je np. potrzebującym osobom. Warto jest także zastanowić się nad swoimi nawykami konsumpcji, starać się zredukować liczbę nabytych ubrań i korzystać z tego, co obecnie posiadamy.
Zofia Wielebska