UNIWERSYTET JAKO MIASTO, PUKANIE W STOŁY, ROŻNORONOŚĆ. PIERWSZE WRAŻENIA Z ERASMUSA W NIEMCZECH

Każdy student/ka przynajmniej raz słyszał/a o programie Erasmus+. Dla jednych to okazja na poznanie nowej kultury i podszkolenie języka angielskiego, dla drugich jedyny powód, dla którego poszli na studia. Wymiana od lat cieszy się dużym zainteresowaniem, a jej popularność rośnie. Jak jednak wygląda sytuacja, kiedy studiuje się filologię polską? Spróbowałam swoich sił i postanowiłam spędzić semestr na najstarszej uczelni w Niemczech – Uniwersytecie Ruprechta i Karola w Heidelbergu.

Spokojne początki wymiany 

Od początku obecnego roku akademickiego studiuję slawistykę z kursem języka polskiego. Do wyboru w programie studiów są jeszcze inne języki, np. rosyjski albo czeski. W każdym kraju związkowym rok akademicki zaczyna się i kończy w innym terminie. W Badenii-Wirtembergii, w której znajduje się Heidelberg, semestr zimowy zaczął się 16 października. Kiedy więc moi znajomi w Poznaniu chodzili już na zajęcia i wykłady, ja mogłam dalej korzystać z ostatnich wolnych dni. 

Nie marnowałam jednak czasu, ponieważ tydzień przed rozpoczęciem roku akademickiego wzięłam udział w Orientations Days. Jest to tygodniowe wydarzenie dla zagranicznych studentów mające na celu zapoznać ich z uniwersytetem, jego wydziałami i ofertą zajęć dodatkowych. Podczas wydarzenia mogłam porozmawiać ze studentami z Włoch, Indii, a także Polski. Powodów, dla których wybrali Heidelberg, było kilka: wysoki poziom nauczania, piękne historyczne miasto, ale też fakt, że uczelnia była jedynym niemieckim ośrodkiem, z którym uniwersytet macierzysty miał podpisaną umowę na wymianę bilateralną. 

Sami prowadzący byli życzliwi i bardzo cierpliwi, szczególnie kiedy po raz kolejny na sali padało to samo pytanie, w jaki sposób można wejść do biblioteki. Po spotkaniach udałam się do sekretariatu, aby odebrać legitymację studencką. Uśmiechnięta pani, odnalazłszy moje nazwisko na liście, podała mi mój ,,plastik”. Wszystko poszło sprawnie i od tego momentu mogłam cieszyć się z bycia studentką Uniwersytetu w Heidelbergu (oraz ze zniżek studenckich).

Pierwsze spotkanie z niemiecką oświatą

W poniedziałek 16 października poszłam na pierwsze zajęcia, czyli Grundlagen wissenschaftlichen Arbeitens, na których uczymy się tworzenia pracy dyplomowej. Przedmiot jest jednym z 7 zajęć, które realizuję na uniwersytecie. Wszystkie powinny mniej więcej pasować do przedmiotów z uczelni macierzystej. Liczba punktów ECTS, jakie można zdobyć podczas nauki na wymianie, mogą się różnić, jednak przyjmuje się jako minimum 20 punktów. Lista moich przedmiotów obowiązkowych i ich niemieckich odpowiedników wygląda następująco: 

1. Wiedza o kulturze – Polnische Texte und Konversation: Kulturreise durch Polen, 

2. Wiedza o historycznym rozwoju polszczyzny – Einführung in die slavische Sprachwissenschaft, diachroner Teil, 

3. Historia literatury i kultury polskiej po 1918 roku – Zwischen nationaler Selbstvergewisserung und gesellschaftlichem Versuchslabor: Polnische Dramen vom 18. bis 21. Jh., 

4. Proseminarium – Grundlagen wissenschaftlichen Arbeitens, 

5. Prawo prasowe i autorskie (specjalizacja dziennikarska) – Copyright Law, 

6. Konteksty dziennikarstwa (specjalizacja dziennikarska) – Soziale Medien und Content-Management (wordpress). 

Dodatkowo, jako fakultet, uczęszczam na zajęcia dotyczące kultury krajów europejskich. Przedmioty, w których biorę udział, dzielą się na dwa rodzaje: obowiązkowe, będące w programie slawistyki, oraz przeznaczone dla studentów z wymiany. Przedmioty prowadzone są w trzech językach: niemieckim, angielskim i polskim. Na początku stanowiło to dla mnie trudność i słowa mieszały mi się, jednak z czasem nabrałam wprawy i nauczyłam się sprawnie przechodzić na inne języki. 

Nowe nieznane zwyczaje 

Mimo że wiedziałam wcześniej, jak wygląda nauka na niemieckiej uczelni, dalej wiele rzeczy mnie zaskoczyło. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to wygląd sal. Szczerze, nie różnią się bardzo od tych, które znamy i widzimy w Polsce poza jednym szczegółem. Stoły zawsze są ustawione w kształt koła, dzięki czemu podczas zajęć widzimy twarze, a nie plecy innych studentów/ek. Ma to pomóc w prowadzeniu konwersacji i otwarciu się na resztę grupy. Wymiana opinii i uwag jest ważnym elementem niemieckiej edukacji. Prowadzący chcą wiedzieć, co studenci/tki myślą na dany temat. Inną dość zaskakującą rzeczą jest dziękowanie za przeprowadzone zajęcia. Nie robi się tego jednak słownie ani klaszcząc. Studenci/tki na koniec każdej lekcji pukają w stoły. O tej tradycji nie czytałam wcześniej i szczerze widok dwudziestoosobowej grupy pukającej w stoły trochę mnie zaskoczył. Jestem jednak przekonana, że widok mojej zdziwionej miny był lepszy. Puka się zawsze, nawet wtedy, kiedy na zajęciach są dwie osoby. Na początku dawało mi to podobny nastrój jak klaskanie po lądowaniu samolotu, ale z czasem polubiłam ten zwyczaj. 

Pisząc żartobliwe, mogłabym powiedzieć, że szokiem kulturowym były także ciepłe kaloryfery w sezonie grzewczym. Jak przypominam sobie jesień i zimę w poprzednim roku, ciepła sala to miłe zaskoczenie. Mam jednak nadzieję, że sytuacja w Poznaniu jest lepsza i moi znajomi nie siedzą w kurtkach, ucząc się o twórczości Skamandrytów. 

Uniwersytet jak miasto

Heidelberg ma powierzchnię 108,8 km kwadratowych, więc jest mniejszy niż Poznań, Gdynia i Zielona Góra. Ma jednak bardzo duży ośrodek naukowy, którego kampusy są rozmieszczane po obu stronach miasta. Z tego powodu miasto jest bardzo studenckie i przystosowane do ich potrzeb. 

Jednym z przykładów na to jest darmowa komunikacja dla osób studiujących na Uniwersytecie Ruprechta i Karola. Osoby, po okazaniu legitymacji studenckiej, mogą jeździć bezpłatnie w godzinach między 8 a 19. Linie obejmują wszystkie ważne dla studentów lokacje, a takich miejsc jest dużo: trzy kampusy, ośrodki Mensy, kościół uniwersytecki, kawiarnie studenckie, biblioteki, sklep z gadżetami uczelni, biura obsługi studenta i wiele innych. Z tego powodu, będąc w Heidelbergu, ma się wrażenie, że miasto jest ogromnym uniwersytetem. 

Jednak poza uczelnią sama miejscowość oferuje wiele innych ciekawych miejsc, np. zamek gotycki zdobiący panoramę miasta. Centrum Heidelberga wygląda jak typowe stare, niemieckie miasteczko, a jego wygląd połączony z pomarańczowo czerwonymi liśćmi jest świetnym widokiem z uczelnianej sali. 

Jak będzie dalej?

Studiuję dopiero od miesiąca, więc jeszcze długa droga przede mną. Czekają mnie pierwsze zaliczenia, projekty, ale także wycieczki. W czwartek 16 listopada jechałam do Berlina na Spree Break, czyli największą imprezę Erasmus Student Network dla wszystkich osób będących na wymianie w Niemczech. Jestem dobrze nastawiona na pobyt w Niemczech, jednak jak będzie wyglądać cała wymiana, dowiem się w lutym. Wolę nie chwalić dnia przed zachodem słońca, aby przypadkiem się nie rozczarować. Mam nadzieję, że nie będę się mylić.

Eliza Kunath