Magia świąt po poznańsku, czyli jarmarkowe szaleństwo
Jarmarki bożonarodzeniowe to obowiązkowy punkt na liście grudniowych zadań. Zaraz po odpaleniu playlisty Mariah Carey i zakupie kalendarza adwentowego. Poznań w tym roku oferuje nam nie jeden, nie dwa, lecz aż cztery jarmarki!
Betlejem Poznańskie wystartowało już 18 listopada. Choć wśród poznaniaków nie brakuje krytyków słuchania „Last Christmas” zaraz po Święcie Zmarłych, to świąteczny klimat przyciąga setki chętnych na grzańca, owoce w czekoladzie czy oscypki. Ze strony internetowej dowiadujemy się, że w tym roku magii świąt doświadczymy aż w czterech lokalizacjach: na placu Wolności, Międzynarodowych Targach Poznańskich oraz – w wersji bardziej kameralnej – na placu Kolegiackim i Rynku Łazarskim. Odwiedziliśmy poznańskie jarmarki. Oto co na nich zastaliśmy.
Świąteczny pociąg zwija się z placu Wolności
Cały plac Wolności, jak co roku, jest zapełniony stoiskami. Na kramach znajdziemy masę świątecznych ozdób i gadżetów, takich jak drewniane naczynia, mydła czy świeczki. Nie brakuje jedzenia w formie dań z grilla, góralskich oscypków, kultowego grzanego wina czy innych ciepłych napojów. Prawdziwi miłośnicy świątecznego klimatu mogą wypić je w Świątecznej Gospodzie. Zwieńczeniem jest niezaprzeczalny symbol świąt – choinka, którą, w ramach troski o koszty energii, odwiedzający mogą doświetlić, pedałując na stacjonarnych rowerach. Na placu Wolności istnieje też możliwość wysłania listu do Gwiazdora oraz przejażdżki karuzelą wenecką, a nawet karuzelą z samym Świętym Mikołajem i reniferami. Do niedawna najbardziej żądni wrażeń mogli przejechać się świątecznym pociągiem. Teraz jednak nie zobaczymy go na Poznańskim Betlejem. Jak informuje sprzedawczyni z budki z biletami, „pociąg zwinął się już na stałe”. Zostały z niego tylko resztki dekoracji – pobite bombki i gałązki rozrzucone pomiędzy innymi atrakcjami.
Grzaniec za 40 zł na Targach
W tym roku po raz pierwszy jarmark zagościł na Międzynarodowych Targach Poznańskich. Organizatorzy nie szczędzą odwiedzającym atrakcji. Karuzela wenecka, zjazd na pontonach, domek Świętego Mikołaja, koło młyńskie, świąteczna kolejka, symulator lotu saniami i wiele więcej. Największą nowością jest lodowisko pod gołym niebem otoczone świątecznymi światełkami. Jarmark na Targach jest największym w Poznaniu, dlatego tłumów nie brakuje, zwłaszcza w weekendy. Wizyta w sobotni wieczór kończy się powolnym spacerem z widokiem na plecy i tyły głów innych odwiedzających, jednak nawet to nie jest w stanie zniechęcić prawdziwych miłośników Bożego Narodzenia. Podobnie jak wysokie ceny świątecznych przysmaków. Za grzaniec zapłacimy 40 zł (20 zł za 200 ml wina i 20 zł kaucji za kolekcjonerski kubek), banan w czekoladzie to koszt 14 zł (z posypką 16 zł), natomiast ceny hot dogów to prawie 30 zł.
– Cena grzańca jest spoko, ale tylko ze zniżką studencką [5 zł mniej za wino w każdy wtorek, przyp. red.]. Bez już by mnie to trochę bolało – mówi Justyna, studentka psychologii na UAM.
Wiecznie rozświetlony Rynek Łazarski
Jarmark na Rynku Łazarskim zdecydowanie zmienił się od zeszłego roku. Nowe świecące ozdoby, sanie z reniferami, więcej budek z grzanym winem, oscypkami czy słodyczami dekorują centrum dzielnicy, a wszystko przy akompaniamencie świątecznych piosenek. Organizowane są nawet warsztaty dla dzieci i spotkania ze Świętym Mikołajem. Jest to bardziej kameralny jarmark niż ten na placu Wolności czy na Targach. Świąteczne ozdoby oświetlają rynek całą noc, od 16 aż do 7 rano. Pytani przez nas mieszkańcy Łazarza zastanawiają się, czy jest to potrzebne, skoro sam jarmark czynny jest do godziny 19.
– Strasznie mnie to denerwuje. Przez to nie mogę zasnąć. Ozdoby mam idealnie pod oknem, co bardzo rozjaśnia mój pokój. Uważam, że światła powinny być gaszone po 22 – mówi Maria, mieszkanka kamienicy przy Rynku Łazarskim. – Zastanawiam się, skąd miasto ma na to pieniądze. Światła dają superklimat, ale nie mieszkańcom pobliskich budynków.
Komu nie podoba się świąteczny jarmark?
Poznański jarmark świąteczny niewątpliwie ma swoich licznych fanów, ale jego forma budzi wątpliwości. Od innych miast różni się przede wszystkim tym, że posiada kilka lokalizacji zamiast jednej.
– Nasze produkty wystawiamy na jarmarku już piąty rok z rzędu. Da się odczuć, że w tym roku Betlejem jest bardziej rozstrzelone po całym Poznaniu – mówi sprzedawczyni ze stoiska Góralskie Specjały. – Wolałam, kiedy byliśmy na Starym Rynku. Wtedy było bardziej kameralnie i klimatycznie.
Zastrzeżenia budzą też ogromne koszty energii czy wysokie ceny produktów. Mimo tego mało kto potrafi odmówić sobie przyjemności wypicia grzańca przy akompaniamencie świątecznych piosenek czy przejażdżki na łyżwach po rozgwieżdżonym niebem.
Karolina Szmygin, Marika Bartkowiak, Zofia Myślicka, Marta Głogowska