OSTATNIE LETNIE BRZMIENIA NA ZAKOŃCZENIE LATA

Już kolejny rok w różnych polskich miastach, w tym również w Poznaniu, w wakacje mogliśmy wybrać się na koncerty polskich artystów w ramach Letnich Brzmień. W tym roku organizatorzy zdecydowali się zmienić formę koncertów z pojedynczych na dwa dni festiwalu. Pierwszego i drugiego września na poznańskiej Cytadeli odbył się festiwal na zakończenie lata.

W poprzednich latach miałam okazję być na kilku koncertach Kwiatu Jabłoni w ramach Letnich Brzmień oraz na Finale w zeszłym roku, który odbywał się na Polanie Harcerza. Wystąpili tam między innymi Ralph Kaminski, Daria Zawiałow, Krzysztof Zalewski czy Vito Bambino. To był pierwszy raz, kiedy zdecydowali się na formę dwudniowego festiwalu. Bardzo spodobała mi się ta zmiana i ciężko tu nie wspomnieć o plusach finansowych – w jednej cenie mamy kilka koncertów i do tego świetny festiwalowy vibe. Ucieszyłam się, kiedy w marcu zobaczyłam ogłoszenie, że kolejne Letnie Brzmienia w całości przechodzą na formę festiwali. Poza koncertami na dwóch scenach, na terenie Cytadeli pojawiły się też foodtrucki, stanowiska do zrobienia własnego merchu, błyszczących makijaży, wianków oraz miejscówki partnerów i sponsorów. Teren był duży, więc można było przynieść swój własny kocyk i cieszyć się koncertami z daleka, jeśli nie mieliście ochoty stać pod sceną, lub skorzystać z dostępnych leżaków i puf. Wielkim plusem była możliwość przyniesienia swoich butelek czy bidonów i napełnienia ich na miejscu darmową wodą pitną. 

Festiwalowe koncerty

Z racji, że koncerty to totalnie jedno z moich ulubionych wydarzeń to nie byłabym sobą, gdybym nie napisała kilku wrażeń z każdego z pojedynczych koncertów. A lista artystów w tym roku była naprawdę atrakcyjna i z pewnością zaspokoiła wielu fanów najróżniejszej muzyki. Festiwal dla mnie rozpoczął koncert Natalii Szroeder, która zaskoczyła mnie swoją otwartością dla widowni. Ciężko było się nie uśmiechać widząc ją na scenie i mimo, że nie znałam większości piosenek to zabawa była przednia. Kolejny koncert był dla mnie szczególnie wyczekiwany – koncert braci Kacperczyk, których słucham od dłuższego czasu, a nie udało mi się wcześniej posłuchać ich na żywo. Nie zawiodłam się, a wręcz przeciwnie, poczułam jedynie niedosyt i już nie mogę się doczekać koncertu w listopadzie z trasy Pokolenie Końca Świata. A to jak zaprosili na scenę dwie osoby z publiczności na „Artyście z ASP” było na maksa kochane. Już wiedziałam, że kolejnym koncertom ciężko będzie przebić ten poprzedni. Następnie na scenę wkroczyli The Dumplings, których przyznaje się, kojarzyłam, ale nie znałam za wiele piosenek. Zauroczyli mnie swoją muzycznością i tajemniczym klimatem. Światła robiły robotę, a „Tam gdzie jest nudno, ale gdzie będziemy szczęśliwi” do tej pory siedzi mi w głowie. Zagrają w Poznaniu znowu pod koniec września na 20. urodzinach Starego Browaru i to za darmo, więc jeśli macie wolny wieczór, to nie pożałujecie, jeśli się tam wybierzecie! Na koniec pierwszego dnia zagrał Mrozu, który dla mnie jest tym typem, którego w sumie nie słucham, a jak przyjdzie co do czego to znam prawie wszystkie piosenki. Jest niezłym showmanem, a większość z piosenek to radiowe hity, które porywają tłum. Ujął mnie jego cały zespół, który tworzył świetne show, szczególnie panowie grający na saksofonie i trąbce.

Drugi dzień Letnich Brzmień zaczęłam od koncertu Zalii. Poznałam tę artystkę na Finale Letnich Brzmień w zeszłym roku i przepadłam dla jej uśmiechu oraz energii scenicznej. Obserwowałam ją przez cały rok, więc na koncercie bawiłam się świetnie, mogąc śpiewać prawie każde słowo już znanych mi kawałków. Najbardziej wyczekiwałam na „Plany” i niedawno opublikowaną kontynuację po roku, czyli „Zmiana Planów”. Jeśli nie znacie tych utworów do lećcie sprawdzać (a jeden znajdziecie nawet na ostatniej portalowej playliście), bo są jak lato zamknięte w utworach. Po koncercie Zalii przeszłam pod główną scenę, gdzie już rozpoczynał się koncert Krzysztofa Zalewskiego. Jego również miałam przyjemność już na scenie zobaczyć, ale był to pierwszy, a zarazem ostatni koncert jaki artysta zagrał, koncert z trasy „Zalewski śpiewa Niemena”. Jak nazwa wskazuje zamiast kawałków Krzysia przy promieniach zachodzącego słońca wśród drzew na Cytadeli wybrzmiały utwory Czesława Niemena. Poza zespołem wystąpiły w chórkach Natalia i Paulina Przybysz, które zaskoczyły mnie, kiedy zaczęły skakać po całej scenie, a synchroniczne ruchy zdecydowanie dodały uroku. Następnie koncert Nosowskiej, którego głównie słuchałam z daleka w oczekiwaniu na vegaba (było warto). Jej utwory również znam głównie z radia, ale nowością było dla mnie to jak zapowiadała swoje numery powodując refleksje. Do tego przepiękne wizualizacje widoczne na telebimach. Co do kolejnego występu, czyli Vito Bambino, to chociażby na poznańskich Juwenaliach mieliśmy okazję się przekonać, że do jego muzyki nie da się nie tańczyć. Tak też było i tym razem, a każda z jego piosenek porwała publikę, łącznie ze mną, do wspólnego tańca, śpiewu czy wykonywania „poznańskiej pompy” (a żeby się dowiedzieć co to, musicie zobaczyć ją na żywo!). Muszę dodać, że absolutnie uwielbiam jego barwę głosu. A na finale Letnich Brzmień przyszedł czas na projekt specjalny, czyli…

Babie Lato

Opiekę artystyczną nad projektem objęła Natalia Kukulska, zapraszając do współpracy cztery wyjątkowe i różnorodne artystki – wspomnianą już Zalię, Mery Spolsky, Bovską i Margaret. Towarzyszył im na scenie aż trzynastoosobowy skład muzyków. Wśród kwiatowego klimatu wokalistki zaśpiewały swoje solowe kawałki oraz covery zagranicznych utworów opowiadające o sile kobiet. Dziewczyny zaśpiewały również wspólnie swoją wersję Venus, a na zakończenie ich Cudowne lata, które miały zostawić nas w tym letnim klimacie przez nadchodzące jesienno-zimowe wieczory.

– Wakacje wypełnimy muzycznym Babim Latem, w którym jest miejsce na subtelną czułość i zahartowaną, bezkompromisową kobiecość. Przez muzykę opowiemy o tym, jaka jest dla nas współczesna kobieta i jak czerpać z siły, którą posiada – podkreśla Natalia Kukulska.

Po obejrzeniu całego koncertu w ramach Babiego Lata uczciwie mogę przyznać, że zakładany plan zdecydowanie się sprawdził. Ze sceny z każdego występu biło silne girl power i atmosfera siostrzeństwa. A na sam koniec, kiedy wszystkie dziewczyny wyszły i wspólnie bawiły się razem z publiką i zespołem, klimat był niesamowity. A Mery Spolsky nagrywająca kamerą wszystko wokół siebie łącznie z widownią była totalnie urocza.

Na zakończenie lata, trasy Letnich Brzmień, tak jak na zakończenie tego wpisu, chciałabym wspomnieć jeszcze o momencie, kiedy wokalistki z Babiego Lata zaprosiły na scenę wszystkich pracowników Good Taste Production, którzy pracowali przy realizacji koncertów. Jako miłośniczka koncertów, otworzyło mi to oczy, ile osób tak naprawdę musi wziąć udział, żeby stworzyć wspólnie tak wielkie wydarzenie muzyczne. Od realizatorów dźwięku i świateł po ludzi ogarniających trasę artystów, stylizacje, występy aż po ochronę czy medyków. Jestem ogromnie szczęśliwa, że mogłam uczestniczyć w tym festiwalu, a wspomnienia Letnich Brzmień będą ogrzewać moje serce przez kolejne miesiące, aż do przyszłego roku. Już jestem ciekawa, jacy artyści pojawią się na scenach za rok!

Marta Głogowska