„O, TO TEN OBRAZ!” – CZYLI VINCENT VAN GOGH W POZNANIU I NA INSTARGRAMIE

W tej chwili, jeśli czytasz mój tekst w jesienno-zimowym okresie roku 2023, prawdopodobnie ktoś zwiedza poznańską wystawę obrazów van Gogha. Dosłownie i w przenośni, bo jego popularność niezmiennie się utrzymuje, a kolekcja dzieł wciąż budzi zainteresowanie. Multisensoryczną twórczość holenderskiego postimpresjonisty można podziwiać na Międzynarodowych Targach Poznańskich od 16 września 2023 do 28 stycznia 2024 roku. Ich kultowość jest tak „otoczeniotwórcza”, że obecnie van Gogha obserwujemy jako wybitnie utalentowanego kolegę, którego impresjonistyczną twarz bez ucha widział każdy.
To najbardziej immersive rzecz, jaką widziałem
Połączenie popularności van Gogha doskonale zgrywa się z niepopularną, wciąż robiącą wrażenie, formą przedstawienia obrazów przy użyciu technologii Digital Art 360, wraz ze zwerbalizowanymi wycinkami jego życia. Spytałam jedną ze zwiedzających osób o podzielenie się wrażeniami odnośnie do formy prezentacji arcydzieł, powiedziała, że pozytywnie zaskoczyła ją zaproponowana przez twórców immersyjność. Jak mówił van Gogh: lepiej żyć szczęśliwie, dlatego na jego obrazach widać nostalgię i chęć zrozumienia radości. Wyobraźmy sobie, że ten kolega przedstawia nam swoje obrazy, jednocześnie zdradzając, co dzieje się w jego głowie. Właśnie to oferuje nam wystawa, która umożliwia usłyszenie równie istotnych listów malarza do brata. Ich korespondencja odczytana przez Roberta Gulaczyka, odtwórcę roli van Gogha w filmie „Twój Vincent”, bezpośrednio wprowadza nas w atmosferę myśli artysty, jednocześnie będąc jednym z głównych elementów audiowizualnej prezentacji. Z tego powodu widok osób zwiedzających wystawę, siedzących z zamkniętymi oczami, jest nieodłączną częścią wspólnego przeżywania wydarzenia.
Z czym kojarzy nam się van Gogh?
Kulturowo przyjęliśmy malarza i jego twórczość jako zjawisko swoje i nasze. Van Gogh jest obecnie stałym bywalcem naszego myślenia o arcydzielności, malarstwie czy po prostu artystycznej codzienności. Ale jakie są właściwie znaczniki jego powszechności, kiedy już zaczniemy o niej myśleć? Z pewnością niewyjaśnione zamiłowanie do słoneczników (doskonale podkreślone przez twórców wystawy), gwiaździste noce, naturalna nienaturalność i autoportret z nieregularnym błękitnym tłem. Wszystkie te elementy sprawiają, że w pewnym momencie spotykamy się na wystawie obrazów van Gogha, by chwilę później wrócić na ulice znaczone gablotami z tak znanym motywem malarskim. W toku zastanawiania się nad popkulturowością czy wszechobecnością artysty pomyślałam o wszelkich akcesoriach z nadrukiem jego słynnych obrazów. Nikogo już to nie dziwi, a wszyscy wokół mijamy, wiemy, że ten wyjątkowo stały trend istnieje i prawdopodobnie nie zastanawiamy się nad jego genezą, bo jest domyślna.
Nasz Vincent
Wystawa van Gogha odznacza się swoją własną atmosferą. Bardzo silne jest poczucie „naszości”, bo wśród tłumów każdy był w jakiś sposób obeznany w znaczeniu miejsca malarza w (pop)kulturze. Ludzie znali tę wizualność, a niektórzy stali przed obrazami i w grupach wzajemnie informowali się o tym, czego nauczyła ich kultura van Gogha. Przyszliśmy się więc utwierdzić w tym, co znane i tak (pop)kulturowo podziwiane. W tej sytuacji okazuje się, że może wystarczającym zaproszeniem na wystawę jest baner z twarzą artysty. Spotkanie się w przestrzeni czegoś społecznie znanego to ciekawe zjawisko, z którego wiele czerpiemy. Potwierdzeniem jest powszechny widok ludzi dzielących się ciekawostkami, może znających okoliczności tworzenia „Gwiaździstej nocy”, symbolikę cyprysów albo mających w myślach memy o utraconym uchu malarza. No właśnie – memy. Postać van Gogha jest dziś bardzo podatna na taką formę kultury internetowej. Można by pokusić się o stwierdzenie, że jego specyficznie namalowana twarz należy do tych najbardziej rozpoznawalnych elementów naszej rzeczywistości (innymi flagowymi przykładami są „dziwny” Mickiewicz czy „smutny” Schopenhauer). Zapytałam o wystawę jedną z osób, które skusił ten wizerunek:
– Widziałem twarz van Gogha na banerze każdego dnia, gdy szedłem na tramwaj numer 5. Po prostu wygrał ze mną konfrontację na spojrzenia.
Jedna ze zwiedzających, Patrycja, po skończonej wielokrotnej prezentacji wystawy powiedziała, że czuła się na tyle komfortowo, że zostałaby dłużej – to też jest pewien przejaw tej „naszości”.
Instagramowy van Gogh
Impresjonistyczne tła z obrazów są teraz czymś instagramowym. Portal chętnie przyjmuje zdjęcia, które przedstawiają technikę malarską van Gogha. Zauważyłam, że zwiedzający wystawę upodobali sobie konkretne, bardzo utrwalone motywy – najbardziej czekali na gwiazdy, słoneczniki i migdałowca. To one pojawiają w Internecie najczęściej – widać, że nieprzypadkowo. Robienie sobie zdjęć na tle sztuki jest ciekawym tematem, bo środowisko Instagrama chętniej przyjmie powszechnie znane motywy. Sami też mamy większe poczucie wpisania się we wspólnie tworzoną konwencję. Poruszyłam ten temat z osobą, którą pozytywnie zaskoczyło odwiedzenie wystawy. Kacper powiedział, że najbardziej wyczekanym obrazem była dla niego „Gwiaździsta noc” (zaznaczył, że nie „Słoneczniki”). Dzieło można uznać za sztampowy przykład nie tylko impresjonizmu, ale też sztuki, przy czym warto zauważyć, że tylko dzięki temu tak silnie do nas trafia. Na Instagramie każdy je rozpozna, a w prawdziwym życiu możemy zostać spytani, dlaczego naszym ulubionym obrazem jest ten najbardziej znany.
Wystawa van Gogha na liście rzeczy do zrobienia
O trwaniu malarskiego eventu mogliśmy cyklicznie dowiadywać się z artykułów, ale przede wszystkim z banerów na przystankach. Wystawa van Gogha uzyskała swoją popularność oraz powszechne uświadomienie, była i jest czymś to do w Poznaniu. W październiku zostałam zapytana, czy już ją widziałam, odpowiedziałam, że wciąż jest to w zawieszeniu jako plan. Taka wymiana zdań bardzo przypomina mi o wcześniej wspomnianej świadomej „naszości”. Rozmówczyni założyła, że wiem o takiej wystawie i zapewne już ją widziałam. Założyłam, że prędzej czy później to zrobię. Spodziewaliśmy się fotografii obrazów na Instagramie i właśnie taką społeczność tych, którzy odwiedzili wystawę utworzyliśmy. Vincent van Gogh niezaprzeczalnie jest naszym skarbem popkulturowym i wspólnotowym. Na zapoznanie się ze specyfiką multisensorycznej wystawy mamy czas do 28 stycznia. Bilety różnią się w zależności od dnia, a z podziałem cenowym można się zapoznać na oficjalnej stronie Van Gogh Multi-Sensory Exhibition (https://wystawavangogh.pl/index.php/bilety/).
Justyna Wieczorek