SPACER PO POZNANIU, CZYLI CO SIĘ STANIE, KIEDY PRZEDŁUŻYMY FREDRY

Jeśli to czytasz i mieszkasz w Poznaniu, to nie pomylę się, mówiąc, że wiele z nas traktuje to miasto jak chleb powszedni. Chodzimy, widzimy te same ulice któryś raz, czasem jedną z nich odkryjemy, a po roku spojrzymy na tabliczkę z nazwą. W takiej sytuacji częściej je mijamy, niż odwiedzamy. Spróbujmy wspólnie odwiedzić kilka poznańskich miejsc.
Spacer „wieszczem”, czyli od Fredry do Sienkiewicza
Przedłużeniem ulicy Fredry jest ulica Dąbrowskiego – tam zaczyna się jeżycka gentryfikacja, czyli jeden z popularniejszych zakątków Poznania. W tym miejscu znajdziemy nagromadzenie polskich poetów. Mickiewicz krzyżuje się ze Słowackim (popularne połączenie, „antagonizm wieszczów”), Słowacki z Kochanowskim, Kochanowski z Sienkiewiczem, Sienkiewicz z Rejem, a nieco dalej, równolegle z Jeżycką, w pewnym poetyckim odosobnieniu znajduje się ulica Norwida. Trudno oprzeć się wrażeniu, że jest to idealne umiejscowienie, zważając na norwidowskie poczucie osamotnienia twórczego, ale też ogólniej – znamiennego dla poety indywidualizmu romantycznego, poczucia inności.
Ulica Dąbrowskiego jest z natury „jeżycka” – popularna i znana. Wybierzemy ją, żeby dotrzeć wszędzie tam, gdzie potrzebujemy coś kupić. Ale jak często myślimy o tym, co mijamy? Wróćmy z uczelni. Po prawej stronie widać Skwer Trzech Tramwajarek, gdzie robi się różne czynności pomiędzy zakupami czy pracą, tam siada się z gazetą poznańską często dostępną do wzięcia w pobliżu. Teraz możemy skręcić w ulicę Kochanowskiego, ale dalsza prosta droga zagwarantuje nam kolejną kamienicę (przy Dąbrowskiego 25), która już przez przeszklone drzwi pokazuje swoją klatkę schodową – właśnie, schodową, jak mało która – skręconą i z piękną kopułą u celu. Przy drzwiach znajdziemy napis Salve w formie powitalnej wycieraczki. Warto czekać na jej ewentualne otwarte na powitanie drzwi.
Zatrzymajmy się przy ulicy Słowackiego, gdzie ujawnia się jej serce – neobarokowy Dom Tramwajarza tworzący bliźniaczy kompleks razem z niepowtarzalną kamienicą przy ulicy Reja 2. Niebieska elewacja przykuwa uwagę, a sam budynek nierzadko znajduje się w internetowych zestawieniach najładniejszych kamienic must see. Kiedyś był to budynek mieszkalny przeznaczony dla pracowników Poznańskiej Kolei Elektrycznej, a odmalowano go według domysłów w kwestii dawnego koloru. Warto wspomnieć, że bliźniacze budynki prawdopodobnie są dziełem Adama Ballenstedta – tego samego artysty, który zaprojektował gmach Uniwersytetu Ekonomicznego przy ulicy Niepodległości (krzyżującej się z ulicą Fredry). Jeśli doszliśmy tam ze strony Słowackiego, teraz wystarczy jedynie spojrzeć na wprost, przejść na ulicę Sienkiewicza, by zobaczyć znajdującą się przy ulicy Zwierzynieckiej najstarszą zajezdnię tramwajową w Poznaniu. Dziś jest to zabytkowy teren istniejący na potrzeby kultury (organizuje się tam na przykład kino plenerowe) i ewentualnych nadziei poznaniaków na jej odrodzenie.
Asnyk i z powrotem
Prawdziwą atmosferę dużego miasta z jednoczesnym poczuciem sąsiedzkiego komfortu tworzy Plac Adama Asnyka okraszony piękną zabudową. Kamienica pod czwórką odznacza się klatką schodową z regularną oprawą witrażową (na każdym piętrze w innym kolorze), a jej wyjście to otwarcie na plac zabaw i ławki w cieniu drzew. Przyznam, że to jedna z bardziej „miejsko-podwórkowych” lokacji Poznania. Naprzeciw znajduje się kamienica, której wnętrze zachwyca wyrafinowaniem przestrzeni. Czasem można tam znaleźć gazety w różnych miejscach na podłodze.
Wszystkie te miejsca mają jeszcze więcej własnych warstw, a obok nich znajdziemy inne odkrycia kamienic, klatek, przestrzeni. Najciekawsze jest to, że wraz z powrotem na Fredry 10 będziemy bogatsi o nowe doświadczenie miasta. Wracać z Jeżyc można dowolnie, codziennie innym „poetą”.
Justyna Wieczorek